Urodził się w Suwałkach... podobno z komiksem w dłoniach. Bezproblemowo ukończył podstawówkę i liceum ogólnokształcące o profilu plastycznym. Obecnie student III roku na wydziale pedagogiki i wychowania artystycznego - edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych (specjalizacja - grafika warsztatowa) na UWM w Olsztynie.
Pierwsze komiksy rysowane były dla kumpli ze szkolnych ławek, potem było pismo regionalne, komiksy dla firm prywatnych, reklamy i zin komiksowy "Koks". Od niedawna produkuje do magazynu "Produkt"... i tu KRL czuje się najlepiej (nie ma cenzury).
Mimo jego wielkiej pasji, jaką jest rysunek, KRL nie uważa się za rysownika komiksowego, a za scenarzystę - na tym też polu chciałby się dalej rozwijać.
Historie KRL'a to swoiste połączenie marazmu szarych blokowisk i uroku fantastycznych opowieści ze szczyptą Lynch'owskiego niedopowiedzenia. Jako, że ta formuła zdaje się być studnią bez dna, twórca nie zamierza w najbliższym czasie zmieniać stylu.http://krlcomics.blogspot.com/
Ja tam jestem zawiedziony. Autorka miała świetny pomysł i świetnych bohaterów - zarówno głównych jak i drugoplanowych. Po fajnym i oryginalnym początku fabuła nagle ucieka, skacze, zrywa się, traci logikę i umiera pod schematami. Dodatkowo jest tyle wątków nierozwiniętych, niedopowiedzianych... Stąd ten żal...
Same ilustracje są ok. Jest kilka naprawdę fajnych pomysłów, ale nie przeważa to nad całością oceny.
Całość da się przeczytać w pół godziny.
Borka i Sambor to komiks dedykowany dzieciom. Został wydany przez Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. Autorzy to dość znane nazwiska w środowisku komiksowym - Żukowska, odpowiedzialna za scenariusz oraz Kalinowski, od szaty graficznej.
Pierwsze co przychdzi na myśl po wzięciu komiksu do ręki, to fakt, że stylistyką nawiązuje do klasyków polskich bajek takich jak Pomysłowy Dobromir czy Bolek i Lolek. Wydanie jest porządne, a papier kredowy pięknie uwydatnia żywe kolory.
Komiks maluje nam peryferie dwójki tytuowych bohaterów. Znajdziemy tu też dwa legendarne rody polskie - Popielidów i Piastów. Opowieść jest okraszona istotami magicznimi takimi jak Leszy czy Wodnik. Mimo osadzenia w słowiańskim uniwersum historia może nie zadowolić dojrzałego odbiorcy. Scenariusz jest mocno tendencyjny, wydawaje się banalny, a świat przedstawiony jest jednoznacznie czarno - biały. Może brakować odcieni szarości.
Skupiając się na walorach historycznych - jak czytamy we wstępie napisanym przez samego dyrektora muzem - historia jest inspirowana oryginalnym tekstem Galla Anonima, mianowicie części o posrzyżynach małego Siemowita, syna Piasta. W środku znajdziemy nawet dosłowny cytat z kroniki. Kolejnym walorem mogą być ciekawe wtrącenia używane przez bohaterów w dialogach, które wypadają na tle całej historii najlepiej i prowadzone są w naturalny sposób. Oczy cieszą także drobiazgi i arefakty znajdujące się na ilustracjach. Są to faktyczne wykopaliska - głównie Wolińskie. Same - tytuowe postrzyżyny mogą jednak zawieść czytelnika. Nie ma wytłumaczonego kontekstu tego ważnego święta, a sam obrządek zajmuje może 1/5 samej opowieści i jest mocno epizodyczny. Na końcu komiksu znajduje się słowniczek, co jest ciekawym dodatkiem. Znajdziemy tu wyrazy, z których nie używamy na codzień i zostały one zapomniane przez dorobek kulturowy.