Polski pisarz i satyryk. Chociaż napisał wiele innych książek najbardziej kojarzony jest z popularną serią "Vademeca".
Wybrane publikacje: "Przedstawiamy humor polski. Pory roku" (WAiF, 1974),"Dykcyonarz teatralny" (z R.M. Grońskim i W. Fillerem, WAiF, 1978),"Artykuły z Importu" (w "Literatura na świecie nr 110", RSW Książka-Prasa-Ruch, 1980),"Elementarz humoru" (Nasza Księgarnia, 1980),seria "Vademeca" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1965-85).
Króciutki i dowcipny samouczek dla niezdecydowanych. Przypomina troszkę tegoż autora „Vademecum dla snobki i snoba”. Doradza jak, z użyciem maksimum tupetu oraz minimum hasłowej i krzyżówkowej wiedzy, zabłysnąć w towarzystwie i dać się poznać jako wytrawny miłośnik i znawca … czegokolwiek, byle to coś było elitarne i byle nikt inny się na tym nie znał. Autor robi kpiarskie oko do współczesnej sobie śmietanki towarzyskiej w „warszawce” i podsuwa pomysły na pozowanie na osobę oczytaną, oblataną w świecie, obkutą w sztukach pięknych, artystycznym kinie i literaturze wysokich lotów (choćby hasło: Dixieland - perełka!).
Czym są dla mnie te wszystkie wittlinowskie Vademeca? Czarującym wspomnieniem czasów, kiedy ludziom chciało się jeszcze snobować na inteligentów. A takich było znacznie więcej niż inteligentów w ogóle, żeby nie wspominać, co wojna i komuna porobiły z większością prawdziwej , dawniejszej inteligencji… Wittlin reprezentuje uszczypliwe poczucie humoru i przedwojenny sznyt, mimo swej całkiem powojennej i przynoszącej tłuściutkie nagrody lojalności wobec PZPR. Humorek z tych Vademeców kojarzy mi się troszkę z Kabaretem Starszych Panów, chociaż jest dość mocno podszyty sarkazmem i kąśliwą ironią. Doskonały relaks w stylu retro-soc. Swoją drogą, dla oczytanych i próbujących pisać coś własnego, aż strach zajrzeć do „Vademecum grafomana”!
Sięgając po tę książkę, przyzwyczajona do "jakości" książek z biblioteczki rodziców, byłam przekonana, ze trafi do kategorii "Gnioty", ale czekało na mnie pozytywne zaskoczenie. Dowcipy są różne, śmieszne i nieśmieszne, ale nie ma żenujących. Raczej są złośliwe i mają docelowo pomagać uzyskać tytuł Mistrza Ciętej Riposty. Część z nich się zestarzała, ale można łatwo je przenieść na warunki współczesne. Niektóre z tych dowcipów kojarzyłam ze stałego repertuaru mojego ojca :) Niestety książeczka również się zestarzała pod tym kątem, że jest również szowinistyczna i przedstawia kobiety jako te ułomne, które zepsują każdy dowcip. Może to kolejny powód, dla którego mogła się spodobać mojemu ojcu :) ogólnie nie polecam kupować, ale jak wpadnie w ręce, można chwilę z nią pochichrać.
"Stasiu! Nie ciągnij babci za włosy! - mówi matka do synka. - Stasiu! Przestań w tej chwili ciągnąć babcię za włosy, bo jak nie przestaniesz, to zamknę wieko trumny"