Jack Vance (ur. jako John Holbrook Vance) - amerykański pisarz. Absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley (dziennikarstwo i filologia angielska).
Zanim został pisarzem imał się rozmaitych zajęć. Był m.in. rybakiem, pracownikiem portowym i sprzedawcą dywanów.
Specjalizował się w dziełach fantasy i science fiction.
Używał rozmaitych pseudonimów literackich, m.in. Alan Wade, Peter Held, John van See i Jay Kavanse.
Otrzymał dwie Hugo Award (prestiżowa nagroda literacka dla książek z gatunku science-fiction i fantasy) oraz dwie World Fantasy Award.
Jack Vance żył 96 lat.
Wybrane książki pisarza: "The Five Gold Bands" (1953, polskie wydanie: "Pięć złotych obręczy", Wydawnictwo Art, 1984),"The Last Castle" (1966, polskie wydanie: "Ostatni zamek", Wydawnictwo Rebis, 1994),"Lyonesse" (1983, polskie wydanie: "Lyonesse", Wydawnictwo Rebis, 1994),"Medouc" (1989, polskie wydanie: "Medouc", Wydawnictwo Rebis, 1995).
Żona: Norma Genevieve Ingold (1946-25.03.2008, jej śmierć).http://www.jackvance.com/
Dziesięć tomów "Złotego Wieku Science Fiction" od Stalker Books (dawniej: Solaris) czekało w moich zbiorach dość długo na swoją kolej, aż przyszedł czas by się z klasykami z okresu "złotej ery" amerykańskiej literatury fantastycznej - czyli (według opinii znawców i badaczy) fantastyki powstałej na przestrzeni od lat 30-tych do końca lat 50-tych minionego wieku - zaznajomić.
Każdy kto liznął choć trochę science-fiction z pewnością rozpozna pośród autorów, których utwory - w wielu przypadkach po raz pierwszy w języku polskim - znalazły się w pierwszym tomie antologii.
Biorąc pod uwagę, że są to pisarze znani i uznani również w Polsce, lekkim rozczarowaniem jest fakt, że żadne z tych opowiadań nie jest szczególnie wybitne, ani na tle dorobku niektórych z nich, ani też - szerzej - w ramach gatunku. Owszem, wszystkie mają w sobie ten ulotny urok cechujący science-fiction epoki, w której powstały, z charakterystycznymi motywami, marzeniami, spekulacjami i lękami, jakie rozpalały serca i absorbowały umysły ówczesnych twórców i czytelników.
Więc lektura zawartych tu dziesięciu tekstów jest na swój sposób przyjemna i odprężająca, ale trudno tu wskazać jakiś utwór, który na dłużej zapisałby się w pamięci. Z czysto rozrywkowego punktu widzenia, najfajniejszymi znajduję:
- ...tekst R. A. Lafferty'ego "Sześć palców czasu" - notabene przywodzący na myśl odcinek serialu "The Twilight Zone" zatytułowany "A Kind of Stopwatch" czy komisy o "Flashu" - o człowieku, który umie poruszać się tak szybko, że czas wokół płynie wolniej, ale zdolność ta okupiona jest szybszym starzeniem się jego organizmu...
- ...sympatyczne opowiadanie Murraya Leinstera "Parlamentariusz" - w którym Bucky, pies jednego z członków ekspedycji mającej skonfrontować się z wyraźnie wrogo nastawioną rasą obcych, okazuje się jedyną postacią zdolną przełamać barierę nieufności i podejrzeń pomiędzy nieumiejącymi się porozumieć cywilizacjami...
- ...interesująca nowelka F. L. Wallace pod tytułem "Feliksa", w której grupa kolonizatorów na planecie, zdawałoby się idealnej do osiedlenia, musi stawić czoła błyskawicznie ewoluującej i uodparniającej - a do tego wszystkożernej - rasie obcych...
- ...oraz "Szczęśliwe zakończenie" Macka Reynoldsa i Fredrica Browna, w którym obalony wszechświatowy tyran zostaje zesłany na odludną planetę, by na nowo dać upust swej żądzy władzy, próbując podporządkować sobie przemocą lokalne plemię...
Tak, więc zbiór dobrej, przyjemnej i - w pozytywnym sensie - ramotkowatej fantastyki, ale - że powtórzę raz jeszcze - nic, co dziś można uznać za jakiś przejaw twórczego geniuszu, u skądinąd genialnych i kultowych - w większości - autorów. Mimo wszystko, polecam a sam zabieram się za tom 2.
Spodziewałam się cudów, po polecajkach i recenzjach, a dostałam książkę zaledwie dobrą. Owszem, ma klimat i można z niej wyciągnąć wiele ciekawych, barwnych i nietuzinkowych pomysłów, jednak koniec końców dłużyła mi się ta historia okrutnie. Drażniło mnie też skakanie pomiędzy bohaterami. Wiem, wiem, chodziło o to, by rozszerzyć fabułę i móc spleść ją w całość, połączyć wątki, ale ani sposób narracji, ani styl autora jakoś do mnie nie przemówiły. Brnęłam przez kolejne strony, byle skończyć, i nie mam najmniejszej ochoty na drugi tom. Dla fanów klasycznego, ale jednak nie wolnego od niespodzianek fantasy osadzonego w około arturiańskich, celtyckich klimatach.