Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sabina Skopińska
2
7,5/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
42 przeczytało książki autora
54 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Żganie w boku i krople dziewięciorakie
Sabina Skopińska
Cykl: Klisze Lekarskie (tom 2)
7,7 z 27 ocen
87 czytelników 11 opinii
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Żganie w boku i krople dziewięciorakie Sabina Skopińska
7,7
Druga książka z serii Kliszy Lekarskich, po "Wcierkach rtęciowych i obcęgach" ( https://lubimyczytac.pl/ksiazka/wcierki-rteciowe-i-obcegi/opinia/67861210 ),już nie tak spektakularna, nie ma tego "wow" jak po pierwszej, ale nadal dobra i chyba warta uwagi. Mniej śmieszna, przez co jeszcze bardziej wydaje się smutna. Tym razem lekarka praktykuje w okolicach Poznania, więc zdawać by się mogło, że w warunkach bardziej cywilizowanych... a jednak mentalność ludzi niekoniecznie jest bardziej nowoczesna...
No i też uderza, że w obliczu bardzo słabych ubezpieczeń społecznych ludzie umierali, bo np. bali się stracić pracę. Np. moim zdaniem jedna ze smutniejszych historii:
(cyt.) "- Ja panią przekażę do szpitala. Pani nie może tu leżeć - mówię.
Chora się nie zgadza. Mogą ją zwolnić z pracy.
- Przecież pani i tak nie pracuje - odpowiadam.
- Tak, ale oni o tym nie wiedzą. Dzieci roznoszą za mnie gazety.
- No to niech dalej roznoszą, a pani niech się idzie leczyć.
- Kiedy dzieci nie mają prawa roznoszenia gazet. Redakcja daje tylko starszym.
Co było robić. Do szpitala nie poszła. Po ośmiu dniach zmarła. Dzieci miała troje."
(czytana: 7.2023, Legimi)
4/5 [7/10]
Żganie w boku i krople dziewięciorakie Sabina Skopińska
7,7
Sabina Skopińska Żganie w boku i krople dziewięciorakie Pamiętnik, Sabina Skopińska była koleżanką po fachu Zofii Karaś autorki wcześniej przeczytanego przeze mnie Pamiętnika Wcierki rtęciowe i obcęgi, chociaż zapewne nigdy się nie poznały. Swój pamiętnik prowadzi dużo poważniej niż doktorka Karaś, nie ma takiego poczucia humoru jak jej koleżanka. Jest za to umysłem bardziej analitycznym, leczy nie tylko pacjentów, ale obserwuje również poczynania Ubezpieczalni, bo jako lekarz nie prowadzący prywatnej praktyki a leczący pacjentów ubezpieczonych, przepracowała dwanaście lat. W przeciwieństwie do Zofii Karaś opisuje również swoją sytuację rodzinną, materialną, konieczność przeprowadzek w poszukiwaniu pracy, bo kończąc Uniwersytet Warszawski, po praktyce w Szpitalu Dzieciątka Jezus, musiała wyjechać do pracy w Poznańskiem. Najpierw w Starołęce, potem natomiast w Poznaniu, by po latach wrócić w końcu na praktykę do Warszawy. Dało to jej szersze spojrzenie na system lecznictwa, bo kiedy zaczynała pracę na ziemiach byłego zaboru pruskie go obowiązywał w Kasie Chorych inny system niż w byłym zaborze pruskim. Dzieli się również swoim zdaniem na temat innych lekarzy, zauważa również pogoń niektórych za zarobkiem. Oczywiście i tutaj nie brakuje różnych przypadków medycznych, ciężkiej pracy wiążącej się również z koniecznością dojazdu do pacjenta.
"Najgorzej oczywiście było z "zajstrzykami". Każdy "zajstrzyk" według miejscowych wierzeń skracał życie o rok lub dwa. Wezwano mnie kiedyś do chorej, która była w agonii z powodu raka żołądka. Wiła się ona z powodu wprost nieludzkich cierpień. Wstrzyknęłam jej morfinę i środek nasercowy. Chora w dwa dni po tym umarła. Oczywiście wszyscy zgodnie orzekli, że przyczyną śmierci były owe "zajstrzyki." Ówczesnych pacjentów przerażały również tabletki, proszki uznawali za truciznę. Najchętniej wszystko wcieraliby w siebie, stosując zewnętrznie.
Tu nie jest tak zabawnie, ani też sarkastycznie, mniej jest celnych puent i komentarzy.
Autorka stara się natomiast analizować system lecznictwa, zastanawia się nad koniecznymi reformami, potrzebnymi lekarzom a także pacjentom, widzi również niechęć ludności wiejskiej do wszelakich przemian. Takie spojrzenie powoduje jednak, że obie panie świetnie się uzupełniają, a tak lubianych przez czytelników zaskakujących przypadków medycznych, ponownie nie brakuje.