Czytałam, co chwilkę wracając do drzewa genealogicznego na pierwszych stronach. Ilość postaci, w tym przypadku wcale nie równa się różnorodności. Wszyscy zlewają się w całość, a historia leci na łeb na szyje i urywa się w takim momencie, że poczułam się troszkę jakby ktoś w ciemno pociął ją w połowie rozdziału. Właściwie niczego nie wiemy poza tym, że autor przedstawia nam kabylską mniejszość najbardziej stereotypowo jak się da, a sam się z niej przecież wywodzi, dlatego spodziewałam się czegoś więcej. Sam pomysł wesela z politycznym (być może historycznym) wydarzeniem w tle jest fantastyczny. Szkoda trochę zmarnowanego potencjału.
Tu już bez opóźnienia: od razu przystępuję do części drugiej - jednak mnie to zawieszenie z finału poprzedniej zaintrygowało. I bardzo dobrze, bowiem książki te powinno się jednak czytać w pewnym ciągu.
Tym razem perspektywa powieści zmienia się dość radykalnie: oto z nieco już może finalnie nawet nużącej społecznej opowieści o emigrantach we współczesnej Francji, ich wzajemnych rodowych i narodowościowych animozjach (iluż z nas wiedziało o kosie kabylsko-arabskiej czy waśniach algiersko-marokańskich?) z tomu pierwszego nie pozostaje wiele, a od początku drugiego dostajemy pełen dynamizmu thriller społeczno-polityczny, gdzie wydarzenia z końcówki “Francuskiego wesela” są ową czechowowską flintą, która właśnie wypaliła, a teraz to już idziemy zgodnie z regułą Hitchcocka… A co do jakości francuskich thrillerów policyjno-politycznych, to nikt już chyba wątpliwości mieć nie powinien (a jeśli ma - niech obejrzy dowolny film z duetem aktorskim Auntil-Depardieu).
Mamy więc dramat rodziny jeszcze przed chwilą bawiącej się na weselu, a teraz uwikłanej w kryminalno-terrorystyczną aferę dekady poprzez pokrewieństwo z jej sprawcami. Może i są niewinni poszczególni członkowie rodu, ale nie przeszkadza to, by oczy Francuzów (a na początek choćby i najbliższych sąsiadów) były zwrócone na nich. Dalej - i wcale nie w tle - mamy walkę wszystkich ze wszystkimi: konkurujących ze sobą pionów policji i służb bezpieczeństwa o śledztwo, brylujących w mediach adwokatów o intratnych klientów, członków zaś poszczególnych rodzin (z kręgu zarówno ofiar, jak i przestępców) o zachowanie ich integralności, ochronę swych członków i minimalizowanie strat. A wyborcze zwycięstwo arabskiemu kandydatowi na prezydenta - gdy ten leży w śpiączce po zamachu - wymyka się z rąk (już ktoś tam w służbach dba o to, by tak się działo)...
Postać głównego czarnego charakteru pokazana zdecydowanie atrakcyjnie i uwodzicielsko (czyż zło nas właśnie nie uwodzi i nie kusi?); zdecydowanie też najbardziej przekonująca. Ciekawym zaś zabiegiem okazuje się fakt, że nawet w środowisku algierskiej emigracji jej terrorystyczny przedstawiciel będzie osobą najbardziej wykształconą i inteligentną, a jego terroryzm nie musi mieć wcale islamsko-fundamentalistycznych korzeni (to już zwykłym nihilistą czy anarchistą nie można sobie być, wywodząc się z kabylskiej rodziny?).
O ile tom pierwszy podobał mi się umiarkowanie, o tyle drugi doceniam o wiele bardziej. I ja się pytam (wydawnistwa WAB),gdzie są tomy No 3 i 4 (we Francji wszak obecne na rynku)?! Nie zacznę się przecież nagle uczyć francuskiego, do cholery…