Mandy to trzydziestoparoletnia kobieta która uważa że prowadzi spokojne życie. Pracuje w barze gdzie się spełnią zawodowo, ma wspaniałą przyjaciółkę, męża którego kocha, do czasu... aż odkrywa że Dany ją zdradza. Mandy planuje wielkie zmiany i pierwszą z nich na co się decyduje to wakacje w Grecji gdzie chce przemyśleć co zrobi ze swoim dotychczasowym życiem.
Cały konspekt tej historii był ciekawy, gorzej z wykonaniem. Główna bohaterka to miłośniczka tłustych potraw i pracoholiczka w pubie ( przez co nie widzi rozpadający się jej związek). O Dannym wiemy niewiele poza tym że jest mechanikiem samochodowym i szuka pocieszenia w ramionach innej kobiety. Miała to być historia lekka, letnia z temperamentem greckim wyszła banalna, płytka. Jedyne co tą książkę ratowało to piękne opisy greckich miejsc, greckiego jedzenia że aż ślinka leciała i sam pomysł z zorganizowaniem festynu był fajny choć niedopracowany. No i za mało love story.
Podsumowując jeśli lubicie książki pełne pięknych greckich krajobrazów i chcecie coś przeczytać niezobowiązującego z pewnością jest to książka dla Was.
Czy polecam?
Tak, choć uważam że są o niebo lepsze książki.
Lekki romans, idealny do przeczytania po ciężkim dniu. Główna bohaterka jest kobietą po 30-stce, jednak nie brakuje jej spontaniczności. Wątek romantyczny również jest, chociaż jak dla mnie nie ma on dobrego podłoża, a relacja bohaterów wydaje się być zbudowana na niczym. Podobała mi się towarzyszka głównej bohaterki, która mimo swojego wieku ma w sobie wiele energii. Najbardziej urzekł mnie wątek przyjaźni między dwoma paniami, a także wątek rodzinny, który jest po prostu przecudowny. Zakończenie także na plus, chociaż książka nie jest z tych które zostaną w mojej pamięci na dłużej.