Tylko między nami Cathy Kelly 6,2
ocenił(a) na 55 lata temu Spora ksiązka. I nie tylko objętościowo, choć była na tyle ciężka, że w zasadzie czytałam ją tylko w domu. Masa kartek i mały druk. Ale wcale się nie dziwię, biorąc pod uwagę jak wiele autorka chciała tam zmieścić.
Tylko między nami to historia o kobietach w rodzinie. Ich życiu, związkach, codziennych problemach, troskach. Funkcjonowaniu w świecie, pracy, kontaktach z bliskimi. Relacjach międzyludzkich, małżeńskich. O tym, co dzieci mają prawo, a może obowiązek powiedzieć na temat związku swoich rodziców. Jak głęboko mogą w niego ingerować. Pewnie i o dojrzewaniu. O nabraniu odwagi, albo utracie sił, które pozwalają na wielkiej fecie z okazji 40 rocznicy ślubu wstać i powiedzieć – że to wielkie oszustwo, bo mąż przez całe małżeństwo zdradzał. I niesamowitej odwadze powiedzenia, że jest w tymi moja wina.
Historia 3,4, a może nawet 5 kobiet. Matki, trzech córek i ciotki – siostry męża/ojca, zakochanej bez pamięci w bracie, podkreślającej, że jedynie ktoś taki jak brat mógłby stać się jej mężem.
Rose matka, która w pewnym momencie mówi dosyć, zabiera kilka rzeczy i odchodzi. Uwikłana w rutynę małżeństwa, schemat codziennie wykonywanych czynności postanawia odszukać odpowiedzi na pytania, które po tylu latach nabrały w jej głowie realnego kształtu. Stella, prawniczka, najstarsza z dziewczyn, rozwiedziona, szczęśliwa ze swoją córeczką Amelią z marzeniami o stałym związku i kimś do kochania. Tara, średnia, zakochana w swoim niedawno poślubionym mężu, zakochana w pracy, upojona szczęściem zawodowym i małżeńskim. Ślepa na to, co najbliżej. Holly, z rozmiarem 42, nieszczęściami, które przydarzają się jej na każdym kroku, wesoła i optymistyczna sprzedawczyni z działu dziecięcego.
Każda z nich ze swoim piekłem. Bo nawet te, które na początku wydają się szczęśliwe, później okazują się mniej lub bardziej brutalnie potraktowane przez los. To typowa książka o kobietach i ich dochodzeniu do szczęścia - grupowego tym razem – to chyba ulubiony schemat tej autorki.
Książka jest ładna literacko. Ładny język, słowa. Płynne przechodzenie od jednej sceny do drugiej. Delikatne przeskakiwanie między bohaterami. To była przyjemność czytania, bez konieczności zastanawiania się co autorka miała na myśli.
Pełna. Tak pewnie bym określiła Tylko między nami. Oprócz głównych bohaterów, ich partnerów/kochanków/współmałżonków masa innych bohaterów, z których niektórzy pojawiają się jedynie raz, inni więcej, ale są nakreśleni. Niektórzy bardziej, inni mniej, ale to nie tylko puste imiona i nazwiska, to również kawałek historii ich samych, niekoniecznie związanych z bohaterkami.
Czy jest nudno? Dla mnie nie było, choć nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś tak powiedział.
Czy było długo? Tak.
Czy potrzebnie? Nie wiem. Czasami czytałam nie zważając na ilość stron, ale czasami faktycznie musiałam odetchnąć. Za dużo było tego. Za dużo informacji, za dużo szczegółów, za dużo słów.
Czy mi się podobało? Nie jestem przekonana.
Jest kilka motywów, których nie lubię, żeby nie powiedzieć, że nie toleruję w romansach. Tyle, że to nie jest romans. Nie jestem przekonana też co to HEA, nie dlatego, że go nie ma na dzień zakończenia ksiązki, ale dlatego, że sami bohaterowie, nie do końca pozwalają podejrzewać, że będzie tak za tydzień, miesiąc czy rok.
Nie lubię takich książek, jeszcze z jednego powodu. Może tutaj mniej to widać niż w przypadku Więcej niż przyjaciele czy Pieśń o domu Spencer, ale mechanizm jest podobny. Zawsze stawiają mnie pod ścianą i zmuszają do odpowiedzi na pytanie, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. I niestety, obawiam się, że nie do końca tak jak bohaterowie. Może z tego powodu tak trudno zrozumieć mi te książki, prawdopodobieństwo takiego a nie innego zachowania bohaterów. Jest to dla mnie na tyle odległe, że nie do końca jestem w stanie je zrozumieć i zaakceptować, co czyni że bohaterowie nie są mi bliscy.
Brakowało mi też pewnych informacji. Kilka razy miałam chęć dowiedzieć się czegoś więcej aby łatwiej zrozumieć bohaterów – jak choćby zdrady męża Rose, czy zdrada Tary. W niektórych miejscach padało tak wiele słów, a tutaj czegoś mi zabrakło.
Chyba tez czuję się trochę rozczarowana zakończeniem. I tym, że to wszystko tak łatwo poszło. Było źle, a potem nagle, na przestrzeni kilku stron, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko wyprostowało się, stało się jasne, a przyszłość malowana jest w jasnych barwach.