Czarny zamek. Rouletabille na wojnie 1 Gaston Leroux 8,3
ocenił(a) na 83 tyg. temu Jeżeli kojarzycie „Upiora z opery” to znak, że z Gastonem Leroux mieliście już w swym czytelniczym życiu do czynienia. Ja nie zabrałam się jednak za największy z klasyków Autora, lecz podążyłam zupełnie nieznaną mi serią, którą okazała się połączeniem kryminału z powieścią przygodową. Cykl, o którym tu mowa to seria o dziennikarzu paryskiej gazety Josephie Rouletabille, a ja jak się okazuje zaczęłam swoje spotkanie z tą klasyką kryminału francuskiego od czwartej części zatytułowanej „Czarny zamek. Rauletabille na wojnie cz. 1”.
Bardzo lubię takie czytelnicze podróże w nieznane, gdyż jest to często okazja do poznania Autorów i gatunków, którzy z pewnością mogą zaskoczyć. Taki właśnie jest „Czarny zamek”, który czytało się wyśmienicie, chociaż jest to powieść z początku XX wieku, więc zarówno sposób pisania i język jest tu odrobinę odbiegający od współczesnej formy. Zarówno jednak za sprawą uwspółcześnionej tłumaczenia, jak i ciekawej fabuły tę powieść detektywistyczną czytało mi się wyśmienicie.
No właśnie – chociaż wskazałam, że to powieść detektywistyczna, to jednak główny bohater cyklu nie ma nic wspólnego z szeroko pojętym aparatem opresji. Rouletabille jest dziennikarzem i to właśnie on zostaje wysłany przez swoją gazetę wprost do Bułgarii, aby z pozycji naocznego świadka zrelacjonować przebieg wojny bułgarsko-tureckiej. Jeśli jednak myślicie, że w istocie to właśnie ten cel będzie prześwięcał podróży Josepha to jesteście w błędzie. On wprawdzie wyruszy wprost na front, jednakże czynić to będzie nie tyle z dziennikarskiej ciekawości, to kierując się porywem serca. Tak się akurat składa, że Rouletabille jest wręcz ślepo zakochany w córce pewnego bułgarskiego generała – Iwanie Wilczkow i to właśnie za nią podąży wprost w oko cyklonu. Kiedy bowiem jej ojciec zostaje zamordowany, a z jego posiadłości wykradziony jest pewien kuferek, który kryje w sobie dokumenty wagi państwowej, podejmie się trudu ich odzyskania. Szybko również się okaże, że nie tylko dokumentów będzie poszukiwał. Morderca starego generała, Gawłow, zwany też Kara Selimem, wraz z kufrem porwie Iwanę i będzie ją przetrzymywał w mrocznym Czarnym Zamku. Rouletabille zrobi zatem wszystko, aby dotrzymać słowa i podejmie się misji odzyskania zarówno wybranki swego serca, jak i jej rodowych pamiątek. Czy jego misja się powiedzie? Czy zdoła uratować miłość swego życia z rąk kata? Może tak, może nie😊.
Jedno jest pewne – perypetie Francuza śledzi się z przyjemnością. Akcja jest wartka, a dodatkowo naprawdę sporo tu się dzieje. Ta powieść jest też zachowana w takim dość mrocznym klimacie, odrobinę jak z powieści gotyckie, co wyraźnie widoczne jest już w tej części akcji, która rozgrywała się będzie w samym Czarnym Zamku. Leroux mistrzowsko buduje tu atmosferę grozy, potęguje tajemnice, które posiadłość kryje w sobie, a dodatkowo serwuje swoim bohaterem liczne zwroty akcji, które sprawiają, że odkrywanie sekretów samego Gawłowa, w równie tajemniczym jak jego właściciel gmaszysku, podbija stale ciekawość czytelnika.
Nie zabraknie tu również dramatyzmu wywołanego damsko-męskimi relacjami. To że Rouletabille zrobi wszystko dla ukochanej to jedno, a drugie to postawa samej jego wybranki, która jak na kobietę przystało zmienna jest jak pogoda w marcu i wreszcie kroczący za nią wianuszek jej adoratorów też nie pozostanie bez wpływu na przebieg akcji tej powieści.
Leroux wodzi zatem czytelników za nos, prowadzi ich przez labirynt kłamstw, intryg i manipulacji, aż do zaskakującego finału, który choć rozwieje jedne wątpliwości, to pozostawi następne, jak na właściwe zakończenie powieści w częściach przystało.
Wreszcie, wartością dodaną tej powieści jest sam jej kontekst historyczny jakim jest wojna bułgarsko-turecka. Chociaż stanowi ona w tej części jedynie tło akcji, to jednak Autor przemyca tu garść informacji, które uzupełnią wiedzę historyczną czytelników. Motyw wojenny staje się też okazją do zwrócenia uwagi na kwestie związane z patriotyzmem, lojalnością i zdradą.
I na zupełny już koniec wisienka na torcie – cała powieść jest bogato ilustrowana grafikami z początku XX w. Jest ich całkiem sporo i z pewnością uatrakcyjniają one lekturę.
Jeśli zatem tak jak dla mnie „Czarny zamek” byłby Waszym pierwszym spotkaniem z serią Gastona Leroux o Josephie Rouletabille, to zachęcam do lektury, tym bardziej jeśli literatura detektywistyczna jest bliska Waszemu sercu. Ja polecam i dam znać jakie będą wrażenia po części drugiej.
Leroux wodzi zatem czytelników za nos, prowadzi ich przez labirynt kłamstw, intryg i manipulacji, aż do zaskakującego finału, który choć rozwieje jedne wątpliwości, to pozostawi następne, jak na właściwe zakończenie powieści w częściach przystało.
Wreszcie, wartością dodaną tej powieści jest sam jej kontekst historyczny jakim jest wojna bułgarsko-turecka. Chociaż stanowi ona w tej części jedynie tło akcji, to jednak Autor przemyca tu garść informacji, które uzupełnią wiedzę historyczną czytelników. Motyw wojenny staje się też okazją do zwrócenia uwagi na kwestie związane z patriotyzmem, lojalnością i zdradą.
I na zupełny już koniec wisienka na torcie – cała powieść jest bogato ilustrowana grafikami z początku XX w. Jest ich całkiem sporo i z pewnością uatrakcyjniają one lekturę.
Jeśli zatem tak jak dla mnie „Czarny zamek” byłby Waszym pierwszym spotkaniem z serią Gastona Leroux o Josephie Rouletabille, to zachęcam do lektury, tym bardziej jeśli literatura detektywistyczna jest blika Waszemu sercu. Ja polecam i dam znać jakie będą wrażania po części drugiej.