Niewyjaśnione. Prawdziwe historie, których nigdy nie udało się wyjaśnić Richard MacLean Smith 5,9
Slender Man siedzi w lesie, dzieci spotykają kosmitów, matki wyrzucają noworodki przez okna, staruszki wkurzone wojną przywołują demony, a ja jestem zirytowana.
Z jednej strony naprawdę widzę, że autor się postarał i posiada ogromną wiedzę o, w zasadzie, wszystkim, co tylko się da. Ale z drugiej - mam wrażenie, że on sam już nie wie, czy chce być tym racjonalnym, który potrząśnie tobą i powie "to nie było tak", czy jednak pragnie dosiąść się do ogniska i opowiedzieć swoją mroczną historię o duchach i kosmitach.
Autor pozwala sobie na długie wywody pełne nazwisk naukowców, odkrywców, pisarzy i scenarzystów; przytacza różne teorie naukowe, cofa się do dalekiej przeszłości i czasów różnych plemion; kiedy tylko może odnosi się do popkultury i... Cóż, z jednej strony jest to ciekawa porcja wiedzy, a z drugiej - gdzieś tak po trzecim rozdziale odkryłam, że moją ciekawość stopniowo zastępuje znużenie. Bo o ile czasami jego wywody faktycznie stanowiły ciekawe dopełnienie historii, o tyle innym razem pasowały tam jak pięść do nosa. Tragedie/zdarzenia ginęły w potoku bezużytecznych danych.
A co do samych historii:
Okej, wielu z nich nie znałam - w zasadzie na dziesięć rozdziałów, rozpoznałam tylko cztery historie. Z czego tylko trzy kojarzyłam wystarczająco dobrze, by wiedzieć na ile autor fantazjuje, a na ile faktycznie zagłębił się w temat. Więc mogę powiedzieć tylko tyle, że w ich przypadku... Bywało różnie. Na pewno w pewnym stopniu wyszła historia z udziałem Slender Mana. Chociaż miała przydługi wstęp oraz nijakie zakończenie, sam opis zdarzenia był zgodny z prawdą. Co prawda był okropnie krótki, no ale okej. Tymczasem historia Elisy Lam wywołała u mnie mieszane uczucia, bo autor naprawdę długo unikał podania pewnych faktów; wolał rozpisywać się o historii hotelu i miliona pobocznych rzeczy, dodać całą tę magiczną otoczkę, niż zwyczajnie wspomnieć o jej chorobie. Z drugiej strony podsumowanie było całkiem satysfakcjonujące.
Ale przed tymi rozdziałami pojawia się sprawa Anneliese i... Nie. Po prostu nie. Pomijając intelektualne popisy autora z tego rozdziału, sam opis sprawy jest koszmarny. Istotne kwestie są opisywane w taki sposób, jakby autor mówił o pogodzie, a jeszcze ważniejsze rzeczy, które mogłyby nadać więcej kontekstu tej sprawie (ale i przy okazji odebrać jej całą tajemniczość)... nie są tu w ogóle wspomniane. Czytając ten rozdział, czułam się, jakby ktoś przeczytał krótką notatkę na blogu albo obejrzał jeden filmik na youtube i stwierdził "tak, to jest wystarczające źródło wiedzy". Za samo przedstawienie tej historii, mam ochotę "Niewyjaśnionym" dać solidne "ziemniak/10".
Jest jeszcze jedna historia, którą kojarzyłam, no ale w nią nigdy się specjalnie nie zagłębiałam, więc,,, whatever.
Za to do tych, których nie znałam mam równie mieszane uczucia. Być może to przez sposób, w jaki autor, je opisał, ale... Dosłownie nie mam pojęcia, czym niby większość z nich tak bardzo różni się od każdej innej historii o kosmitach czy innych niewyjaśnionych zdarzeniach. Niby autor próbuje to jakoś uzasadnić, nakreślić jakiś obraz "czegoś bardziej tajemniczego, czego nie da się rozwiązać", ale... No niezbyt to wychodzi, gdy bohaterami za każdym razem są najbardziej stereotypowo prezentujące się osoby, a zaprezentowane fakty szybko zaczynają się łączyć w całkiem zwyczajny obraz. Chyba tylko drugi rozdział jakoś się temu wymyka.
Jeśli chodzi o styl autora, to mam wrażenie, że na nim najmocniej odbija się niezdecydowanie. Czasami mamy tu bardzo staranne rozważania, ładne porównania, a chwilę później teksty, niczym podczas pogawędki w barze. Efekt tego jest tak zabawny, że w kilku miejscach musiałam się zatrzymać, bo uświadamiałam sobie, że duszę się ze śmiechu.
Also *uwielbiam* tendencję autora do podkreślenia, że każda osoba, która próbowała gonić za duchami albo kosmitami w jednej z dziesięciu historii, była a) ogólnie całkiem racjonalna i miała szczere spojrzenie b) jakimś dawnym naukowcem c) ateistą. Jakby którakolwiek z tych rzeczy cokolwiek zmieniała.
Tak więc yeah, jestem zirytowana. Zwłaszcza że byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej książki i długo czekałam, by móc ją wreszcie przeczytać. I liczyłam na fakty, na prawdziwie niewyjaśnione historie oraz jakąś staranność. A ostatecznie dostałam informacyjny chaos. No ale przynajmniej okładka jest ładna.