Dreptakowisko Andrzej Waligórski 7,5
ocenił(a) na 812 lata temu Dreptakowisko Andrzeja Waligórskiego zajmuje honorowe miejsce na mojej ulubionej półce z książkami. Broszurka jest cienka i mocno już sfatygowana wielokrotną lekturą, ale sięgam po nią często i za każdym razem utwierdzam się w swojej sympatii do tej mądrej, zabawnej, jedynej w swoim rodzaju liryki. Za każdym razem czytam wiersze Andrzeja z wielką przyjemnością i z uznaniem dla niezwykłego talentu autora. Podobają mi się świetnie podpatrzone i naszkicowane charaktery ludzkie, przedstwione z humorem, inteligentnie, po prostu c i e k a w i e. Uwielbiam to, że Waligórski nie grał natchnionego wieszcza-proroka, ale pisał w prosty, szczery, niezwykle sympatyczny (czasem autoironiczny) sposób – bez żadnego zadęcia, pretensji i wyniosłości.Genialnie podpatrywał chore, paranoiczne sytuacje (jakże często spotykane w epoce późnego Gomółki, czy wczesnego Gierka) i te jego obserwacje są teraz bogatą skarbnicą wiedzy o ludziach, problemach i nonsensach tamtego czasu. Rzeczy, które były wtedy powszechne, choć dalekie od normalności, on doskonale dostrzegał, w zabawny sposób opisywał, komentował i doskonale puentował.Po prostu wielki szacunek.PS1. Mała liczba ocen Dreptakowiska jest dla mnie smutnym znakiem, że poezja Andrzeja Waligórskiego nie jest obecnie czytana – być może z tego powodu, że nie było chyba wznowień tej poezji i przez to książka nie jest łatwo dostępna. Zainteresowanych, a mających problem ze zdobyciem książki, zapraszam na witrynę www.waligorski.art.pl, gdzie ktoś dużym nakładem pracy postarał się zebrać i zaprezentować twórczość Andrzeja. PS2. W wyrazie sympatii i w uzaniu dla niezwykłego talentu, z jakim Andrzej Waligórski opisywał widzianą przez siebie polską rzeczywistość, postanowiłem sobie wyobrazić, co mógłby napisać teraz, w czasach i-phonów, e-booków i wszechobecnego internetu... Pozwolę sobie poniżej przedstawić to moje wyobrażenie:Don Marinero, rycerz pewien, choć nie był krańcowo ubogi,Nigdy nie kupił zbroi, by w niej uderzać na wrogi.Tarczy też nie miał, ni topora, lub choćby miecza niewielkiego,Więc jak na wrogi miał uderzyć, by nie okazać się lebiegą?Zważywszy te żałosne fakty, rzekł sobie szczerze: „Byku krasy,Od wrogów trzymaj się z daleka, poszukaj sobie ty przyjaciół.”No i pomysłem tym natchniony dni całe, nocki i porankiJął spędzać na www.onet.pl, internetowej szukając kochanki.Lecz miesiąc minął, drugi, trzeci. Rok, potem kwartał, dwa kwartały,A internetowe onetowe dziewczyny zupełnie go ignorowały.Już winić począł kiepskie łącza, już wątpić zaczął w swoje wdzięki,Gdy na www.wp.pl trafił, a tam dopaaadły go panienki.A jedna ślicznie uśmiechnięta :),w sztuce e-flirtu doświadczona,Kusi go kolorowym nickiem i wciąga go w płomienny romans.Nad chłopem jakby wicher powiał i duma wielka go rozpiera.„A niech mnie!” – cieszy się jak głupi. „O kurde, klawo jak cholera!”Lecz czartów wirtualnych sfora – tych, co buszują w internecie,Już na faceta zgina parol, intrygę podłą zręcznie plecie.I już nasz rycerz skasowany, goryczy pełne ma poranki.Na próżno inbox swój przetrząsa. Ni śladu mejla od kochanki.Historii tej to smutny finał, na ciętą puentę przyszła pora,Przyjaciół szukaj w swym powiecie, internet rzuć - na rzecz telewizora.Jeżeli sklecone przeze mnie wierszydło (upiększone kilkoma cytatami z archiwum mistrza) uznacie za niedolne lub niezgrabne, nie zaprotestuję, pokryję to rmieńcem wstydu. Lepszych tekstów poszukajcie po prostu w Dreptakowisku.