Wiele dobrego naczytałem się o tym komiksie... i się zawiodłem. O ile ilustracje, które dobrze znam z "Marvels" są bardzo dobre i swoją pompatycznością idealnie pasują do patosu wylewającego się z "Kingdom Come", to fabuła zawodzi. Coś co na początku intryguje i dobrze się zapowiada, przeradza się w wielką ustawkę, podniosłe mowy i naciągany finał, z którego tak naprawdę nic nie wynika. Zwyczajne: "próbowaliśmy się pozabijać, ale teraz podajmy sobie ręce na zgodę". Do "Strażników", albo "Miraclemana" temu komiksowi jeszcze daleko.
Antologia w chronologiczny sposób pokazuje kluczowe / wybrane elementy historii Króla Mórz. Nie jest to opowieść o Acquamanie a raczej wskazanie w jakim kierunku poszczególne opowieści o nim podążały. Za to w zasadzie plus - czytelnik może wybrać, po które komiksy (z jakiego okresu) następnie sięgnąć, zgodnie z tym co było najbardziej interesujące.
Na minus - dużo (za dużo) teoretycznych wstępów i odniesienie do filmu (?). Tylko Nicole Kidman brakło (na szczęście...)