Nigdy nie mów do Boga: 'Tylko nie to', przyjmij pokornie to, co On uznał dla nas za najlepsze
Najnowsze artykuły
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Spotkanie“ Agnieszki PtakLubimyCzytać2
- ArtykułyŚwiętujemy Dzień Ziemi 2024. Oto najciekawsze książki dla każdego czytelnikaAnna Sierant17
- ArtykułyPokaż książkę, zgarnij kawę! Lubaszka łączy siły z Wydawnictwem W.A.B i UroborosLubimyCzytać2
- Artykuły„Muzea to miejsca cudów w zasięgu ręki” – wywiad z Thomasem Schlesserem, autorem książki „Oczy Mony”LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jan Dobraczyński
68
6,6/10
Urodzony: 20.04.1910Zmarły: 05.03.1994
Polski pisarz i publicysta, uczestnik kampanii wrześniowej i powstania warszawskiego, generał brygady, poseł na Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej I i IX kadencji, działacz katolicki współpracujący z władzami PRL.http://jandobraczynski.pl/
6,6/10średnia ocena książek autora
1 249 przeczytało książki autora
1 674 chce przeczytać książki autora
53fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Rozdarty kościół. Szkice historyczne z XIV w. - poł. XVI w.
Jan Dobraczyński
8,5 z 2 ocen
6 czytelników 0 opinii
1970
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Byłoby dobrze, gdyby człowiek nie cierpiał. Ale jak mu jest źle, to go boli...I wtedy buntuje się przeciwko złu...Zrobić dobrze może tylko t...
Byłoby dobrze, gdyby człowiek nie cierpiał. Ale jak mu jest źle, to go boli...I wtedy buntuje się przeciwko złu...Zrobić dobrze może tylko taki, co się zbuntował przeciwko złu.
8 osób to lubiCzym jest miłość? Odczuwaniem siebie? Odnajdywaniem prawdy w drugich? Czy też miłość jest czynnikiem równowagi świata, bez którego świat sto...
Czym jest miłość? Odczuwaniem siebie? Odnajdywaniem prawdy w drugich? Czy też miłość jest czynnikiem równowagi świata, bez którego świat stoczyłby się w przepaść chaosu i musiałby zginąć?
4 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Niezwyciężona Armada Jan Dobraczyński
6,0
Od razu chciałbym uspokoić czytelników, którzy od literatury marynistycznej dostają choroby morskiej, że w przypadku "Niezwyciężonej Armady" nie mają się czego obawiać. Część akcji powieści toczy się co prawda na morzu, ale stosunkowo niewielka i – co więcej – nie tyle na pokładzie statku, ile pod nim, w kajucie któregoś z jej bohaterów – albo Brychta, kapra służącego pod polską banderą, albo Bardolfa, poddanego królowej Elżbiety .
Wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł, nie jest to też powieść batalistyczna – opis przebiegu wyprawy floty hiszpańskiej na Anglię w 1588 roku został zredukowany do kilku scen – jak gdyby jedna sprawna akcja Anglików z użyciem branderów (stateczków wypełnionych materiałami łatwopalnymi) zadecydowała o klęsce najeźdźców.
Nie mogło jednak być inaczej, skoro to katolickim obrońcom Anglii poświęcona jest powieść Jana Dobraczyńskiego, a oni wszak strzegli głównie wybrzeża, nie byli natomiast kierowani do walki na morzu. Jako że inwazja na Wyspy została ostatecznie udaremniona, więc też rola takich panów angielskich, jak sir Francis Norton (zdaje się – postaci fikcyjnej, ale historycznie prawdopodobnej) – ograniczała się do czekania. Przy czym w ich przypadku było to czekanie pełne zmagań wewnętrznych, musieli bowiem oni sobie odpowiedzieć na pytanie, po której stronie stanąć: Elżbiety, „wszetecznicy babilońskiej”, jak głosiły broszurki przemycane z Rzymu, zresztą rzeczywistej prześladowczyni Kościoła katolickiego w Anglii, czy też króla Filipa, co prawda wiernego papisty, ale też władcy imperialnego, zmierzającego do podporządkowania sobie ich ojczyzny.
Trzeba przyznać, że Dobraczyńskiemu udało się przekonująco przedstawić niejednoznaczność tego wyboru. Czytelnik ma okazję zapoznać się z różnymi strategiami obranymi przez katolików w Anglii w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XVI wieku. Właściwie każda z nich nosiła na sobie znamię tragizmu, bo zawsze wiązała się z konfliktem najważniejszych wartości wyrażanych przez tożsamość narodową i tożsamość religijną. Z jednej strony groziło im religijne lub narodowe zaprzaństwo, a z drugiej – absolutyzacja jednej z tych tożsamości i pewien rodzaj pozbawionego skrupułów dogmatyzmu.
Nie do końca jestem przekonany, czy autor do końca zapanował nad przyjętą przez siebie perspektywą narracyjną: początkowo jej ośrodkiem jest Hugh Palmer, młody jezuita, oderwany do pasjonującej go lektury pisarzy starożytnych i rzucony w wir przerastających go wydarzeń historycznych, obcych mu i niezrozumiałych dla niego, później opowieść koncentruje się wokół pary zakochanych: córki sir Nortona, Alex, i jej anglikańskiego narzeczonego Ryszarda, a także samego Nortona. Nie wydaje mi się, aby to poszatkowanie całościowej perspektywy było zamierzone – fabuła stała się przez to dosyć meandryczna i czytelnik może czuć się z lekka zdezorientowany, nie wiedząc do końca ku czemu zmierza.
Niemniej jest to interesująca powieść – również za sprawą wprowadzenia do niej takich postaci, jak William Shakespeare, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, czy Robert Southwell, wybitny poeta metafizyczny, autor wiersza "Burning Babe", spopularyzowanego w Polsce przez tłumaczenie Stanisława Barańczaka. Zabawne, że twórczość Dobraczyńskiego, tego na wskroś (mimo zupełnie niekomunistycznej i niemarksistowskiej proweniencji) PRL-owskiego pisarza, ma szansę przetrwać. W każdym razie dobrze się starzeje. I dobrze się o tym przekonać.
Listy Nikodema Jan Dobraczyński
7,7
Ciekawa powieść o życiu Chrystusa. Język jakim jest napisana dla niektórych może być zbyt wzniosły, wręcz patetyczny, ale dzięki temu pozwala odczuć emocje związane z wydarzeniami kiedy Chrystus stąpał po Ziemi. Polecam nie tylko do czytania, ale również słuchania na YT, gdzie w przekładzie p. Mariusza jeszcze bardziej zanurzamy się w te wydarzenia. Ta historia, głos lektora i muzyka w tle tworzy niesamowitą całość.