Stuart Turton, pisarz i dziennikarz brytyjski. Pracował jako wolny strzelec w Szanghaju i Dubaju. Siedem śmierci Evelyn Hardcastle jest jego debiutancką powieścią. Po jej wydaniu napisał kilka opowiadań, które doceniono w lokalnych konkursach literackich. Mieszka z żoną w zachodnim Londynie. Jeśli właśnie nie marszczy czoła, łatając dziury w jakieś nowej fabule, zapewne wspina się, nurkuje, świetnie się bawi lub zaginął w głuszy na jakimś odległym lądzie. Niewątpliwie co najmniej trzy z tych rzeczy robi dokładnie w tym samym czasie.https://stuturton.wordpress.com/
"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" to książka, której fabułę potwornie trudno streścić. W dużym skrócie, rodzice Evelyn Hardcastle wydają przyjęcie, na które zapraszają dokładnie te same osoby, co 19 lat wcześniej. Wtedy popełniono morderstwo brata Evelyn, a tym razem ktoś zabił samą Evelyn. Nasz główny bohater ma osiem dni i osiem różnych wcieleń, dzięki którym może poznać dokładnie wszystkie osoby znajdujące się w domu i dzięki temu zbierać wskazówki potrzebne do rozwiązania tajemnicy rodzinnej i odkrycia, kto jest zabójcą.
Bardzo ciekawym zabiegiem jest to, że nasz bohater wciela się w różne postacie, ale nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest. Im dalej, tym sprawy związane z jego wcieleniami stają się coraz bardziej pogmatwane, a czytelnik za wszelką cenę próbuje zrozumieć o co tu chodzi. Cały czas byłam w ciągłym napięciu, bo nie umiałam sobie wyobrazić, w którą stronę to pójdzie i w jaki sposób będzie się łączyło w logiczną całość.
Uwielbiam Christie, więc uwielbiam też zagadki dziejące się w zamkniętych domach, gdzie sami mamy wytypować zbrodniarza. W tej książce jest podobnie, jednak przez fantastyczne rzeczy związane z różnymi wcieleniami, wszystko jest o wiele bardziej pokomplikowane i bardziej próbowałam rozszyfrować o co tak naprawdę chodzi w tej historii niż to kto zabił, bo ciągle miałam poczucie, że musi chodzić o coś więcej. I chodziło!
Jest to jak na razie najgenialniejsza książka, jaką przeczytałam w tym roku. Uwielbiam to, jakie wywołała w mojej głowie zamieszanie. Ciągle łapałam małe skrawki informacji, próbując poukładać sobie wszystkie wcielenia bohatera w dobrej kolejności i przyporządkować wydarzenia w ciągu dnia do konkretnych godzin i osób. Nie można odmówić tej pozycji ogromnej oryginalności. Nigdy nie czytałam czegoś takiego. A tak bardzo chciałabym więcej. To jest właśnie taka książka, która zostawia czytelnika z przeogromnym kacem.
https://niezwykle-slowa.blogspot.com/2021/08/330-siedem-smierci-evelyn-hardcastle.html
Zupełnie nie rozumiem tak wysokich ocen tej pozycji. Jak dla mnie totalny miszmasz, jakby autor chciał zawrzeć w książce wszystkie fajne pomysły na jakie wpadł w życiu. Chwilami nie trzyma się kupy, ciężko jest się zżyć w jakikolwiek sposób z bohaterami. Do połowy jeszcze potrafiła zaintrygować, a później stawała się co raz bardziej przekombinowana.