Angie Thomas urodziła się, dorastała i do tej pory mieszka w Jackson w stanie Missisipi, na co wskazuje jej akcent. Jako nastolatka była raperką, której największym osiągnięciem stał się artykuł na jej temat zamieszczony, wraz ze zdjęciem, w „Right-On Magazine”. Posiada tytuł BFA z Kreatywnego Pisania, zdobyty na Uniwersytecie Belhaven oraz nieoficjalny tytuł z dziedziny Hip-Hopu. Jest laureatką nagrody Walter Dean Myers Grant 2015, przyznawanej przez We Need Diverse Books. Jej debiutancka powieść „Nienawiść, którą dajesz” jest bestsellerem New York Timesa. Film na ekranach kin jeszcze w tym roku. Reżyserem został George Tilman, a w filmie występuje aktorka znana z „Igrzysk Śmierci”, Amanda Stenberg.http://angiethomas.com/books
Myśle ze to książka warta przeczytania. Opowiada o problemach młodej czarnoskórej nastolatki a także całej społeczności. Pokazuje jak ciężko jej spełnić marzenie i ile problemów napotyka na swojej drodze. Jednak jest nieustępliwa i walczy o swoje. Wie ze nie będzie łatwo. Pomimo, ze staje się obiektem negatywnych komentarzy i wyzwisk, a także próbują ją wykorzystać, ona nie zatrzymuje się. Idzie po swoje. I udaje jej się.
“Blackout. Gdy zgasną światła“ zdecydowanie zaliczy się do tej kategorii 🥴 Od dawna wisiała na liście książek do przeczytania i w końcu nadszedł jej czas, tylko że okazała się zupełnie inna niż się spodziewałam.
Jest to zbiór sześciu opowiadań, które mają miejsce podczas zaniku prądu w gorący wieczór w Nowym Jorku. Wszyscy bohaterowie zmierzają na jedną imprezę i są ze sobą powiązani. Towarzyszymy im w drodze przez pogrążone w ciemnościach miasto.
Niestety, żadna z tych historii mnie nie porwała. Nie znalazłam w żadnej z nich niczego z czym mogłabym się utożsamiać. A przez to, że opowiadań jest aż sześć, a książka liczy tylko 240 stron wszystko wydaje się bardzo pospieszone i potraktowane po macoszemu. Jednak, mimo małej ilości tekstu bohaterowie odkrywają o sobie nowe fakty, co dla mnie wydaje się nierealne, aby aż tyle zmienić w swoim życiu jednego wieczora 😅
Nie rozumiem również po co zastosowano tyle dziwnych zabiegów “unowocześniania” i “cool” słownictwa w tej książce 🙈 Nie zliczę ile razy usłyszałam słowo “joł”, które okrutnie mnie irytowało, bo było używane dosłownie jako przecinek. Równie denerwująca była poprawność polityczna, która aż kuła w oczy swoją nienaturalnością. Nikt normalnie nie formułuje takich dziwnych zdań, nawet w postępowym Nowym Jorku 😂
Była to po prostu okej powieść. Nic nowego, ani odkrywczego, nic wciągającego, ot taka książka dla zabicia czasu, gdy nie macie nic innego pod ręką. Niestety, nie polecam 😕