(ur. 29 lutego 1948 w Zurichu). Szwajcarski autor znany z rubryki "Business Class" w tygodniku Weltwoche, którą prowadził w latach 1992-2004. Obecnie pisuje dla dzienników Neue Zurcher Zeitung i Tages-Anzeiger. Jest żonaty, mieszka w Hiszpanii i w Gwatemalii. Zanim zdecydował się w 1991 roku zupełnie poświęcić się karierze pisarskiej, pracował jako copywriter i dyrektor kreatywny w agencji reklamowej. Przełomowa dla niego okazała się ksiażka z 1997 roku "Small wordld".http://www.diogenes.ch/leser/autoren/s/martin-suter.html
Bardzo zaciekawiło mnie zarysowanie ogólnej sytuacji. "Montecristo" od samego początku może nas zaintrygować, tak jak to było w moim przypadku. Ciekawy thriller, ze świata bankowców, maklerów giełdowych, dziennikarzy i polityków. Pomimo zakończenia, które jak inni uważają, jest słabo nakreślone, uważam że książka warta przeczytania. Klimat rodem z dobrych teorii spiskowych opisujący skandal finansowy. Gdyby nie zakończenie, otrzymałoby lepszą notę a tak niestety 6/10. Pozdrawiam.
Oj no do tej pozycji to mam wyjątkowo mieszane uczucia. Rozkręcała się baaardzo powoli, co jeszcze bardziej nużyło. Ni to było o fałszywych banknotach, ni to o kręceniu tytułowego filmu. A jeszcze w między czasie znalazło się miejsce na miłość.
Jonas Brand – nasz główny bohater przypadkiem rozkręcił niemały skandal finansowy. Co więcej, w mojej opinii zachowanie Jonasa było tak niedorzeczne ponieważ mając podejrzenia, że bank mógł wyprodukować nakład banknotów z taką samą numeracja kilkakrotnie – on chodził od znajomego do znajomego , a nawet do różnych speców z dziedziny finansów – i rozpowiadał o tym fakcie i swoich domysłach. Tym samym wystawiając się na celownik Państwa. Dał się w prosty sposób omamić co do kręcenia filmu do którego napisał scenariusz a który wielokrotnie był odrzucany i nagle zaczął on się wszystkim podobać więc…. Akcja!
Bohater, żył w lekkiej niewiedzy co do liczebności swoich przeciwników. B ył naprawdę łatwym pionkiem w grze. Sytuacja może trochę odwróciła się za sprawą Maxa – jego przyjaciela.
Podsumowując tę zawiłą historię: thriller faktycznie może i trzymał w napięciu ale nie na tyle aby nie móc się od niego oderwać. Świat bankowców, maklerów giełdowych , dziennikarzy i polityków nie zaciekawiał na tyle mocno jak można by się tego spodziewać. Ponadto tytułowy Montecristo to naprawdę wątek poboczny w tej całej historii.
Ale przyznam, że okładka mnie mocno przyciągnęła i zaciekawiła!