Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać9
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lutgard Van Heuckelom
2
7,1/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
134 przeczytało książki autora
149 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Listy do Miriam Lutgard Van Heuckelom
7,5
Beztroskie nastoletnie życie... Wszyscy je znamy. Każdy z nas starał się korzystać z niego jak najpełniej. Niejednokrotnie z uśmiechem wspominamy czasy, gdy byliśmy jeszcze młodzi i piękni. Kiedy łamaliśmy zakazy rodziców i wymykaliśmy się z domu, by móc obejrzeć spadającą gwiazdę. To wszystko w nas jest i powraca z wiekiem.
Nie dane to było jednak Miriam van Heuckelom. Dziewczynka jako zaledwie czternastolatka przeszła operację guza mózgu. Kolejne dni, miesiące i lata były walką o życie i zdrowie. Czasem bolesnego oczekiwania na to, co nieuniknione.
"Listy do Miriam. Pożegnanie matki z córką" to poruszająca i autentyczna historia śmiertelnie chorej dziewczynki, która z całej siły pragnęła wierzyć, że życie jeszcze się dla niej nie skończyło, że Bóg ma dla niej wielki plan, który musi wypełnić, swoją własną ścieżkę, którą musi podążać...
"Płacz z bólu,
z bezradności,
z głębokiego smutku,
przecież za każdym razem płacz to taka ulga."
Miriam nie poddawała się mimo wszystko. Chciała walczyć i robiła to! Nie miało dla niej znaczenia jak wiele wysiłku będzie ją kosztować zaczynanie wszystkiego od nowa, szukanie swojego "ja" na nowo, po tym, gdy je straciła. Choroba zabrała jej wszystko... Tylko dzięki ciężkiej pracy Miriam mogła wrócić do formy. Fizycznie nie była już tą samą osobą. Straciła naprawdę wiele. Miała problemy ze wzrokiem i ze słuchem. A także z koordynacją ruchów i równowagą. To jednak, co opisałam to tylko niewielkie pasmo nieszczęść, które spadło na czternastolatkę.
Nie umiem sobie wyobrazić, co bym zrobiła, gdybym nagle dowiedziała się o chorobie swojej, czy może moich znajomych. Miriam i jej matka oddalały się od wszelich kontaktów towarzyskich, co było całkiem zrozumiałe w ich sytuacji. Niezręczna cisza, krępujące pytania... Kto miałby na to ochotę?
Potem okres poprawy. Było lepiej. Zauważalne były widoczne zmiany. Miriam mogła wrócić do szkoły. Mogła znów cieszyć się życiem. Nie patrzyła wstecz. Nie myślała zbytnio o przyszłości, jeśli chodzi o jej chorobę. Miała plany, ambicje i marzenia. Chciała pomagać innym. Zmieniła się przez ten czas. Dojrzała, była wrażliwa na krzywdę innych.
"I WTEDY NAGLE WSZYSTKO POSZŁO NIE TAK..."
Miriam miała wtedy siedemnaście lat. Nawrót choroby był czymś okrutnym. Nastolatka, która pragnęła żyć pełnią życia, znów musiała wrócić w cztery ściany szpitala. Kolejen badania... I wyrok. Wyrok śmieci. Nie ma już żadnej, choćby najmniejszej nadziei...
"Wybieram życie!
Nie podddam się. Będę nadal walczyć aż do gorzkiego końca."
Miriam wciąż chciała żyć. Miała dla kogo żyć. Życie jeszcze się dla niej na dobre nie rozpoczęło, a już miała je zakończyć? Walka z chorobą nie mogła być czymś łatwym. Wcześniejsze zmagania tylko trochę pomogły... Przedłużyły jej życie o całe trzy lata... Teraz mogła już pomóc tylko chemioterapia...
"Mgła spowija moje zmysły
Nićmi pajęczyny.
Niezniszczalna, nieodwracalna, nieomylna.
Najgorętszy promień słońca
Nie przeniknie przez wilgotne wstęgi.
Nie rozwieje jej żaden podmuch wiatry
Nie ujarzmi żaden jeździec.
Znalazła swoją ofiarę,
więc ją gnęci.
Wie, czego chce.
