Oj, zdecydowanie słabiej niż w pierwszej części. Niestety! Często bardzo nudno i chaotycznie, przeskakiwanie z tematu na temat i powrót...Nóżka i Scelina są chyba dla formalności bo byli w pierwszej książce, w sumie tutaj są nieistotnym za bardzo tłem...Są nowi bohaterowie, z nowymi opowieściami, niektóre ciekawe, ale wyprawy łódką na ryby czy pisanina o mchach bobrach i rozmyślania nad skutkami zmian klimatycznych potrafią zanudzić Czytelnika niesamowicie...Wymęczona lektura. Jeżeli pojawi się kolejny tom, nie kupię, jak teraz, w ciemno, poczekam na kilka opinii/recenzji. A to, czy warto kupować? Chyba tylko w promocji, a i to jeśli ktoś zbiera wszelkie książki o Bieszczadach lub jest wielkim fanem Nadleśnictwa Baligród...
Treść bardzo różnorodna i chyba z całej trylogii najmniej jest tutaj obecności współautorów, którzy swoją naturalnością i ukochaniem Bieszczadów budują popularność książkom Macieja Kozłowskiego. W moim odczuciu jest to najsłabsza książka ze skądinąd interesującej serii. Polecam szczególnie rozdział o sowach, napisany na podstawie rozmowy z Kajetanem Duellem. Książka w wielu miejscach odbiega od Bieszczadów i całość sprawia wrażenie takiego miksu - o wszystkim i o niczym. Cóż z tego, że rozważania autora o czasie i jego pomiarach są interesujące, jak rozbijają narrację? Nie rozumiem również po co stosować w takiej książce przypisy, które również nieportrzebnie odrywają uwagę czytelnika od głównej treści. Trochę można odnieść wrażenie, że Maciejowi Kozłowskiemu zabrakło bieszczadzkich pomysłów na trzeci tom "Zanim wyjedziesz w Bieszczady". W moim przekonaniu świadczą o tym rozdziały na podstawie rozmów z Jakubem Kuleszą i Szymonem Ziobrowskim. Odległy od Bieszczadów, choć dużo bardziej interesujący od dwóch wspomnianych jest fragment poświęcony Staszkowi Nogajowi. Warto poczytać o pasji lirnika ze Starej Wsi pod Brzozowem. To nie są jednak Bieszczady. Podsumowując, książkę warto przeczytać jako uzupełnienie do dwóch poprzednich części cyklu.