Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paul Christopher
Znany jako: Christopher HydeZnany jako: Christopher Hyde
4
5,4/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, literatura piękna
Urodzony: 26.05.1949
Kanadyjski pisarz, znany głównie jako twórca powieści z gatunku fikcji politycznej. Zanim został pisarzem, pracował jako analityk rynkowy, redaktor, dziennikarz telewizyjny zajmujący się tematyką związaną z nowoczesnymi technologiami, wywiadem oraz ochroną środowiska. Od 2005 roku pod pseudonimem Paul Christopher tworzy thrillery z modnym obecnie wątkiem historycznym. We wczesnym okresie twórczości jako A. J. Holt napisał trzy powieści.
5,4/10średnia ocena książek autora
390 przeczytało książki autora
172 chce przeczytać książki autora
6fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Według Lucyfera Paul Christopher
6,1
Totalne rozczarowanie.
Para bohaterow poruszajaca sie po swiecie w ekspresowym tempie,majaca zdolnosci do wychodzenia z kazdej opresji bez szwanku.Indiana Jones to MALY Pikus w porownaniu z nimi.Do tego, jak juz jest naprawde zle, pojawiaja sie, jak diabel z pudelka, pomocnicy zdolni zalatwic wszystko "od reki".Czy tytulowy Lucyfer JEST TYM Lucyferem?Czy Grob Chrystusa moze byc w Gorach stanu Illinois?. Czy mozna wymyslec i umiescic wiecej bredni na 300 sttronach? Zapewniam ze mozna.
Lektura dla absolutnych desperatow cierpiacych na nadmiar czasu.
Według Lucyfera Paul Christopher
6,1
„Młoda archeolog Finn Ryan oraz fotograf Virgil Hilts podczas poszukiwań grobu jednego z apostołów trafiają na ślady zbrodni sprzed wielu lat i na starożytny medalion z imieniem pewnego upadłego archanioła. To tylko dwa z licznych elementów układanki, których skompletowanie pozwoli odsłonić skrywaną do tej pory prawdę o fundamentach naszej historii. Ale czy wszystkim zależy na jej ujawnieniu? Raczej nie, sądząc po liczbie śmiertelnie niebezpiecznych pułapek czekających na Finn i Virgila na szlaku ich poszukiwań.” (źródło: LC)
Naprawdę rzadko zdarza mi się posiłkować źródłami w celu zarysowania Wam fabuły, książki, o której mam zamiar napisać. Tym razem nie miałam jednak innego wyjścia z jednego, prostego powodu – nie mam pojęcia, o czym czytałam. Ale może po kolei.
„Według Lucyfera” znalazłam na strychu (choć wcale nie jest to powieść z zeszłego tysiąclecia!). Nie mam pojęcia, skąd książka się tam wzięła, na te pytanie nie potrafiła też odpowiedzieć mi moja mama. Skoro jednak wzięłam powieść w swoje łapki, całkiem zaciekawiona tytułem oraz opisem z okładki postanowiłam dać jej szansę i pełna zapału zaczęłam czytać. No… i w sumie tutaj skończyła się moja przygoda.
Nie do końca jestem w stanie określić, co tak naprawdę mi nie pasowało. Akcja ciągnie się jak flaki z olejem, by raz po raz wrzucić bohaterów w jakieś ogromne niebezpieczeństwo. Oczywiście wychodzą oni ze wszystkich kryzysowych sytuacji bez szwanku (co staje się wręcz śmieszne za którymś razem) i nagle przenoszą się na inną część kontynentu (halo, ale co działo się z wami w międzyczasie?). Znów możemy przysnąć, gdyż prawdopodobnie przez kolejnych pięćdziesiąt stron nic się nie wydarzy. Głównych bohaterów mamy dwóch: Finn i Hiltsa. Nie zapałałam do nich jednak zbyt wielką sympatią, nie zżyłam się z nimi. Pod koniec powieści złapałam się na tym, że skończyłam rozdział i zaczęłam się zastanawiać, czego ci bohaterowie tak właściwie szukają?
Miałam kilka razy taki pomysł, by zanieść „Według Lucyfera” z powrotem na strych i zacząć czytać coś, co zasługuje na poświęcenie uwagi. Jestem jednak upartą osóbką i uparcie dążyłam do końca powieści z nadzieją, że może zakończenie będzie „wow”. Niestety, nie było. A ja zmarnowałam na tę książkę cały miesiąc.