Miriam
17 luty 1990"
Dalej ciągnęły się trudne dni pełne zmagań. Miriam chciała wygrać, ale powoli zaczęła tracić siły. To wszystko było dla niej zbyt wielkim obciążeniem. Już wcześniej ciężko było jej znieść to, że jest naprawdę ciężko chora. Jej matka próbowała być twarda, nie chciała płakać i okazywać swej słabości, a jednak z każdym dniem coraz trudniej było to robić...
Pewnego dnia Miriam podjęła decyzję. Chce skończyć leczenie. Wie, że i tak umrze. Nie ma sensu przedłużać jej życia. Skoro ma je zakończyć to tylko w domu, wśród bliskich. Rodzice niespełna osiemanstolatki byli zrozpaczeni jej decyzją, ale mimo wszystko zgodzili się wypełnić jej wolę. Potem było już tylko gorzej...
"Żegnaj kochanie. Pokazałaś nam, co to znaczy ŻYĆ".
"Listy do Miriam" wzruszyły mnie. Życie całej rodziny w tym jednym momencie, gdy dowiedzieli się o chorobie Miriam, wywróciło się do góry nogami. Każdy z osobna próbował żyć codziennością, choć tak trudną. Każdy z nich próbował trzymać się na powierzchni życia, choć nie było to łatwe. Nie poddawali się! Miriam się nie poddawała! Wierzyła i walczyła do samego końca! Nie spełniła swych wszystkich marzeń, a mimo to tak wielu ludzi uszczęśliwiła.
Polecam gorąco wszystkim. Nawet najtwardsze serca stopnieją pod wpływem emocji i zdarzeń tej króciótkiej zaledwie książki. Pozostanie na długo w waszych sercach i umysłach. Bo ta książka jest wyjątkowa. I porusza naprawdę ważny temat, o którym nie każdy odważyłby się wspomnieć, a co dopiero napisać książkę i udostępnić swoje zapiski. Jeszcze raz - polecam!
Listy do Miriam Lutgard Van Heuckelom
7,5
Nastoletni bunt, beztroskie życie, życie z dnia na dzień chyba nie są nikomu obce. Randki z chłopakami, wieczorne spotkania z przyjaciółkami, wymykanie się po cichu z domu na dyskotekę. Łamanie zasad rodziców. To coś na co każdy patrzy z utęsknieniem. To wszystko jest w nas i powraca z wiekiem.
Niestety nastoletniej Miriam nie było dane długo nacieszyć się tym życiem. W wieku 14 lat przeszła pierwszą z wielu operacji usunięcia guza mózgu. Kolejne godziny, dni, miesiące, lata były dla niej walką o życie- coś co wydaje się dla nas takie proste. Jednak dla Miriam było to zmierzenie się z czymś co jest dla niej bardzo trudne. Mimo to dziewczyna nigdy się nie poddała i pomimo choroby, uśmiech nigdy nie zszedł z jej ust.
,,Listy do Miriam'' to poruszające i autentyczne wspomnienia jej matki i opis relacji córka-matka.
Wzruszające opowieści o dziewczynce, która z całej siły pragnęła żyć i bezlitośnie wierzyła, że Bóg przygotował dla niej jakiś plan, że jej ścieżka życiowa nie dobiega jeszcze końca.
"Płacz z bólu,
z bezradności,
z głębokiego smutku,
przecież za każdym razem płacz to taka ulga."
Nastolatka chwyta chwile pełnymi garściami, stara się żyć jak najlepiej i próbuje utrzymać swoją egzystencję jak najdłużej. Próbuje i to robi. Chora dziewczyna dodaje sił swojej załamanej mamie, pokazując jej że nigdy się nie podda. Dla Miriam nie miało znaczenia ile wysiłku będzie kosztował ją powrót do normalnego życia, odnalezienia swojego ''ja'' wśród tych wszystkich zmartwień. Choroba była bezlitosna i zabrała jej wszystko. Została zupełnie bez niczego. Zmieniła się. Fizycznie nie była już tą samą osobą. Miała problemy ze słuchem i wzrokiem. Wiedziała, że powrót do dawnego życia będzie bardzo trudny. To wszystko to niewielkie skutki tego, co zrobiła z nią choroba.
