Kanadyjska psycholożka kliniczna oraz psycholożka zajmująca się rozwojem człowieka, profesorka, dziennikarka i autorka książek. Pisze porady w kolumnie "Problem Solving" w czasopiśmie "The Globe and Mail" oraz prowadzi blog "The Open Mind" dla "Psychology Today".http://www.susanpinker.com/
Już zaczyna się zabawnie. Autorka opisuje pracę swojego ojca (częste niekomfortowe wyjazdy, dźwiganie ciężkich worków etc) i pyta 'ile kobiet naprawdę chciałoby tak pracować?' Ja więc zapytam: ile mężczyzn tak naprawdę chciałoby tak pracować? I czy to nie jest często brak wyboru, a nie wybór sam w sobie?
Ogólnie ktoś w opiniach wspomina o ciągłych fejspalmach i z tym się zgadzam. Przeczytałam całość i jest to niemerytoryczny stek bzdur o ktorych najlepiej szybko zapomnieć. I pamietajcie, nie ulegajcie presji, by być silną i niezależną - bo to presja, niszcząca presja, która burzy naturalny porządek rzeczy. Ble.
Smutno patrzeć na to jak jedna kobieta z całej siły pragnie inne kobiety przekonać, że tak naprawdę wyboru nie mają. Że wmawia im się, że mają wolny wybór, by je zniszczyć i za jego sprawą uczynić więźniami.
Inna kwestia to stronniczość autorki i wykorzystywanie nie mających tak naprawdę znaczenia faktów do udowodnienia tezy. Przeinaczanie faktów jest w tej książce nagminne. Wiele kwestii przypisywanych płci jest tak naprawdę podyktowane warunkami społecznymi i wychowaniem, ale kij z tym, autorka ma to gdzieś i wykorzystuje je, by udowodnić swoje niedorzeczne założenia.
Mimo to, uważam, że książkę warto przeczytać - tezy Pinker są często przywoływane w literaturze. A żeby móc odnieść się do czegoś krytycznie, trzeba to znać.
I na okładce mamy też: 'książka solidna merytorycznie, doskonale napisana i niezwykle przekonywujaca'. Zabawne, gdyż jest dokładnie na odwrót.
Książka przedstawiana jako polemika z Płcią mózgu tak naprawdę jest niewiele lepsza pod względem merytorycznym. Rozczarowuje tym mocniej, że autorka jest psychologiem i badaczką, a nie pierwszym lepszym z brzegu pismakiem. Niestety - książka cierpi na "z góry założoną tezę" i przez to trudno było mi ją czytać, bo ciągle przerywałam sobie "fejspalmami" na zmianę z wygłaszanymi z rozpaczą "jak możesz wysuwać takie wnioski z tego co napisałaś dwie strony wcześniej", "przecież są na to badania" itp. Tak najogólniej autorka skupia się na udowodnieniu tezy, że kobiety tak naprawdę nie chcą robić kariery, a jak chcą to tylko udają, bo głębi swojej kobiecej duszy cierpią. Przypomina wam to konserwatywne pierdololo? Bo mi mocno. Oczywiście - pojawiają się też trafne uwagi (np. że nie uwzględnianie oczywistości pt. kobiety rodzą dzieci prowadzi do zachowań wykluczających płeć żeńską z życia publicznego),ale już szukanie przyczyn takiego a nie innego podziału stanowisk częstości karier itp. sprowadza się do opisywanie historyjek tej i innej kobiety (dowody anegdotyczne bardzo),która tak naprawdę nie chciała, ale czuła się zmuszona. Plus dodanie, że spotkało się wiele takich kobiet. Niestety nie starczyło pani Pinker energii na poszukanie jakieś kobiety, która robi karierę i nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. No, ale to pewnie dlatego, że takie nie istnieją...taa...
Jeśli zaś chodzi o empatię, to Pinker powołuje się na kontrowersyjną (a nie przyjętą i zamkniętą sprawę) teorię Baron-Cohena o autyzmie jako skrajnie "męskim" mózgu (ju noł. Trochę boli brak polemiki (taką jedną na ten temat podaje NeuroBigos, jakby ktoś chciał). W całej książce mnóstwo ogólników nt. co zwykle kobieta chce i robi - autorka odjeżdża od czegoś takiego jak w miarę obiektywne przedstawienie rzeczywistości. Skupia się na biologicznych podstawach zachowań i zapomina dodać coś o tym, że te badania to korelacje, że elastyczność, że wpływ środowiska. Brakuje tutaj analitycznego podejścia. Bardzo.
Oczywiście możemy książkę traktować jako pop psychologiczne przemyślenia psychologicznej badaczki (i tylko w takim obszarze może się sprawdzać),ale trochę żal zmarnowanego tematu.
Wadą (lub zaletą - co kto lubi) jest też "amerykański styl" pisania, polegający na rzewnym "kiedy siedziała w jeansach na podłodze pokoju dziecięcego" albo "kiedy w deszczowy dzień spotkałam..." -dobre w powieściach, irytujące we wszystkim innym