Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lutgard Van Heuckelom
2
7,1/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
134 przeczytało książki autora
148 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dziękuję Ci, Miriam Lutgard Van Heuckelom
6,7
Intymny obraz powolnej, świadomej i bolesnej rekonstrukcji własnego życia po śmierci dziecka. Językiem niemal poetyckim, opisana przez matkę droga wychodzenia z piekła rozpaczy i niepogodzenia ku światłu nadziei i wdzięczności za otrzymane dobro. Niebywałe, że tych zaledwie 80kilka stron uchwyciło swoistą instrukcję składania siebie na nowo... kawałek po kawałku.
Nieoceniona pomoc w przeżywaniu żałoby po bliskiej osobie. Wskazuje kierunek dalszej drogi, pomaga nadać sens wydarzeniom i przeżyciom, daje nadzieję, że nawet po największej tragedii można znowu zacząć cieszyć się życiem.
Serdecznie polecam.
Listy do Miriam Lutgard Van Heuckelom
7,5
Beztroskie nastoletnie życie... Wszyscy je znamy. Każdy z nas starał się korzystać z niego jak najpełniej. Niejednokrotnie z uśmiechem wspominamy czasy, gdy byliśmy jeszcze młodzi i piękni. Kiedy łamaliśmy zakazy rodziców i wymykaliśmy się z domu, by móc obejrzeć spadającą gwiazdę. To wszystko w nas jest i powraca z wiekiem.
Nie dane to było jednak Miriam van Heuckelom. Dziewczynka jako zaledwie czternastolatka przeszła operację guza mózgu. Kolejne dni, miesiące i lata były walką o życie i zdrowie. Czasem bolesnego oczekiwania na to, co nieuniknione.
"Listy do Miriam. Pożegnanie matki z córką" to poruszająca i autentyczna historia śmiertelnie chorej dziewczynki, która z całej siły pragnęła wierzyć, że życie jeszcze się dla niej nie skończyło, że Bóg ma dla niej wielki plan, który musi wypełnić, swoją własną ścieżkę, którą musi podążać...
"Płacz z bólu,
z bezradności,
z głębokiego smutku,
przecież za każdym razem płacz to taka ulga."
Miriam nie poddawała się mimo wszystko. Chciała walczyć i robiła to! Nie miało dla niej znaczenia jak wiele wysiłku będzie ją kosztować zaczynanie wszystkiego od nowa, szukanie swojego "ja" na nowo, po tym, gdy je straciła. Choroba zabrała jej wszystko... Tylko dzięki ciężkiej pracy Miriam mogła wrócić do formy. Fizycznie nie była już tą samą osobą. Straciła naprawdę wiele. Miała problemy ze wzrokiem i ze słuchem. A także z koordynacją ruchów i równowagą. To jednak, co opisałam to tylko niewielkie pasmo nieszczęść, które spadło na czternastolatkę.
Nie umiem sobie wyobrazić, co bym zrobiła, gdybym nagle dowiedziała się o chorobie swojej, czy może moich znajomych. Miriam i jej matka oddalały się od wszelich kontaktów towarzyskich, co było całkiem zrozumiałe w ich sytuacji. Niezręczna cisza, krępujące pytania... Kto miałby na to ochotę?
Potem okres poprawy. Było lepiej. Zauważalne były widoczne zmiany. Miriam mogła wrócić do szkoły. Mogła znów cieszyć się życiem. Nie patrzyła wstecz. Nie myślała zbytnio o przyszłości, jeśli chodzi o jej chorobę. Miała plany, ambicje i marzenia. Chciała pomagać innym. Zmieniła się przez ten czas. Dojrzała, była wrażliwa na krzywdę innych.
"I WTEDY NAGLE WSZYSTKO POSZŁO NIE TAK..."
Miriam miała wtedy siedemnaście lat. Nawrót choroby był czymś okrutnym. Nastolatka, która pragnęła żyć pełnią życia, znów musiała wrócić w cztery ściany szpitala. Kolejen badania... I wyrok. Wyrok śmieci. Nie ma już żadnej, choćby najmniejszej nadziei...
"Wybieram życie!
Nie podddam się. Będę nadal walczyć aż do gorzkiego końca."
Miriam wciąż chciała żyć. Miała dla kogo żyć. Życie jeszcze się dla niej na dobre nie rozpoczęło, a już miała je zakończyć? Walka z chorobą nie mogła być czymś łatwym. Wcześniejsze zmagania tylko trochę pomogły... Przedłużyły jej życie o całe trzy lata... Teraz mogła już pomóc tylko chemioterapia...
"Mgła spowija moje zmysły
Nićmi pajęczyny.
Niezniszczalna, nieodwracalna, nieomylna.
Najgorętszy promień słońca
Nie przeniknie przez wilgotne wstęgi.
Nie rozwieje jej żaden podmuch wiatry
Nie ujarzmi żaden jeździec.
Znalazła swoją ofiarę,
więc ją gnęci.
Wie, czego chce.
Miriam
17 luty 1990"
Dalej ciągnęły się trudne dni pełne zmagań. Miriam chciała wygrać, ale powoli zaczęła tracić siły. To wszystko było dla niej zbyt wielkim obciążeniem. Już wcześniej ciężko było jej znieść to, że jest naprawdę ciężko chora. Jej matka próbowała być twarda, nie chciała płakać i okazywać swej słabości, a jednak z każdym dniem coraz trudniej było to robić...
Pewnego dnia Miriam podjęła decyzję. Chce skończyć leczenie. Wie, że i tak umrze. Nie ma sensu przedłużać jej życia. Skoro ma je zakończyć to tylko w domu, wśród bliskich. Rodzice niespełna osiemanstolatki byli zrozpaczeni jej decyzją, ale mimo wszystko zgodzili się wypełnić jej wolę. Potem było już tylko gorzej...
"Żegnaj kochanie. Pokazałaś nam, co to znaczy ŻYĆ".
"Listy do Miriam" wzruszyły mnie. Życie całej rodziny w tym jednym momencie, gdy dowiedzieli się o chorobie Miriam, wywróciło się do góry nogami. Każdy z osobna próbował żyć codziennością, choć tak trudną. Każdy z nich próbował trzymać się na powierzchni życia, choć nie było to łatwe. Nie poddawali się! Miriam się nie poddawała! Wierzyła i walczyła do samego końca! Nie spełniła swych wszystkich marzeń, a mimo to tak wielu ludzi uszczęśliwiła.
Polecam gorąco wszystkim. Nawet najtwardsze serca stopnieją pod wpływem emocji i zdarzeń tej króciótkiej zaledwie książki. Pozostanie na długo w waszych sercach i umysłach. Bo ta książka jest wyjątkowa. I porusza naprawdę ważny temat, o którym nie każdy odważyłby się wspomnieć, a co dopiero napisać książkę i udostępnić swoje zapiski. Jeszcze raz - polecam!