Dorabiał jako copywriter, dziennikarz, krytyk literacki i przemytnik, obecnie pracuje w korporacji. Mieszkaniec Bukaresztu, Krakowa i Lubaczowa. Przemytnicy są jego debiutem prozatorskim.
Niewielka objętościowo powieść o Podkarpaciu raczej niż o przemycie i przemytnikach. O Podkarpaciu, a może o Polsce i „polactwie”? Przypomina mi to „Konopielkę” i „Awans” jednocześnie. Tym bardziej, że i tu autor sili się na swoistą manierę językową, specyficzny sposób mówienia/myślenia bohaterów. Zapewne miało być śmiesznie, ale czasem bywało po prostu dziwacznie.
Krowica Lisia – malutka wieś zabita dechami, bieda, pijaństwo, beznadzieja. Trochę grosza młodzi mogą dorobić szmuglując z Ukrainy papierosy, alkohol, słodycze, ale stanąć na nogi dzięki takim zajęciom się nie da – parę setek od czasu do czasu. Na wódkę albo „gandzię” może i starczy, ale na urządzenie się? Mowy nie ma. Zresztą, o przyszłości nikt tu nie myśli, zbyt czarna się rysuje – lepiej się napić pod sklepem, ponarzekać.
Wiedziałem, że to debiut, więc nie spodziewałem się mistrzowskiej żonglerki słowem i nastrojami, tym niemniej książeczka raczej słaba, tym niemniej autor pewnym potencjałem niewątpliwie dysponuje, więc może kiedyś...
A tu - zaskoczenie! Po książkę sięgnęłam zachęcona... kontrowersyjnymi opiniami, które krążą na jej temat. Nie tylko na portalu lubimyczytac, ale także w całym środowisku recenzenckim. Jedni piszą, że autor zupełnie zmienił sposób patrzenia na prowincję, osądził ją w sposób zupełnie nietypowy, drudzy zarzucają mu sztampowość narracji i "kryminalność" na siłę.
Tymczasem powieść Janczury wydaje mi się prozą niezwykle... awangardową. Przywodzi na myśl takie klasyki jak "Czarny Potok" Buczkowskiego czy "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy" Sergiusza Piaseckiego, ale tak naprawdę jest zjawiskiem zupełnie nowym na polskim rynku literackim. Wcale też mnie nie dziwi fakt, że zarówno autor, jak i sama historia, mogą nie wzbudzać zaufania - ostatecznie mamy tu typa spod ciemnej gwiazdy w pełni swojej natury. Jednakże niesamowita jest zabawa formą kryminału i próba ukazania schematu thrillerowego, który napisało samo życie. Książka przysparza dziwnych dreszczy, dreszczy obcowania z czystym złem. Jestem szczerze, naprawdę szczerze nią zaskoczona! Szkoda, że wielu krytyków tak usilnie stara się ją przemilczeć.