Dziwnie się czytało tę mangę. Z jednej strony ma w sobie pewien potencjał, który sprawił, że dam jej szansę i sięgnę po kolejny tom, ale z drugiej zarzucam jej zbyt dynamiczną akcję - szczególnie na samym początku. Działo się tak dużo i tak szybko, że zaczynałam tracić wątek. Dopiero pod sam koniec coś się zaczyna układać w sensowną całość i mamy jasny zalążek fabuły. Plus za ładną kreskę, co zaś się tyczy okładki... jest bardzo dwuznaczna biorąc pod uwagę, że są na niej osoby tej samej płci :)
Zaczęło się fajnie. Postać Hayato na razie trochę mnie irytuje. Jest mocno zdziecinniały. Riddle natomiast jest świetny od samego początku. Chociaż pierwsza moja myśl: trochę przypomina mi Sebastiana z Kuroshitsuji. Nie jest to dla mnie minusem, bo Sebastiana bardzo lubię, ale mam nadzieję, że nie będzie to marna podróbka. Pod koniec tomu pojawiają się kolejne tajemnice, co zachęca do kontynuacji.