Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński39
Popularne wyszukiwania
Polecamy
James Delargy
1
7,3/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttps://www.jamesdelargy.com/
7,3/10średnia ocena książek autora
403 przeczytało książki autora
370 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
55 James Delargy
7,3
Typowa pozycja z Biedry za 9,99. Można przy niej na chwilę zapomnieć o świecie ale jej samej świat nie zapamięta.
Książka dobrze się zaczyna i przyspiesza na ostatnich stu stronach, w tak zwanym międzyczasie jest bardzo niewyraźna.
Obyczajówka z Chandlerem i Mitchem po jakimś czasie zaczyna być męcząca i wlecze się niby argentyńska telenowela, Gabriel i Heath są gdzieś na drugim planie, a przerywniki w postaci wspominek z roku 2002 nie mają większego ładunku emocjonalnego.
Mimo, że powieść ma naprawdę solidne fragmenty - nawet początkowy rys historyczny miasteczka mnie zaciekawił i sprawił, że udało mi się mentalnie wkomponować w australijskie knieje - to jako całość nie ma żadnego punktu zaczepienia który by sprawił, że będzie się ją po latach wspominać.
Motywy mordercy są wykrzywione chorobą umysłową, a przez to niedorzeczne i budzące rozczarowanie. Zakończenie... nie przeszkadzało mi aż tak bardzo jak niektórym użytkownikom ale też uważam, że mogło być lepsze.
Sześć gwiazdek.
55 James Delargy
7,3
Od razu informuję, że będą spoilery, bo ta książka zostawiła mnie z tyloma myślami, że będę dyskutowała sama ze sobą, haha.
Kryminały. Kto mnie zna, ten wie, jaki mam do nich stosunek. Nie przepadam za nimi. Wyjątkiem jest zagraniczna seria Paula Fincha o Heckenburgu.
Ta książka jednak od razu wpadła mi w oko, a opis fabuły bardzo zaintrygował. Dwóch mężczyzn, których zeznania są identyczne. Dwóch mężczyzn, którzy mówią, że zabił ten drugi. To brzmi oryginalnie!
Nie zawiodłam się! Oczywiście, za moment przyczepię się do kilku elementów, ale zdecydowanie największym plusem jest to, że główny bohater, policjant, nie jest alkoholikiem z nieudanym życiem!!! Nie wiem, co kieruje autorami, gdy tworzą takich policjantów, jako głównych bohaterów. Tutaj mamy Chandlera, który nie ma żadnych nałogów. Co prawda rozstał się z żoną, ale ma sens życia. Ma dwoje rodziców. Ma dwoje dzieci. Bardzo fajny zabieg, że to z nim mieszkają, a nie z mamą. I tutaj pierwsza rzecz, do której się doczepię - Wilbrook, w którym toczy się akcja, kreowane jest na największą możliwą dziurę bez perspektyw, w której nie dzieje się dosłownie nic i właściwie akcja, o której czytamy, to największe wydarzenie na posterunku od lat. Dziesiątki razy podkreślane jest, jaka to dziura. Jakim więc cudem Chandler tak bardzo jest zajęty pracą, że rzadko ma czas dla dzieci? Że siedzą one tyle u jego rodziców? Moim zdaniem autor chciał dodać nutki dramatyzmu potrzebnej do konfliktu z matką dzieci, ale sam sobie zaprzeczył. Skoro na co dzień nic się nie działo, to myślę, że po swojej zmianie, Chandler spokojnie miał czas dla dzieci. ;)
Kolejnym dużym plusem są rozdziały. Jest ich aż 55 ^^, więc uciekają błyskawicznie. Świetnie czytało się te krótkie rozdziały.
Podobało mi się też, że główna sprawa cały czas jest na pierwszym planie. Prywatne życie bohatera było tak mocno związane z jego zawodowym, że to wszystko łączyło się ze sobą. Oj, i na koniec połączyło aż za bardzo...
