Spalona żywcem Souad 7,5
ocenił(a) na 53 lata temu Jak już kiedyś wspomniałam, przejawiam nienaturalną wręcz fascynację wszelkimi książkami z serii "Historie prawdziwe", "Pisane przez życie" i swego czasu namiętnie je kolekcjonowałam. Choć obecnie czytam ich zdecydowanie mniej, niż kiedyś, to wciąż uwielbiam do nich wracać, bo praktycznie nigdy się nie zawodzę. I tak naprawdę nie mogę powiedzieć, że zawiodę się na historii, mogę co najwyżej zawieść się samą książką, bo historie zawsze są smutne, bolesne i normalny człowiek płakałby bardzo. No właśnie, normalny.
Jak czytając takie książki i słysząc te wszystkie makabryczne historie o Muzułmanach ja, statystyczny Kowalski mam zaufać komukolwiek wywodzącego się z tamtych rejonów? Jest to niewyobrażalnie ciężkie i nie wyobrażam sobie, znając te wszystkie historie, czuć się komfortowo w ich towarzystwie. Przynajmniej mężczyzn. A trudno powiedzieć, żebym była rasistką, jestem dość otwartym człowiekiem, ale naprawdę trudno, aby tak silny przekaz nie wywarł na nikim wrażenia.
Historia Soudad jest historią, jakich wiele - od zwykła dziewczyna, która zakochała się nie w tym chłopaku, którym trzeba i zaszła z nim w ciążę. Gdyby to się działo w Europie, mielibyśmy romans jakich wiele. Ale dzieje się to na Bliskim Wschodzie, a tam za takie zachowanie karze się śmiercią. Dla nas - ludzi teoretycznie cywilizowanych takie zachowanie jest nie do pojęcia, dla nich jest to normą. Historia zapewne wstrząsa, choć na mnie nie zrobiła wrażenia - nie raz stykałam się już gdzieś z tematem i doskonale wiem, że coś takiego jak zabójstwo honorowe istnieje i jest praktykowane. Podejrzewam, że jakbym czytała o tym pierwszy raz, efekt byłby zupełnie inny!
Sama książka jest napisana źle. Pierwsza połowa, czyli opowieść Soudad od urodzenia po oblanie ropą jest tak cholernie chaotyczna, że momentami musiałam odłożyć czytnik i poukładać sobie w głowie to, co właśnie przeczytałam. Miałam wrażenie, jakby wzięła dyktafon, nagrywała co się jej przypomniało, a potem - w takiej formie - spisała to jako książkę. Spoko, zrozumiałabym, gdyby to było pisane zaraz po wypadku, ale, na cięte szyszki, książka powstała przeszło DWADZIEŚCIA LAT po wydarzeniu. To wystarczająco dużo czasu, aby uporządkować myśli, a o samym napisaniu książki myślała dobrych parę lat i jest to ujęte w książce. A gdzie redakcja, ja się pytam?!
Druga połowa, od momentu uratowania jest napisana o wiele lepiej i czytało mi się ją o niebo przyjemniej, skończył się chaos, a wszystkie wydarzenia były chronologiczne. Cieszę się, że dla Soudad życie się ułożyło i naprawdę dobrze czytało mi się zakończenie, zwłaszcza, że jest szczęśliwe, a swoje doświadczenia wykorzystała, by edukować ludzi, ale boli mnie, jak źle zrobiona jest ta książka, bo takie rzeczy zostają w pamięci.