Opowieści Niesamowite nr 3 (4) 2012 Jewgienij T. Olejniczak 7,0
ocenił(a) na 64 lata temu Znacznie lepszy numer niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Pismo zaczęło wreszcie wychodzić na prostą drogę, aczkolwiek zdechło na następnym numerze. Którego nie mam, więc nawet nie sprawdzę, czy jakość wciąż się podnosiła.
Pomijając bełkotliwy fragment kryminału Monsa Kallentofta, stanowiący zaprzeczenie reklamy książki (po jego lekturze z większą chęcią sięgnę po instrukcję obsługi pompy cyrkulacyjnej niż po to dziwo),a także absolutnie zbędną relację z Polconu we Wrocławiu, praktycznie tekst w tekst jest więcej niż dobrze.
"Druga szansa" Kułakowskiej ładnie eksploruje wątek wymiaru snów, rządzonego przez Bastet. "Babcia" Agnieszki Chodakowskiej-Gyurics, mimo że oparta na dość popularnym pomyśle, potrafi wzruszyć prostotą potraktowania tematu i krągłością języka. Troszkę słabiej wypada "Dobranoc" Januszewskiej, z podobnie popularnym pomysłem, tyle że potraktowanym z mniejszą finezją. Szczęście, że tekst jest krótki. Dobrze też czyta się "Jezioro" Iwony Jensz-Stawowczyk (fobia przed wodą i mąż uwielbiający żagle),a wręcz bardzo dobrze "Głos morza" Jarosława Klonowskiego. Opowiadanie - interesująco klimatyczne, mroczne, z lekkim tchnieniem Lovecrafta, choć i z lekkimi potknięciami stylistycznymi - zostało potem rozszerzone w powieść i wydane w 2016 roku przez wydawnictwo Perspektywa.
Niestety, po bloku tekstów dobrych i bardzo dobrych - z wyłączeniem pominiętego w tej wyliczance "W potrzasku" Kyrcza, rzeczy ani fantastycznej, ani w ogóle ciekawej (seryjny morderca zakochuje się w pasażerce pociągu) - następuje blok, za przeproszeniem, odrzutów. Rozczarowuje Olejniczak ze "Spotkaniem" (sążniste opisy życia dzieciaka w czasach Świętopełka, jego wychodzenie z wioski, ogólnie otoczka, po czym - chlup!, i puenta nie z tej bajki, wrzucona byle jak). Denerwuje Owczyńska z niejasnym, bełkotliwym "MotHelL" (kierowca nocuje w motelu, który... no, ma balujące duchy, albo mszę satanistyczną, albo w ogóle jest Piekłem). Irytuje Szlachetko z uciętym ni w pięć, ni w dziewięć, niedorobionym "Naszyjnikiem", wcale niekoniecznie mającym związek z elementami nadprzyrodzonymi. Tak samo zresztą irytują "Śmieszny Franio i czarny pies" Jana Tulika (co to za pies? co to za wypadek? czemu hycel miałby mieć związek z intrygą?) oraz "Pora milczenia" Jana Żerańskiego (doprawdy, trudno uporać się z logiką pomysłu obejmującego śmierć małżonka).
Szczęśliwie Enerlich nie próbowała już udawać, że pisze prozę, i wylądowała na końcu numeru, z opowieścią o Erichu Sobottce, obok w miarę zgrabnego eseju o Wiśniewskim-Snergu.
Gdyby nie ten kłąb kiepskich opowiadań, nadgryzający satysfakcję płynącą z lektury wcześniejszych tekstów, to możnaby nie uwierzyć, że ma się w rękach twór wypączkowany z "Czwartego Wymiaru"...