Progres. Po walkach z chorobą nastąpiła poprawa. Miriam mogła zostawić szpital, myśli o chorobie i zacząć żyć jak dawniej. Wróciła do szkoły. Mogła znów cieszyć się życiem Chciała zostawić przeszłość w tyle i zacząć cieszyć się życiem i światem. Miała plany, ambicje, marzenia. Chciała nieść pomoc innym. Niestety nie dane było cieszyć jej się tym za długo.. Nawrót choroby pojawił się, gdy miała 17 lat. Znowu plany Miriam legły w gruzach i powróciła do sterylnego życia w łóżku szpitalnym.
Jednak tym razem było inaczej. Diagnoza nie była radosna. Badania. Badania. I jeszcze raz badania. Wyrok. Wyrok śmierci. Nie było już dla niej nadziei.
"Wybieram życie!
Nie poddam się. Będę nadal walczyć aż do gorzkiego końca."
Nastolatka wciąż chciała żyć. Nie straciła wiary w to, że jej się powiedzie. Przecież była tak młoda.. Nie zdążyła jeszcze nacieszyć się życiem, a już miała je tracić? Wcześniejsza walka pomogła jej przeżyć kolejne trzy lata. Teraz nie było innego wyjścia- pomóc mogła tylko chemioterapia..
"Mgła spowija moje zmysły
Nićmi pajęczyny.
Niezniszczalna, nieodwracalna, nieomylna.
Najgorętszy promień słońca
Nie przeniknie przez wilgotne wstęgi.
Nie rozwieje jej żaden podmuch wiatry
Nie ujarzmi żaden jeździec.
Znalazła swoją ofiarę,
więc ją gnęci.
Wie, czego chce.
Miriam
17 luty 1990"
Miriam chciała walczyć, ale z dnia na dzień traciły siły. Było jej coraz trudniej. Jej mama nie chciała przy niej płakać, nie chciała pokazywać jej swoich słabości. Jednak z każdym dniem coraz trudniej było jej powstrzymywać łzy.
Pewnego dnia nastolatka podjęła drastyczną decyzję- nie będzie dalej kontynuowała leczenia. Rezygnuje z walki z chorobą, ponieważ wie, że nie ma to najmniejszego sensu. Dziewczyna nie chce ostatnich dni swojego życia spędzić podłączona do kabli na szpitalnym łóżku. Rodzice zrozpaczeni decyzją godzą się na nią i pozwalają spędzić ostatnie dni swojej córki tak jak sama to zaplanowała. Najtrudniejsza decyzja ich córki z jaką musieli się zmierzyć.
"Żegnaj kochanie. Pokazałaś nam, co to znaczy ŻYĆ".
,,Listy do Miriam'' wzruszyły mnie i pokazały mi ile warte jest życie. Zdałam sobie sprawę jak kruche jest życie ludzkie i że wszystko zależy tak naprawdę od przypadku, a my możemy jedynie nigdy się nie poddawać i iść przez życie z podniesioną głową. Miriam nie spełniła wszystkich swoich marzeń, ale mimo to uszczęśliwiła tylu ludzi. Uszczęśliwiła również mnie, bo dzięki lekturze tej książki doceniam swoje życie o wiele bardziej, niż wcześniej i staram cieszyć się z małych rzeczy. Nie wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji w jakiej znalazła się młoda dziewczyna. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie ogromu bólu i rozpaczy jaki towarzyszyłby mi w chwili diagnozy. Na pewno chciałabym spędzić te ostatnie chwile tak, abym na łożu śmierci powiedziała z uśmiechem na ustach, że lepszego życia nie mogłam sobie wyobrazić i że jestem spełniona.
Książkę polecam wszystkim. Nawet tym o stwardniałych sercach, bo jest to taki typ lektury, który roztopi nawet najgrubszy lód. Powieść zostanie w naszych głowach na naprawdę długi czas. W zaledwie kilkudziesięciu stronach zawarte zostało tyle emocji.. Porusza niezwykle ważny temat obok którego wiele osób przechodzi bokiem, bo po prostu się jego boją. Na szczęście są na tym świecie osoby, które stawiają temu czoła i chcą o tym mówić i udostępniać swoje zapiski. Tak więc polecam z całego serca!