Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein? Eric Powell 7,7
ocenił(a) na 830 tyg. temu Gdy Alfred Hitchcock w 1959 roku zakupuje prawa do ekranizacji powieści Roberta Blocha, środowisko filmowe przeżywa, delikatnie ujmując, wstrząs. I nie ze względu na sam fakt nabycia, o nie; tak odważne, wręcz bezkompromisowe podejście pasuje do działań Hitchcocka doskonale; znany z szeregu głośnych produkcji, odpowiedzialny za sukces wielu z nich, ceniony za talent, zmysł obserwacji i wyczucie, ‘Hitch’ lubił zaskakiwać, eksperymentować, wzbudzać emocje; sięgać po to, co nowe, inne, elektryzujące.
Nie dziwi więc szczególnie, że kiedy broszurowe wydanie książki Blocha wpada mu w ręce, decyduje się przenieść jej fabułę na wielkie ekrany. Decyzja zapada szybko, choć jest bardzo wyważona - Hitchcock wie, że historia mordercy zamieszkującego głęboką prowincję, będzie więcej niż szokująca; pruderyjne lata 50 i 60. XX wieku to nadal lata, gdzie tematy tabu miały się całkiem dobrze, a wieści o szokujących zbrodniach należało zaliczać do - jak powiedziałby przeciętny członek zdrowego społeczeństwa - ‘rzeczy absolutnie nie do pomyślenia’.
I tak właśnie zaczyna się komiks duetu Schechter & Powell. ,,Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?’’ to projekt podejmujący na nowo historię antybohatera ówczesnych zdarzeń. Tytułowy Gein – postać rzeczywista, pierwowzór literackiego Normana Batesa – została zaadaptowana, tym razem, do wersji rysunkowej. Posunięcie o tyle nietypowe, co zaskakująco udane; już od pierwszych stron czuć bowiem, że scenariusz przygotowany przez dwójkę artystów, jest w samej swojej idei strzałem w dziesiątkę: Harold Schechter i Eric Powell stworzyli pozycję fantastycznie wyważoną - coś pomiędzy trzymającą w napięciu powieścią, a lekko fabularyzowanym reportażem, o wyjątkowo dobitnym
wydźwięku.
Taka dwoistość gatunkowa nie przeszkadza mi zupełnie, wręcz przeciwnie; uważam, że obie części wspaniale się uzupełniają. Zadbano o właściwy odbiór ogółu, więc ,,Słyszeliście, co…’’ nie będzie wcale - jak można słusznie zakładać - kolejną wariacją opartą o kanwę fantastycznych plotek i domniemywań.
Autorzy w zasadzie stronią od podobnych środków. Brak tutaj konfabulacji, uciekania się do schematów, ogranych rozwiązań, taniej sensacji, czy epatowania nadmierną brutalnością. Owszem, historia z oczywistych względów jest porażająca, lecz nie tylko w sensie dosłownym; samo zaplecze dokonywanych przez Eda Geina czynów, zostało odpowiednio nakreślone. Schechter w duecie z Powellem, podobnie zresztą jak Bloch i Hitchcock kiedyś, odwołują się do początków, do czynników mający wpływ pośredni i bezpośredni na osobowość, do genezy powstania jednostki silnie zepsutej i zdeprawowanej, wreszcie zaś – do skłonności, których… Oszukać się nie da.
Wspomniałam jednak, że ,,Słyszeliście, co…’’ czyta się niczym powieść, i to prawda. Całość jest świetnie skomponowanym splotem wydarzeń, gęstym od suspensu, ciężkiego klimatu, dusznej atmosfery. Mimo, że historia została przez popkulturę ‘przemielona’ naście (o ile nie kilkadziesiąt!) razy, tak w wersji komiksowej nadal potrafi bardzo mocno zaskoczyć i trzymać w napięciu. Rysunki Erica Powella idealnie uzupełniają całość. Gruba kreska, styl nawiązujący do klasycznych grafik z okresu lat 60., plansze utrzymane w monochromatycznej kolorystyce, czerń i biel wybijająca się na pierwszy plan, gra światłocienia, genialne odwzorowanie mimiki twarzy bohaterów, ich emocji oraz uczuć – mogę tak wymieniać, wymieniać i wymieniać… Ogół po prostu oszałamia!