Wróżby z koronek Brunonia Barry 5,6
ocenił(a) na 55 lata temu Niezbyt mi przypadła do gustu. Ja rozumiem, o co chodziło autorce i dlaczego główna bohaterka była jaka była, czyli taka niewyraźna, apatyczna, taka, jakby i była i nie była jednocześnie, a rzeczy wokół niej się po prostu działy - ona była ich częścią, ale cały czas jakby stała obok. Pomysł jest ok, ale moim zdaniem Towner była "taka" właśnie aż za bardzo. Czytałam już powieść z tym samym wątkiem, gdzie główną bohaterkę spotkało to samo, co Towner, a jednak była lepiej wykreowana, miała jakiś charakter, a tutaj...? Tego mi brakowało.
Cała lektura mi się dłużyła i była napisana w taki sposób, że jak dochodziłam do jakiegoś zwrotu akcji, gdzie działo się coś strasznego, groźnego, szybkiego, to ja nie wiedziałam o tym... Dopiero tak pod koniec takiego wydarzenia uświadamiałam sobie, że tu się coś zadziało, np. że ktoś kogoś zaatakował. Nie wiem, czy rozumiecie, o co mi chodzi. Ta książka jest tak apatyczna, że nawet czytając o ataku, który właśnie się dzieje, leje się krew, zagrożenie życia itd, ja nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to właśnie się dzieje!
Książka nie jest jakaś bardzo zła. Traktuje o ważnych sprawach i doceniam to, że autorka starała się widzieć świat oczami Towner, ale można to było zrobić w bardziej przystępny sposób. Autorka trochę z tym przesadziła.
Widać, że autorka duży nacisk kładzie na relacje w rodzeństwie, relacje z matką, a szczególnie relacje bliźniaków. Dlatego polecam tym, którzy mają bliźniaka albo są bardzo blisko ze swoim rodzeństwem, może Wy będziecie lepiej umieli wczuć się w historię Towner.