Większość zwierząt nigdy nie zapomina okazanego im serca. To jest dla nich naprawdę ważne. W niczym nie przypominają ludzi, którzy, choćbyś ...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński1
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać2
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Vicki Myron
2
6,7/10
Pisze książki: literatura piękna, biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzona: 1947 (data przybliżona)
Amerykańska pisarka i bibliotekarka. Dyrektor Biblioteki Publicznej Spencera przez ponad 20 lat.https://www.deweyreadmorebooks.com/
6,7/10średnia ocena książek autora
731 przeczytało książki autora
597 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Dewey. Wielki kot w małym mieście
Vicki Myron, Bret Witter
6,7 z 482 ocen
952 czytelników 86 opinii
2008
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Łatwo jest się poddać i odpuścić sobie cały dzień. A kiedy zaczniesz odpuszczać sobie całe dni, dokąd Cię to zaprowadzi?
5 osób to lubiAnioły są między nami i pomagają nam się rozwijać. Wierzę w "momenty nauki", dzięki którym - jeśli nasze oczy i serca są otwarte - możemy si...
Anioły są między nami i pomagają nam się rozwijać. Wierzę w "momenty nauki", dzięki którym - jeśli nasze oczy i serca są otwarte - możemy się wiele dowiedzieć o życiu. Anioły sposobności - jak je nazywam - przybierają różne formy. Przychodzą jako osoby ważne dla nas, ale również pod postacią przypadkowo napotkanych ludzi.
5 osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Dewey. Wielki kot w małym mieście Vicki Myron
6,7
Ta książka mogłaby być objawieniem każdego miłośnika książek i kotów - opowiada przecież o kocie z biblioteki. Mogłaby, gdyby została napisana przez kogoś innego, bardziej obeznanego z warsztatem literackim. Moim zdaniem nie broni się zupełnie, a to za sprawą sentymentalizmu i ckliwego, dość topornego języka. A wychwalanie jednego kota pod niebiosa i zawdzięczanie mu wszelkiego dobra jakie dotyka całe miasteczko może w końcu zacząć męczyć. Osobiście nie wątpię, że Dewey był uroczy, ale przypisywanie mu zasług za wzrost gospodarczy czy ogólne poprawienie się warunków życia w Spencer to chyba jednak troszkę za dużo.
Książkę kupiłam ze względu na jej okładkę i opis. Chciałam czytać o kocie, a im dalej tym mniej opisów samego Deweya, a co raz więcej o tym jakim wspaniałym miejscem jest Spencer w Iowa...
Zmęczyła mnie ta książka.
Dewey. Wielki kot w małym mieście Vicki Myron
6,7
Pozycja ta łączy moje dwie ukochane rzeczy: książki i koty. Dodatkowo niewątpliwym jej atutem była niesamowita wyjątkowość wspominanego w tytule kota. Trudno uwierzyć, że książka opowiada prawdziwą historię.
Dewey był kotem odważnym, przyjacielskim i niezwykłym. Właściwie tak można opisać każdego kota w końcu każdy jest inny. Ale Dewey był właściwym futrzakiem na właściwym miejscu. Wszechświat musiał się bardzo postarać aby poukładać wszystko w tak zmyślny sposób.
Jednak nie jest to tylko książka o rudym kotku. Autorka wykorzystała historię swojego czworonożnego przyjaciela do opowiedzenia swojego życia. A to wcale nie było kolorowe i wspaniałe. Nie odmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie znalezienia kotka, ale na pewno trochę się poprawiło. Opieka nad zwierzęciem trochę jej pomogła i niewątpliwie była największą przyjaciółką Deweya.
W obie historie wpleciono również dużo opisów stanu Iowa i miasta Spencer. Z opisów tych można wywnioskować jak bardzo przywiązania do swojego miasta jest autorka. Jak bardzo ceni historię miasta i jak zależy jej na jego mieszkańcach.
Książka była wspaniałą rozrywką. Momentami śmiałam się głośno, a w czasami ze wzruszenia łza spłynęła mi po policzku. Jednak zakończenie wycisnęło ze mnie mnóstwo łez. Mówiąc kolokwialnie, ryczałam jak bóbr. Nie chodzi tylko o śmierć zwierzęcia, ale też o jego pożegnanie.
Wnioski z lektury są takie, że nawet takie maleńkie istnienie może mieć ogromny wpływ na otaczający świat.