Dość ciekawy romans, choć przyznam, że nie zrozumiałam wszystkiego. Tzn. nie zrozumiałam prawa spadkowego w Szkocji, wg którego zmarły krewny złośliwie zostawił majątek Bankowi Szkocji i gdyby ktoś nie kupił majątku do jakiegoś momentu, to spadek przechodzi na tych spadkobierców, mimo że krewny sobie tego nie życzył. Do tego ten majątek w gruncie rzeczy należał do spadkobierców jak byli dziećmi, ale wredny krewny jakoś go ukradł, a dzieci z niego wypędził (chodziło o dom i ziemię). Czytałam tę książkę kilka razy i nigdy nie udało mi się tego zrozumieć. Nie wiem czy autorka tak sobie wymyśliła, czy tam faktycznie jest/było takie dziwne prawo?
A tak to książka jest o tym, że ziemię (w Szkocji) zamierza kupić bogacz z USA, zburzyć miasteczko, które stoi na tejże ziemi i zrobić na nim pole golfowe. Spadkobiercy i mieszkańcy (tj. dzierżawcy) nie mogą się z tym pogodzić i porywają bogacza, z zamiarem przetrzymania go do czasu, gdy minie czas na kupno i spadkobiercy otrzymają, a raczej odzyskają swój majątek. Chodzi o miesiąc czasu. Ma go pilnować Elgive (jedna ze spadkobierców).
Jak na tego typu przedsięwzięcie Elgive w ogóle się nie postarała o odrobinę dyskrecji czy tajemniczości. Pokazała Douglasowi swoją twarz i opowiadała mu o sobie bez opamiętania. Nawet z jakiegoś nie zrozumiałego powodu postarała się o to by przeczytał jej pamiętnik (?). Cała ta historia jakoś niespecjalnie trzymała się kupy, bo np. Elgive była umówiona z innymi porywaczami, że będzie co drugi dzień kontaktować się z nimi przez radio. Douglasowi (porwanemu) udało się przejąć mikrofon, więc Elgive wpadła w panikę, bo reszta porywaczy w przypadku braku kontaktu miała przyjść do kryjówki. Wystarczyło poczekać na nich pod drzwiami, bo kryjówka była na odludziu i nikt nigdy tamtędy nigdy nie przechodził. Więc to nic takiego, a reakcja była jakby się już wszystko miało wydać.
Douglas to niestety podręcznikowy przykład syndromu sztokholmskiego.
Usilnie omijając te szczegóły, romans jest fajnie opisany, więc z tego powodu taka wysoka ocena.
"Jeśli w tym sezonie masz czas na przeczytanie tylko jednej książki, niech to będzie Ogród Kamiennych Kwiatów. Jest to jedna z tych rzadkich, głębokich historii, które porywają już od pierwszej linijki tekstu. Kathleen Eagle"
I tak właśnie było ze mną, książka porwała mnie czytałam ją w pociągu na dworcu, w domu .... pożyczyła mi ją koleżanka ale po przeczytaniu kupiłam ją sama i mam do dziś wracam do niej. Jest cudownie napisana językiem w który można się wczuć, ze cała historia jakby toczyła się obok nas. Piękna historia - ludzka. Wiele emocji, wspaniałomyślności, romansu i czarnego humoru.
Zachęcam do przeczytania - bo naprawdę warto.