Katy Rose Pool is a writer living in Berkeley, California. She grew up in Los Angeles, where her screenwriter father taught her about three act structure, characterization, and inciting incidents all before she could tie her shoes. Katy studied history and English at UC Berkeley. She enjoys breakfast sandwiches, fancy cocktails, rooting for the Golden State Warriors, and books that set her on fire. Katy is represented by Alexandra Machinist and Hillary Jacobson at ICM Partners.
Her debut novel There Will Come a Darkness will be out September 3, 2019 from Holt Books for Young Readers/Macmillan.https://katyrosepool.com/
Mam wrażenie, że największą przywarą tej książki jest to, że została wydana za wcześnie. Za wcześnie ze względu na autorkę, która niestety ma jeszcze sporo do nauki. Choć jej pomysły są zdecydowanie interesujące, od kreacji świata po wartką fabułę i ciekawe twisty, to jednak zabrakło jej zwyczajnie narzędzi, by wykorzystać owych pomysłów pełen potencjał.
Przede wszystkim zabrakło buildupu. Mamy 5 postaci, a przez to ciągłe przeskakiwanie między nimi ciężko przywiązać się do któregokolwiek. Dla mnie kliknął tylko Anton; resztę przeglądałam bardziej niż czytałam, bo po prostu nie miałam na to siły. Taka ilość głównych wątków to ogrom jak na jedną nie aż tak znów długą książkę, a przez przeplatanie ich nawzajem jedynie tracą zamiast zyskiwać. I tak momenty, które mogłyby być prawdziwą eksplozją, gdyby wcześniej dano nam więcej czasu by przywiązać się do bohaterów i zrozumieć status quo, w ostateczności okazywały się często niewypałem. Zamiar był widoczny i słuszny, ale zabrakło umiejętności.
Przede wszystkim ograniczyłabym narrację do 3 postaci max, bo od natłoku nadal boli mnie głowa. Anton, Jude, Ephyra. Okazjonalnie może Beru, ale tylko okazjonalnie. Więcej nie potrzeba, a z taką ilością można by się bardziej zastanowić jak ułożyć arki i jak rozłożyć twisty, by te faktycznie pakowały czytelnikowi w twarz tak jak powinny, a nie zlewały się w jednostajny strumień ucieczek, zdrad, ucieczek, zdrad, i tak w kółko.
No ale cóż, mamy to, co mamy. Czytelne jest i choć zmarnowany potencjał mnie mierzwi, to jednak sięgnę po drugą część z nadzieją, że umiejętności autorki jeszcze się rozwiną.
Hmm, choć ogólnie jest to dobra konkluzja serii, która zapewne wielu fanom się spodoba, mi jednak parę twistów przy końcu nie przypadło do gustu. Mają one sens, raczej po prostu - nie podoba mi się przekaz, w jaki autorka gra, że tak się wyrażę, takie równanie wszystkich ze sobą. Poza tym, POV mojego ulubionego bohatera było masakrycznie wypełnione romansem, co również mocno mnie ubodło. Zniknęły gdzieś urok i zaradność, które tak ceniłam w pierwszej części, a zamiast tego zaczęło się biadolenie nad losem i związkiem. Meh.
To tak po krótce. Ogólnie książka trzyma poziom poprzedniczek, więc fani serii niech sięgają bez obaw. Sama też nie żałuję, że przeczytałam. Dobre zwieńczenie dobrej trylogii - choć podobnie jak w przypadku "The Daevabad Trilogy", najlepsza jest IMO część druga.