Jest ilustratorem, mieszka w Los Angeles, uczył się w Artcentre College of Design. Kiedy nie pracuje, możecie znaleźć go w wodzie albo gdzieś na parkingu, jak gapi się na schnącą farbę.
„Fale” przynoszą ze sobą udane, minimalistyczne obrazy. Zmiana ich barwy oddziela warstwę historyczną opowieści od osobistej. W tej ostatniej dochodzi do niekontrolowanego wylewu sentymentalizmu. Owszem, każdy przechodzi żałobę inaczej, mówią. Jednak sprowadzenie de facto współbohaterki narracji jedynie do bólu i umierania, po prostu do roli cierpiętnicy, nasuwa bardziej skojarzenia z hagiografią niż przemyślaną, dojrzałą powieścią (graficzną czy też nie).
Sięgnęłam po tę powieść graficzną nie wiedząc o czym tak właściwie jest. Leżała na półce z obyczajówkami, więc spodziewałam się miłej i lekkiej historii ze świetną oprawą graficzną. Ale tylko w przypadku jednej rzeczy moje przypuszczenia okazały się słuszne - kreska przypadła mi do gustu, a całość prezentuje się naprawdę dobrze. "Fale" to poruszająca historia o stracie bliskiej osoby, warto dodać, że autobiograficzna. Ale nie nazwałabym jej przytłaczającą, raczej pozostawia czytelnika z refleksją o życiu.