Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Guzner Susana
1
5,0/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,0/10średnia ocena książek autora
83 przeczytało książki autora
65 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Szalona geometria miłości Guzner Susana
5,0
Blurb kłamie, pozwolę sobie go przetłumaczyć: "tajemnicza Eva" = histeryczka o mentalności dwunastolatki; "skomplikowana więź uczuciowa" = nie wiadomo, o co głupim babom chodzi; "wspaniałe portrety psychologiczne bohaterów" = dwadzieścia stron opisu, jak kobiecie jest źle fizycznie i psychicznie; "żywe i soczyste dialogi" = nużące przepychanki słowne koszmarnych, stereotypowych postaci. Katastrofa.
Szalona geometria miłości Guzner Susana
5,0
Podsumowanie powieści:
Rozdział I: Bohaterka je kolację i umiera z miłości do kobiety, którą poznała dwanaście godzin wcześniej. Przy okazji przeżywa huśtawkę nastrojów, od bojowego przez znudzony, apatyczny, depresyjny aż do ekstatycznego, ponieważ, jak często podkreśla, jest kobietą zrównoważoną.
Rozdział II: Bohaterka i nowa miłość jej życia spędzają czas w Wenecji. W tym miejscu autorka sugeruje, że w powietrzu wisi intryga.
Rozdział III: Bohaterka i jej znajomi plotkują.
Rozdział IV: Bohaterka je obiad w domu rodziców, gdzie odwiedza ją nowa miłość jej życia.
Rozdział V: Bohaterka i nowa miłość jej życia szykują się do wyjścia na wernisaż, następuje rewizyta.
Rozdział VI: Wernisaż, bohaterka upija się, bo odkrywa, że jest zazdrosna.
Rozdział VII: Bohaterka ma kaca i dokonuje czegoś, co zgodnie z opisem wydawcy, umieszczonym na tylnej stronie okładki, ma być wnikliwym portretem psychologicznym, a jest bełkotem nietrzymającym się kupy.
Rozdział VIII: Bohaterka po drodze na spotkanie z matką wpada na kolegę i idzie z nim na kawę.
Rozdział IX: Bohaterka i nowa miłość jej życia spędzają wakacje w Escorialu i rozstają się z powodu testu ciążowego znalezionego w kosmetyczce.
Rozdział X: Bohaterka ma depresję przez 20 stron.
Rozdział XI: Następuje wyjaśnienie czytelnikowi, że autorka przez ostatnie 400 stron snuła wyrafinowaną intrygę i wyjaśnienie tejże.
Rozdział XII: Bójka między bohaterkami zakończona sugestią happy endu.
Oto powieść licząca sobie blisko 500 stron.
Grubymi nićmi szyta intryga, zresztą tak głupia, tak infantylna i tak nieprzekonująca, że wierzyć się nie chce, że w ogóle ktokolwiek mógł takie zachowania przypisać kobiecie blisko trzydziestoletniej (idiotycznie pojmowana zemsta, niejasne motywy, zerowe prawdopodobieństwo).
Miłość głównej bohaterki, kreowana na tajemniczą femme fatale, z której wychodzi kapryśne, wścibskie i niedojrzałe dziecko.
Sama główna bohaterka, Maria, popis hermeneutyki w pięknym stylu: całe strony rozważań, jaka jest Maria i ani jednego potwierdzenia w samej fabule.
Grupa znajomych, jednakowo bezbarwnych, bazujących na stereotypie najgorszego sortu, z tendencyjnymi poglądami i tendencyjnymi życiorysami. Trochę dramy spod znaku LGBT (ofiara leczenia elektrowstrząsami etc) plus niekończące się drętwe rozmowy prowadzone przez galerię papierowych postaci.
Finał powieści z obowiązkową depresją, utratą pracy, głosu, chęci do życia i miłości do ojczyzny, z absurdalną, nieadekwatną do reszty bójką dwóch bohaterek podlaną obowiązkowym sosem umoralniająco-rozliczającym z wyrządzonych szkód i tak, oczywiście, po tej całej dramie, która miała złamać co wrażliwsze serca, happy end tak żenujący, że stanowiący najlepsze podsumowanie tej w każdym punkcie słabej powieści.
Na ten gniot są tylko dwie opcje: pierwszą jest szukanie w tekście tego, co zachwala wydawca, a więc portretów psychologicznych i namiętnej miłości. Konia z rzędem temu, kto znajdzie. Opcją drugą, dobrze pozwalającą zniwelować skutki obcowania z taką szmirą, jest głęboka filozoficzna zaduma nad tym, dlaczego polscy wydawcy marnują papier na takie wpadki i dlaczego tak trudno o dobrą lesbijską powieść. Gdyby ktoś znał odpowiedzi bardzo proszę o kontakt.