Bardzo poruszyła mnie ta książka - szczera i brutalna do bólu opowieść ojca o dwóch niepełnosprawnych synach, jego nadziejach, lękach, tłumionej frustracji i rozpaczy oraz myślach o zakończeniu wszystkiego. Niech nikogo nie zmyli sielankowa okładka. Tytułowe: Tato, gdzie jedziemy? nie może mi wyjść z głowy. Wstrząsające!
Wcale nie trzeba wielu słów by powiedzieć bardzo dużo. Wcale nie trzeba "wielkich" słów by mówić rzeczy najistotniejsze
Ta książka jest tego genialnym dowodem. Na początku zaznaczę tu że pojawia się tu często słowo "upośledzony" w odniesieniu do osób z niepełnosprawnością fizyczną i umysłową . Słowo które jak się dowiedziałam "wyszło" z oficjalnego użycia kilka lat temu, jako nacechowane pejoratywnie. Książka została wydana jednak w 2008 więc takiego słowa używa tłumacz. Nie wiem jakie słowo jest w wersji oryginalnej. Nie znam francuskiego, nie wiem jakie konotacje ma użyte w oryginale itd. Pisze o tym tylko po to by czasem nikogo to nie zraziło bo ta książka jest pełna czułości i empatii - w końcu napisał ją ktoś kto wie, ojciec dzieci niepełnosprawnych. I całą pewnością napisał ją po to by skłonić do refleksji - głównie nas "normalnych" Forma jest genialna. Mimo że książka liczy 173 strony to czyta się to nieco ponad pół godziny gdyż nie ma dużo tekstu na pojedynczej stronie. Poszczególne wpisy - rozdziały są czasem na stronę a czasem pół, 3 to chyba maks. Niby tak krótko ale jednocześnie tak bardzo w punkt
Wiem że nie każdy po taką książkę sięgnie bo temat niełatwy , taki uwierający ale nie bójcie się tej książki. Nie jest ani dołująco, przytłaczająco ani moralizatorsko pompatycznie. Jest czasem a nawet często niesamowicie zabawnie, humoru tu naprawdę nie brakuje. Jest to jednak humor nie pod znakiem "pusty śmiech", tylko taki który skłania do refleksji, który wymusza na czytelniku przemielenie treści
Poczucie humoru wiadomo indywidualna rzecz - mnie przekonuje ten sposób opowiedzenia tej historii. Przekonuje w pełni, a więc 10/10
"Nie należy sądzić że śmierć dziecka upośledzonego nie jest smutna. Jest równie smutna jak śmierć dziecka normalnego. Straszna jest śmierć osoby, która nigdy nie zaznała szczęścia, która na krótko przyszła na świat tylko po to, żeby cierpieć. I trudno zachować wspomnienie uśmiechu takiej osoby"