Joe Alex - Pseudonim Macieja Słomczyńskiego, a zarazem postać literacka, główny bohater kilku powieści kryminalnych wydanych pod tym pseudonimem. Jako bohater książkowy jest detektywem i pisarzem powieści kryminalnych, który w swoich książkach opisuje własne przygody. Pod tym samym pseudonimem wydał także powieść historyczną Czarne Okręty – barwną opowieść o losach trojańczyka uwikłanego przez los w knowania egipskich kapłanów i pałacowe spiski władców Krety, wyruszającego w podróż na daleką północ w poszukiwaniu mitycznej krainy bursztynu. Publikował również pod alternatywnym pseudonimem Józef Aleks oraz Kazimierz Kwaśniewski (powieści milicyjne).
Szkolna nagroda z podstawówki. Z reguły miałem pecha i dostawałam (nie tylko w szkole, tak samo w LC) jako nagrody książki nie tylko niechciane przeze mnie, kompletnie nietrafione i z reguły dla innej grupy wiekowej. To był jeden z nielicznych wyjątków. Nazwisko autora nic mi nie mówiło, dopiero tata powiedział że to tłumacz literatury anglojęzycznej i autor kryminałów, podpisywanych nazwiskiem „Joe Alex”.
Historia z roku 1939. Początek w stylu pożądanym przez ówczesne władze – dwaj koledzy ze szkoły i drużyny piłkarskiej z różnych środowisk społecznych. Jeden pójdzie do gimnazjum a drugi …
No właśnie – wojna niweczy plany i niweluje różnice. W obliczu śmierci, utraty wszystkiego, ratowania życia czy poszukiwania rodziny nikt nie pamięta o stratyfikacji społecznej. Wtedy okazuje się kto jakim jest naprawdę człowiekiem.
Dobra książka dla chłopaków z podstawówki, najlepiej od trzeciej do góra piątek klasy. Sentyment pozostał.
Cóż, rewelacja to nie jest. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to nie tylko debiut Macieja Słomczyńskiego, ale i fakt, że to leciwa książka sensacyjna, a co za tym idzie, trudno do niej przykładać miarę współczesną, po ponad pół wieku kształtowania gatunku przez takich tuzów jak choćby Ludlum, Forsyth, Follett czy MacLean. Czas jednak robi swoje i powieść pokryła się sporym kurzem.
Podstawowy zarzut to jej nierówność narracyjna. Zaczyna się jak powieści wojenne Folletta „Klucz do Rebeki” czy „Igła”. Wojna, bohaterowie są oficerami jednej czy drugiej strony walczącej, mamy wątki romansowe z pięknymi kobietami, które okazują się szpiegami etc. Niestety następuje tytułowy 6 czerwca i D-Day i wszystko w powieści się psuje. Ba! Przez większość powieści tak w ogóle nie czuje się owego tytułowego lądowania na plażach Normandii. Tytuł więc nie do końca adekwatny. Po dacie lądowania autor swoich bohaterów albo szybko uśmierca, albo angażuje w batalistyczne przedsięwzięcia, co jest trochę opisane po łebkach, jakby autor chciał szybko skończyć pracę. O ile pierwsza połowa – choć boleśnie przewidywalna – nieco intryguje i zaciekawia, to druga połówka rozczarowuje. Szkoda.