Kiedy w Wilbrook jest dwóch podejrzanych, do mieściny powraca dawny przyjaciel Chandlera, który teraz jest jego przełożonym. Mitch. Gratuluję autorowi, jak rewelacyjnie oddał ten wredny charakter! Jak ten człowiek mnie irytował!!! Bardzo polubiłam Chandlera, więc tym bardziej nie mogłam spokojnie czytać o tym, jak Mitch nim pomiata, jak czuje się od niego lepszy, ważniejszy... A kiedy okazało się, że Mitch spotyka się z Teri, byłą żoną Chanda, i chcą mu odebrać dzieci poprzez wykorzystanie znajomości Mitcha, to myślałam, że wyjdę z siebie!!! Miałam wielkie nadzieje, że wszystko skończy się pomyślnie dla Chandlera, ale z każdą stroną coraz bardziej widziałam, że potrzeba by cudu...
Teri, była żona, nie pojawiała się przez większość książki, a potrafiła tak zdenerwować, haha. Kiedy się wreszcie pojawiła, zestresowało mnie to. Choć pomyślałam też, że może zejdzie się z Chandlerem? Okazało się, że nie...
Okej, ale główna akcja... Dwaj podejrzani... Gabriel i Heath. Nawet nie próbowałam zgadywać, który jest winny. Autor cały czas się bawił, nakierowując raz na tego, raz na tego. Do tego stopnia, że sam się pogubił i tu kolejny minus, bo autor pomylił się, że Gabriel był przesłuchiwany wcześniej dwukrotnie, a to był Heath! No cóż, nieważne. Nieważne też, że Gabriel uciekł im, jak dzieciom. Nieważne, że nie mogło go złapać kilkunastu policjantów. Wiem, że to było potrzebne akcji książki, ale może gdyby zwiał w troszkę innych okolicznościach... Cóż, między innymi dlatego nie daję 10.
Pod koniec... Pod koniec Chandler łączy tyle faktów... W książce czasami wplatane są wydarzenia sprzed lat. Początkowo można pomyśleć, że są wprowadzone dlatego, by dowiedzieć się, co poróżniło Chandlera i Mitcha. Nie. One są dlatego, że wiążą się z teraźniejszością! Ojejku, ile Chandler tam odkrył powiązań! Jakimi tropami poszedł! Chociaż wcześniej nie skojarzył, że Gabriel zapytał o imię Tanyi, ale no... NIEWAŻNE, haha.
Pod koniec Chandlerowi trochę odbija, ale... Porwane zostają jego dzieci. I to mnie poruszyło, bo miał z nimi tak słodką relację. Tak się kochali... One chciały z nim zostać... Ufały mu...
I wiecie co? Nie wiadomo, jak się kończy książka. Na początku byłam w szoku, bo chciałam wiedzieć, ale z drugiej strony... Tyle można sobie dopowiedzieć. Można to zinterpretować, że Chandler umiera. Można też, co bardziej prawdopodobne, pomyśleć, że dzieci zginęły... Co Chandler w takim razie zrobi z Mitchem, przez którego w porę nie dowiedzieli się, dokąd dzieci zostały porwane? A może zabił je zbieg, więc to i tak nie miało znaczenia?
Jestem pod wrażeniem, ale też i smutna, jak historia zatoczyła koło w przypadku Chandlera. Jestem w szoku, jak rozmyślałam o opiece nad dziećmi, jak chciałam, żeby Chandler wygrał... Żeby pokazał Mitchowi i Tori... A tymczasem... To okazało się tak nieistotne.
Mimo kilku niedociągnięć, mimo Tanyi w dwóch miejscach jednocześnie... Jestem naprawdę zadowolona! Wow.
Jestem zachwycona kryminałem. Jestem zachwycona książką, w której nie było absolutnie żadnego wątku miłosnego. Ani jednego. Ani przez sekundkę!