Hunter Stockton Thompson (ur. 18 lipca 1937, zm. 20 lutego 2005) – autor książek i dziennikarz. Piewca i jedna z czołowych postaci stylu dziennikarskiego określanego mianem gonzo, będącego nową formą pisania bardzo subiektywnych relacji pomieszanych z fikcją i autentycznymi odczuciami autora tekstu, ikona kontrkultury lat 60.
Pisywał dla największych czasopism amerykańskich New York Timesa, Rolling Stone Magazine, Playboya.
Czemu lęk? Czemu odraza? Nie mam pojęcia. Chyba tylko, żeby tytuł był chwytliwy marketingowo. Na podstawie został nakręcony film, kultowy w pewnych kręgach, który zacząłem oglądać, z nieznanych mi teraz przyczyn nie dokończyłem, i tak zostało. Pewnie kiedyś zobaczę w całości. Wracając, rzecz opowiada o wycieczce do Las Vegas a w tym o chlaniu, ćpaniu i robieniu rozmaitych głupot. Za młodego człowiek odwalał podobnie, może nie na taką skalę, ale różnie bywało, ale żeby z tego robić książkę? W realu się przeżywa, potem miło wspomina, w druku niestety tylko nudzi. Niby wartością dodaną mogłyby być jakieś uwagi wrzucane mimochodem, w dygresjach, ale to wszystko pierdoły. Chyba, że to reportaż i autor chciał się pochwalić jakim by kozakiem. No to zieeeew.
Zmarnowałem czas.
Wysłuchałem w świetnej interpretacji Miłogosta Reczka. Jego teatralne wpisywanie się w narrację było mistrzowskie. Chyba to jedyny powód dla którego warto tej wydmuszki posłuchać. Czytanie odradzam zdecydowanie.
3/10
„Dzikie karty” to bez wątpienia ciekawy i warty uwagi projekt George’a R. R. Martina. Akcja rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której za sprawą tajemniczego wirusa część ludzkości zdobyła nadnaturalne moce. Niestety, nie dla wszystkich był on korzystny, powodując śmierć wielu osób. To dość prosty pomysł, ale w gruncie rzeczy musiał taki być, jako że przynajmniej pierwszy tom to zbiór opowiadań różnych autorów, z których każdy dopisuje swój fragment historii.
I naprawdę BARDZO lubię sam koncept na te opowieści. To jak profesjonalny role play, w którym różni twórcy mogą pokazać swoje umiejętności i nie tylko bawić się wspólne, ale też bawić czytelnika. Z tym że im dłużej czytałam tę książkę, tym większe znudzenie czułam. Mimo tego, że teksty pisało wielu autorów, styl i podejście do historii było dość podobne (a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie),a pojedyncze historie niby były powiązane ze sobą, ale jednak trochę nie. Ten tytuł zdaje się stać w rozkroku pomiędzy tradycyjną antologią a powieścią, przez co ani nie bawił mnie krótkimi, treściwymi formami, ani dłuższą, rozbudowaną i spójną historią.
Ostatecznie, niestety, samej końcówki nie doczytałam, a raczej po prostu ją „przejrzałam”, bo w innym przypadku pewnie utknęłabym z tą książką na miesiąc, nie mając w ogóle ochoty na dalsze czytanie. Jednocześnie nie mówię „nie” samemu cyklowi. Dokupiłam tom drugi i chętnie sprawdzę, czy tam z tego konceptu bardziej klaruje się jakaś jednolita historia. Mam nadzieję, że nie będę żałować decyzji i na razie chcę głównie, aby ten czerwiec 2023 czytelniczo już się skończył, bo tylu DNF-ów już chyba dawno nie miałam…