Urodzony w 1986 roku w Wadowicach, obecnie mieszka w Krakowie. Z wykształcenia anglista. W wolnych chwilach muzyk i tekściarz znany między innymi ze współpracy z Cezarym „Cezarem” Augustynowiczem (przy reedycji płyty Christ Agony „Darkside”) oraz projektu HimAir, a także członek grupy filmowej Attic Film Production. W 2014 roku debiutował opowiadaniem „Śmierć po kolędzie” na portalu Niedobre Literki. Tam też została opublikowana seria historii z detektorem, wykrywaczem dymu w roli głównej. Od pewnego czasu ściśle współpracuje z Kazimierzem Kyrczem Jr, czego efektem są liczne opowiadania opublikowane w czasopismach („Pocisk”, „Fantom” czy „EleWator”),jak również licznych antologiach: „City3”, „Maszyna – Antologia Horroru Industrialnego”, „2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań”, „Licho nie śpi”, „Zwierzozwierz – Charytatywna antologia o zwierzętach”, „Iron Tales”. Kolejne opowiadania czekają na publikację w kontynuacji tej ostatniej oraz w kilku innych zbiorach opowiadań.
Śmiało mogę powiedzieć, że Edmundopeja należy do najbardziej dziwacznych książek jakie przeczytałam w życiu. Czy coś wniosła do mojej egzystencji? Nie. I jedno jest pewne, za cholerę nie wiem o co w niej chodziło 😆Z każdym dniem uświadamiam sobie, że bizarro fiction nie jest dla mnie, ale z uporem maniaka wciąż próbuje. To chyba jakieś spaczenie.
Edmund cierpi na dychotomię twarzy. Każda z półkul żyje własnym życiem. Jest on dorosłym mężczyzną, o bardzo niskim ilorazie inteligencji, co jednak nie przeszkadza mu w byciu bożyszczem osiedla i penetrowaniu szparek wszelkich reprezentantek rodzaju żeńskiego. Od staruszek do młodziutkie dziewczęta. Pamięta on jednak o tym, aby zawsze używać gumek. Jakież zdziwienie go spotyka, kiedy nagle pojawia się jego nieznany do tej pory ojciec. Jest to gnom, którego celem jest uczynienie syna ogierem rozpłodowym ich rasy. Przyznaje, że przedziurawiał wszystkie prezerwatywy Edmunda i za jednym pstryknięciem wszystkie kobiety, z którymi uprawiał seks są w ciąży i wybuchają. Na świat rozprzestrzenia się zmutowane potomstwo łaknące ludzkiego mięsa. Można by pomyśleć, że to jest odjechane, ale to dopiero początek. Tajemniczy jegomość prowadzi naszego bohatera do przybytku o wdzięcznej nazwie: Ośrodek Opieki nad Skrzywdzonymi Psychicznie Nimfomankami im. Św Bonifacego. Tam puszcza on takiego bąka, że przenosi się do kosmosu i spotyka boginię Kali. A później jest jeszcze dziwniej. Pierwszy raz się spotykam w książce, aby w połowie autorzy podsumowali co się do tej pory wydarzyło, aby każdy nadążał 😆Jeżeli chcielibyście poczytać o waginach wielkości tunelu, bankomatach na spermę, gadających penisach, jądrach i pupie to jest pozycja dla was. Książkę tworzyło trzynaście autorów i wygląda to tak jakby każdy miał swój pomysł na dany akapit. Wyszedł z tego zlepek nie wiadomo czego. Nie ma ładu ani składu. Ja jestem trochę rozbawiona, ale bardziej zszokowana i rozczarowana.
Miałam wysokie oczekiwania wobec tej książki jednak zawiodłam się, historie o paranormalnych zjawiskach i nawiedzonych miejscach same w sobie mają ogromny potencjał, który tutaj został zmarnowany. W tworzeniu tej powieści brało udział wiele osób i tylko kilka z opowiadań było dobre do słuchania a cała reszta była zwyczajnie nudna.