Jeden z najważniejszych artystów w historii komiksu. Ogromny wpływ jaki wywarł na pokolenie rysowników z lat 70. i 80. XX wieku jest niezaprzeczalny. Jego adaptacje prozy Lovecrafta wydają się pochodzić z innego wymiaru. Rysunki przepełniają dziwne faktury, kolaże, wizje zrodzone z niezwykłej wyobraźni zaskakują i porażają oryginalnością nawet 50 lat po ich stworzeniu. Szeroki wachlarz technik graficznych pozwolił wspaniale oddać klimat opowiadań arcymistrza kosmicznego horroru, H.P. Lovecrafta.
Postać hrabiego Draculi stworzona na łamach powieści Brama Stokera doczekała się wielu różnych wersji. Również Alberto Breccia, autor „Morta Cindera” postanowił przedstawić swoją wersję. Tutaj pewną nowością jest umieszczenie wampirzego arystokraty w Argentynie w latach 80.
Na tom składa się parę niemych krótszych form komiksowych. Nie ma tutaj ciągłej fabuły, a wszystkie opowieści łączy postać tytułowego wampira. Tak naprawdę nie ma tu zbyt wielu nawiązań do literackiego oryginału.
Niestety większość historii to tak naprawdę wydłużone toporne dowcipy. Bardzo długo trwa zanim dojdzie się do puenty i lektura szybko staje się nużąca.
Wyjątkiem jest historia „Byłem legendą”. Przedstawia ona Argentynę w latach 80. pod rządami dyktatury wojskowej. Na ulicach pełno jest przemocy i biedy. Wampir w porównaniu z przerażającą rzeczywistością jest jedynie bajeczką dla dzieci. Szkoda, że pozostałe historie nie poruszają tych kwestii.
Bardzo interesująca jest warstwa graficzne. Wszystko jest tutaj bardzo rozmyte i niewyraźne. Przywodzi na myśl koszmarny sen, gdzie nic nie jest rzeczywiste. Jest to idealna forma do groteskowej i przerażającej opowieści.
Pod koniec albumu umieszczone są też informację o sytuacji politycznej w Argentynie, a także notka o Alberto Brecci. Bardzo przyjemny dodatek.
Mam mieszane uczucia co do tego komiksu. Pod względem graficznym jest naprawdę świetnie. Jednakże jeśli chodzi o fabułę, to trochę mnie znużyła. Jedynie „Byłem legendą” jest ciekawsze.
"Dracula" Brecci to komiks „ładny”. Dla mnie ten album to w zasadzie same rysunki - doskonałe, z rozedrganą linią i plamą i świetnie użytym kolorem, które w nawiazują do malarstwa ekspresjonistów. Historyjki są krótkie w większości żartobliwe, nieraz na pograniczu gagu. Wprawdzie w uczonym posłowiu dostajemy wywód na temat historyczno-politycznej wymowy „Draculi", ale to mocno naciągana interpretacja. Taki ciężar ma praktycznie tylko jedna mocna historia i kwestie polityczne wyłożone są tam faktycznie dosłownie i brutalnie. Reszta jest już czysto humorystyczna, pozbawiona drugiego dna i niezbyt też niestety śmieszna. Czyta się to ultra szybko, komiks jest niemy i składa się z luźnych epizodów, ale należy się zatrzymać by zobaczyć jakie cuda Breccia czyni na tych planszach. A potem wrócić i spojrzeć ponownie. Za same rysunki daję więc 9, bo rzecz jest graficznie wybitna, za historie 4, bo co tu mówić - nuda i sztampa straszna, więc ostatecznie uśredniam ocenę na mocne 6. PS: Bardzo estetycznie i solidne wydanie, choć marzy mi się jeszcze większy format dla tych grafik.