Wojna wdowy Sally Gunning 7,2
ocenił(a) na 713 lata temu Książka po prostu wybrana losowo. Chodziłam po między półkami biblioteki i oglądałam grzbiety. Ten swoją prostotą mnie przyciągnął.
Wojna wdowy Berry zaczyna się w momencie tragicznej śmierci męża. Prawnie przechodzi w opiekę zięcia. To tutaj zaczynają się problemy. Po poznaniu atmosfery domu swojej córki, jej chłodnego zachowania wobec niej i wulgarności, agresji zięcia postanawia żyć sama.
Zaczyna się walka. O dom, o życie i o wyżywienie. Obowiązki opiekuna wdowy kłócą się z tym, ile chce na spadku zarobić.
Książka dedykowana jest wdowom. Myślę, że to błąd, raczej to książka dla każdej kobiety, samotnej, czy w związku. Opowiada o tym, jak trudno było zachować odrębność myślenia. I wbrew pozorom pewne prawdy są dalej aktualne. Może teraz możemy kupić same mieszkanie, zrezygnować ze wspólnoty kościelnej, ale czy będzie to nam społecznie odpuszczone?
W książce pokazane są zalążki emancypacji kobiet, ale także natura wojny. Lyddie w swojej samotności odszukuje siebie i pomału tak naprawdę się poznaje. Niesamowite jest to, jak autorce nie uciekł żaden element dyskryminacji kobiet. W życiu bym nie powiedziała, że w XVIIIw można umieścić motyw seksu, romansu i to w takiej powieści. Duży plus za stonowane, nierażące opisy stosunku i noty biograficzne, historyczne. Rozłożyste podziękowania na końcu mogła już sobie odpuścić na jakieś rozdanie nagród. Czytelnika tak po prawdzie gówno to obchodzi. Stopień wciągnięcia się w tą lekturę ciężko mi określić. Książkę czytałam z przerwami w pracy i nie zabierałam jej stamtąd. Początek był stosunkowo nudny, ale tym bliżej końca tym lepiej się czytało. Przywoływanie ciągle byłego męża i wnioski Lyddie układają się w pełną prawdy myśl, że po utracie jednej osoby, żadna nie będzie mogła jej zastąpić. Mimo pustki, którą chcemy jak najszybciej zalepić.
Książka opatrzona jest na początku dwoma cytatami. Pierwszy raz widzę tak dobrane "mądrości" to treści książki.