Wirusy, plagi i dzieje ludzkości Michael B.A. Oldstone 6,9
ocenił(a) na 510 lata temu Cóż, niewątpliwie to nie jest Thorwald ;-). I niczego podobnego po książce nie oczekiwałem. Mam w zwyczaju książki, które kupuję nieco przekartkować, przeczytać „zajawkę” na okładce i spis treści. Wystarczyło zobaczyć zdjęcia (nota bene niewyraźne i byle jakie – ale to nie wina autora a kolejny przykład kastracji ilustracyjnej w polskich tłumaczeniach),żeby wiedzieć, że ksiązka będzie bardziej naukowa niż popularna. Chyba nikt by nie przypuszczał, żeby w książce w stylu Thorwalda autor zamieszczał zdjęcia elektronowe wirusów czy mapki epidemiologiczne.
Ale niech tam… przeczytałem i oto mam książkę, która zasili chyba aukcje Allegro. Być może moja niewysoka ocena jest po części efektem lektur o podobnym temacie w całkiem niedalekiej przeszłości. W tym roku to już czwarta pozycja o chorobach zakaźnych, jakie czają się na nas w różnych miejscach. Książce zupełnie brakuje dziennikarskiego zacięcia w stylu „Strefy skażenia” czy „Tajemniczych chorób współczesnego świata”. Ta druga była bardzo dobrze napisana, „wchodziła” szybko i płynnie pomimo rażących błędów merytorycznych puszczonych przez redakcję i tłumacza. Dawała całkiem solidny przegląd chorób, jak i historii walki z nimi. Książka Oldstone’a nie jest pozbawiona walorów poznawczych, ale jest bardzo nierówna. Przede wszystkim mówi jedynie o wirusach (owszem, na końcu jeszcze pojawiają się priony, ale to jedyny wyjątek),zero informacji o plagach bakteryjnych, o których dużo było w „Człowieku i mikrobach”.
Książkę rozpoczynają dwa rozdziały typowo podręcznikowe omawiające w iście ekspresowy sposób podstawy wirusologii i immunologii, co sam autor przyznaje, można pominąć, jeśli czytelnik nie jest w tych kwestiach zielony. Nie jestem zielony, ale wydaje mi się, że pogrubiło to tę i tak cieniutką książeczkę zupełnie niepotrzebnie, bo niektóre z tych informacji spokojnie można było wpleść przy omawianiu chorób wirusowych w dalszych rozdziałach bez uszczerbku dla narracji. Dalsza treść składa się z dwu części - pierwsza, najciekawsza chyba, gdzie podano sporo ciekawych informacji historycznych, jak broniono się, czy starano się bronić przed zarazami w poprzednich wiekach. Tekst przeplatany jest sporą ilością wspomnień bohaterów wydarzeń. Mamy tu omówioną odrę, żółtą febrę, ospę i polio. Druga część to plagi i zagrożenia współczesnego świata. I tu wieje nudą. Mikrorozdzialiki o Hanta, Ebola, Lassa przypominają bardziej rozbudowane strony z Wikipedii albo skondensowane streszczenia rozdziałów z podręczników. Rozumiem, że na temat tych wirusów i chorób przez nie wywołanych faktycznie nadal niewiele wiadomo, ale spodziewał bym się mniej suchych relacji. Nieco więcej autor poświęca HIV/AIDS, ale i tu „zalew informacji” nie powala. Być może ma to związek z faktem, że jednak od jej napisania minęło blisko 20 lat, ale podejrzewam, że obecnie autor nie zmodyfikował by znacznie treści książki. Na koniec conieco o prionach i grypie. Ty ciut lepiej, bo trochę tła społecznego i politcznego plus reakcje prasy. Ale mozna było chyba sie bardziej przyłozyć. Bez rewelacji i porwania w otchłań lektury.
Podsumował bym tak: jeśli ktoś z czytelników jeszcze nie miał okazji zetknąć się z tą tematyką, to niewątpliwie warto przeczytać, ale nie jest to lektura nie pozwalająca się oderwać, o nie ;-) Wieczorami zaś może usypiać, chyba że ktoś ma bardzo bujną wyobraźnię i zacznie sobie wyobrażać efekty gorączek krwotocznych. Na pewno trochę informacji da się wyciągnąć. Ale bardziej poleciłbym Arno Karlena, albo jeszcze lepszą, naprawdę świetną „Żółta febrę, czarną boginię” Christophera Willysa.