Porwanie Mark Gimenez 7,0
ocenił(a) na 72 lata temu Kiedy twoja przeszłość upomina się o Ciebie, a pewnie niezałatwione sprawy uderzają rykoszetem w Twoich najbliższych, wszystko, wokół podlega rewolucji.
Pewien szczęśliwy dzień w rodzinie Brice’ów zamienia się w koszmar, kiedy po meczu małej ligi sprzed oczu ojca i trenera znika gwiazda boiska – dziesięcioletnia Grace. Wydaje nam się, że rozumiemy więcej, kiedy dowiadujemy się, że rodzina dziewczynki jest bardzo zamożna, a za kilka dni jej majątek dodatkowo się powiększy, ponieważ firma jej ojca – Johna – wchodzi na giełdę, w czym mężczyzna upatruje możliwość szybkiego wzbogacenia. Jednak im dalej w las tym wiemy mniej. Okazuje się, że dziewczyna nie została porwana dla okupu, a spec jednostka od zaginionych dzieci nie daje rodzinie żadnej nadziei na odnalezienie Grace żywej.
Drugą warstwą powieści są wspomnienia dziadka dziewczynki z wojny w Wietnamie, na której stracił przyjaciół. Do tego wojna rządzi się brutalnym prawem „zabij, albo Ciebie zabiją”, co doprowadza do wynaturzeń i usprawiedliwionego okrucieństwa. Ben – zmotywowany pewną wizją wróżki – wyrusza na misję odzyskania wnuczki, przekonany o tym, że mała żyje.
Ta książka zaskoczyła mnie tym, jak bardzo mi się podobała. Chociaż podeszłam do niej bez przekonania i raczej bez oczekiwań okazała się całkiem dobrze poprowadzoną historią z ciekawym twistem. Oczywiście opowieść jest z grubsza przewidywalna i czytelna, ale zaskakująca w ostatecznym rozwiązaniu zagadki.
Ta powieść to też historia o rodzinie i relacjach. Rodzicom Grace od dawna nie układa się w małżeństwie, a sytuacja, w której córka znika niemal sprzed oczu ojca, nie pomaga. Sama Elizabeth jest postacią na wskroś zimną i nieprzystępną, co nie ułatwia z kolei Johnowi podejmowania prób dotarcia do żony i otworzenia jej na niego. Do tego bardzo ważną relacją okazuje się relacja Johna z Benem – ojcem, który tak długo żył wojną, a po niej traumą, że zupełnie nie umiał zająć się rodziną. Ich wspólna wyprawa w poszukiwaniu Grace odmienia ich spojrzenie na siebie nawzajem, a także odmienia ich samych wewnętrznie. Z czasem czytając tę książkę odnosi się wrażenie, że ta mała dziewczynka nie jest tylko córką i wnuczką, a jej brak staje się impulsem do tego, żeby wszyscy inni zdali sobie z tego sprawę. Grace przy okazji jest jak na dziesięciolatkę niewiarygodnie rezolutna i mądra. Widać, że nauczyła się więcej od swoich najbliższych, niż oni sami zdawali się jej dawać. Fantastycznie poprowadzona postać dziecięca – a to nie jest łatwe, żeby dać jej inteligencję, ale nie arogancję.
Bardzo mocnym elementem są monologi wewnętrzne bohaterów, bardzo prawdziwe dla ich osobowości. Uważam, że Gimenez bardzo sprytnie nadaje ton każdej postaci. Ojciec Grace to nerd, informatyk nie nauczony życia w społeczeństwie, więc jego przemyślenia są pełne odniesień do słownictwa komputerowego. Elizabeth z kolei to prawniczka z krwi i kości, do tego kobieta w świecie mocno zmaskulinizowanym, próbująca przebijać szklany sufit umiejętnościami (bezskutecznie) i urodą (to już lepiej). Jej przemyślenia też są bogatsze niż w tradycyjnym thrillerze. Ja byłam zaskoczona.
Jednak dla mnie najsilniejsze w przekazie były wspomnienia Bena z Wietnamu. Jego opowieści o absolutnie bezlitosnym traktowaniu Wietnamczyków, ale i Amerykanów przez Wietkong. Opisy, w jaki sposób żołnierz był traktowany w niewoli, ale i to, jak drogie okazuje się ludzkie serce na polu bitwy i jak czasem trzeba szybko podejmować decyzję, czy człowiek to wróg czy przyjaciel. Coś niesamowitego. Bardzo wiarygodne i bolesne. Te historie pełne są takich małych ciekawostek, o których autor musiał słyszeć od ojca albo kogoś bliskiego, bo tego raczej nie znalazł w książkach historycznych.
Przy tym wszystkim tylko istota tego porwania nie ma moim zdaniem sensu. Fabuła jest dobrze poprowadzona, bardzo podoba mi się zakończenie tej historii, ale to porwanie staje się bardziej pretekstem do opowiedzenia czegoś więcej. Nie przeszkadzało i to, jednak jeśli spodziewacie się adaptacji „Bez śladu” w powieści to nie w tej. Ja książkę przeczytałam w jeden dzień (w większości),ponieważ ta historia naprawdę wciąga.
To kolejny mało znany w Polsce autor, którego brakuje w księgarniach. Moim zdaniem na polskim rynku promowane są gorsze pozycje w tym stylu i lepiej sobie radzą niż Gimenez, a szkoda. Ja z uporem maniaka będę Was namawiać do czytania tego, co was zainteresuje, a nie tego, do czego namówi Was reklama. Ja często jestem zaskoczona eksperymentami książkowymi i o nich będę mówić dobrze i chętnie.