Jeden z najbardziej cenionych i zarazem najpoczytniejszych współczesnych pisarzy hiszpańskich (10 milionów sprzedanych egzemplarzy we własnym kraju!),laureat 30 nagród literackich. Debiutował w 1975 roku. W dorobku ma kilkadziesiąt powieści (w tym pięć z byłym inspektorem policji Miquelem Mascarellem),biografie gwiazd muzyki rockowej oraz prawie 400 książek dla dzieci i młodzieży. Pisze po hiszpańsku i katalońsku; jego twórczość została przełożona na 25 języków.http://www.sierraifabra.com/
Dlaczego sięgnęłam po tą książkę, może dlatego, że byłam w Barcelonie, oglądałam słynne dzieła Gaudiego, odwiedziłam Parc de Ciutadella, Parke Guell, galerie, La Rambla, słynny La Boqueria, katedry. Pamiętam ruch wieczorny i spokój dnia, nie zapomnę uroczego metra pod La Rambla, knajpek, uliczek i tej atmosfery wielokulturowości. Może te wspomnienia skłoniły mnie do sięgnięcia po książkę z cyklu "Noir..." o Barcelonie, żeby poczytać o tej drugiej stronie medalu.
Książkę czyta się szybko, niejako ślizgając się po jej kartach. Dlaczego? W zbiorze opowiadań o Barcelonie zabrakło mi tej czarnej strony, albo raczej wyrazistych odcieni tej czerni, jakiejś werwy, tajemniczości. A tymczasem niektóre opowiadania były dla mnie tylko jakimś zarysem, wyrwanym z czegoś większego, inne przeszły bez echa, jakby zasnute mgłą lub rozwiane powiewem wiatru, nieliczne zostaną na chwilę. Opowiadania dotyczą różnych okresów dwudziestego wieku i różnych zdarzeń, autorzy poruszyli w nich opowieści wpisane w wielkie wydarzenia Europy i Hiszpanii i takie, które dotyczą bohaterów w "zwykłych" czasach. Nie zachwyciła mnie "Barcelona Noir", choć poruszyła wspomnienia.
Zacznę od tego, że nieznajomość poprzedniej części nie przeszkodziła mi w odbiorze tej książki.
Świetny kryminał w stylu noir. Sama postać inspektora Mascarellego - człowieka spoza systemu, niemal wroga publicznego, który zostaje prywatnym detektywem powinna przypaść do gustu miłośnikom takich klimatów. Dobrze poprowadzona historia kryminalna z faszystowską Hiszpanią późnych lat 40-tych w tle. To tło zachęca do choć pobieżnego poszperania w źródłach, do przekonania się, że Polska nie była jedynym krajem, który słabo na II Wojnie Światowej wyszedł. W końcu Stalin kopnął w kalendarz w 1953, Franco żył do 1975.
Jeśli mam się do czegoś przyczepić to wątek romantyczny jest lekko wciśnięty kolanem, ale nie raził bardzo. Polecam, na pewno sięgnę po inne książki autora.