Skok w zagładę Stephen R. Donaldson 7,3
ocenił(a) na 83 lata temu Celowo nie pisałam opinii o wcześniejszych tomach, aby nie sugerować się cudzym i własnym zdaniem z poprzednich części.
Zacznę może od tego co mnie nieco ubodło, a mianowicie. . .
-> Opisy, których praktycznie nie ma
oraz
-> Czasem dłużące się rozmyślania bohaterów.
I tyle, z drugim punktem radzę sobie całkiem dobrze dzięki wieloletniej praktyce a z pierwszym nie miałam problemu zaraz po przywyknięciu do myśli o nim.
Kreacja bohaterów jest na przyzwoitym poziomie, mogłoby być oczywiście lepiej (zawsze może) ale mogłoby być i gorzej co często się zdarza jak ktoś chce przedobrzyć. Główni bohaterowie są dobrze zarysowani, na etapie fabuły nie ma się wątpliwości czego chcą i do czego zmierzają, poboczni czasem zbyt płytcy.
Główny antagonista szanowny robak/smok mógłby być lepiej opisany, ale to co o nim wiemy w zupełności wystarcza żebyśmy trzymali kciuka za Agnusa w ostatecznym rozrachunku (ja przypomnę, pirata, gwałciciela i mordercy który sprzedał statek ludzi obcej rasie). W powodzi zła i zepsucia która wylewa się od pierwszych stron pierwszej części Morna spośród bohaterów wypada najlepiej, później dochodzą "politycy" i wypada na ich jeszcze lepiej (Min początkowo zbyt płaska żeby można było brać ją pod uwagę). Jeszcze dalej poznajemy niecodziennego Vactora, doświadczamy zdrady i jednocześnie wsparcia Mikki i Siba nawet Agnusa i z morza zła wyłaniają się postacie nie do końca złe, ale też nie do końca dobre, po prostu ludzie których los rzucił w takie a nie inne bagno. Szaleństwo Nicka swoją drogą, choć do przewidzenia, to świetnie pociągnięte i genialne w swej prostocie.
A skoro w temacie bagna jesteśmy, obca rasa Amnion. . .
Zwykle kiedy mamy z takim wątkiem do czynienia to jest on aż do bólu schematyczny, tutaj jest trochę inaczej. Obcy niekoniecznie chcą wszystkich ludzi zabić, bo i po co nie chcą panować nad całym wszechświatem. Chcą za to żeby wszyscy ludzie stali się tacy jak oni. Amnion myśli inaczej, żeby zwyciężyć z ludźmi trzeba myśleć jak oni, eksperymentują więc z mutacjami których skutkiem byłoby stworzenie osobnika takiego jak oni (o większej sile, inteligencji i zupełnie oddanego swojej rasie) ale wyglądającego i rozumującego jak człowiek. Zdolność zmieniania dowolnego organizmu w organizm Amnionu jest fascynująco przerażająca i odkrywa inny rodzaj imperializmu do którego obca rasa dąży, do dominacji genetycznej. Co jest bardziej przerażającą wizją niż śmierć i nie dziwię się bohaterom, że wolą umrzeć niż jak to często pada w książce "zdradzić swoje człowieczeństwo".
Do tego wszystkiego mamy sieć intryg utkaną przez Wardena aby pogrążyć głównego antagonistę, oraz sieć intryg głównego antagonisty aby wyjść z twarzą z każdej, nawet tak brudnej sytuacji.
Czasami polityki jest aż za dużo, a nie jestem fanem podobnych wątków, często są niepotrzebne, tutaj jednak bez niej nie miałoby to koniec końców sensu. Nie ma w tych książkach niepotrzebnego rozdziału, bo nawet te najbardziej trywialne wnoszą swoją część do misternej układanki całej fabuły.
Ale może tu tylko mój mózg spragniony jakiś międzygwiezdnych podróży i kosmicznych wybuchów teraz uparł się, że będzie patrzeć na tę książkę przez różowe okulary.