Filozoficzne badania nad istotą ludzkiej wolności i sprawami z tym związanymi Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling 6,3
Zapowiadało się dobrze. Na początku musiałem wniknąć w bardzo mglistą i ogólną terminologię i wejść w system, który Schelling budował. Dopiero jak znalazłem się w środku i przemyślałem to do końca, zorientowałem się z jakim ubóstwem umysłowym miałem do czynienia. Rozprawa miała być o wolności, a połowa jej treści jest o Bogu. Jest powiedziane, że wolność to możliwość dobra i zła przy czym nie jest wyjaśnione ani jak rozumieć dobro, zło, Boga, światło, ciemność, podstawę boga, naturę boga, naturę stworzenia, wole, a jeśli jest to tak na około i ogólnikowo, że można odnieść wrażenie, że to tylko jedna wielka konstrukcja psychiczna, co już i tak dobrze by z nią było, żeby wyraziła emocje albo stan psychiczny autora, a tymczasem zdaje on się za tym wszystkim chować siebie i swoją treść. Nie ma w ogóle nic na ten temat czym jest wybór, możliwość, konieczność, chcenie, ani jak jest możliwa wolność. A żeby ktoś jeszcze chciał zapytać do jakich doświadczeń czy doznań zmysłowych się to wszystko odwołuje, to odpowiem, że autorowi do głowy by nie przyszło się do tego odwołać, a co dopiero jakiś teorii naukowych. Dzieło w grruncie rzeczy subiektywnie teologiczne i jedyne co można z nim zrobić to albo uwierzyć w abstrakcję wyssaną z palca, albo wytknąć sprzeczności, których nie brakuje. Nie trzeba tu polemizować z Schellingiem, bo sam się gasi ułomnością bezpodstawnych spekulacji, które nie mają żadnych podstaw ani do niczego nie prowadzą. Jeżeli komuś się wydaje, że używanie wielkich słów jest esencją filozoficznej głębi to polecam mu tą lekturę. Dla kogoś, kto chciałby poszerzyć swoje horyzonty to odrradzam, bo wtedy jedynym horyzontem, jaki zastanie będą brudne ściany w zatęchłym pokoiku, którym jest ciasny, katolicki łeb po gówniarsku filozofującego mąciwody.