Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Louise Erdrich to jedna z moich ulubionych pisarek i ogromnie żałuję, że żadne wydawnictwo w Polsce nie wydaje jej najnowszych książek. A to kawał dobrej literatury. Inteligentnej, chwytającej za serce, prowokującej do myślenia, pouczającej i grającej na emocjach. Future Home of the Living God ma w sobie wszystkie powyżej opisane cechy. To z jednej strony przerażająca dystopijna wizja przyszłości, a z drugiej emocjonalna podróż przez dziewięć miesięcy dojrzewania nowego człowieka w brzuchu matki. To powieść o kobietach, macierzyństwie, a także o kierunku w jakim podąża nasz świat. I choć w wyobraźni autorki świat opanowała epidemia wstecznej ewolucji i rozpad genowy, to zadziwiająco przypominała ona pierwszy rok naszego świata w okresie covidowej pandemii (powieść powstała przed pandemią). I tym bardziej ta książka dawała do myślenia. Tak łatwo odebrać ludziom wolność w imię wyższego celu. Śledzimy drogę Cedar Songmaker, młodej kobiety indiańskiego pochodzenia adoptowanej jako dziecko, która dowiaduje się, że jest w ciąży w tym samym czasie, w którym świat ogarnia chaos. Cedar nawiązuje więź ze swoją rodzoną matką i jej rodziną, odkrywa nieznane cząstki siebie, a przy tym walczy o ratunek dla swojego nienarodzonego jeszcze syna. Była to dla mnie ciężka książka, ze względu na mocny ładunek emocjonalny. Rzadko mi się zdarza aż tak przeżywać główną bohaterkę, a nawet świat powieści. Tutaj drżałam ze strachu o Cedar, czasami tak jak ona miałam nadzieję, a potem ta nadzieja rozpadała się na kawałki. Za to uwielbiam powieści Louise Erdrich. Ich się nie zapomina. Doświadczone emocje zostają na zawsze. Gorąco polecam "Leki na miłość", przynajmniej to można przeczytać po polsku.