Marian Tokarzewski ur. się 2.02.1873 r. w Szepinkach koło Baru na Podolu. Po skończeniu szkoły średniej w Kamieńcu Podolskim, wstąpił do wyższego seminarium duchownego w Żytomierzu. W 1896 r. przyjął święcenia kapłańskie. Ks. Tokarzewski szybko okazał się kapłanem niewygodnym dla carskich władz. Na skutek ich nacisków, nieustannie był przenoszony z parafii do parafii. W ciągu 20 lat posługiwał w 27 różnych miejscowościach. W 1909 r. został uwięziony w Zasławiu na Wołyniu. Po 5 latach tu spędzonych został wydalony, dekretem carskiego gubernatora, z macierzystej diecezji. W tej sytuacji udał się do głąb Rosji, gdzie opiekował się wspólnotami polskimi kolejno w Jarosławiu nad Wołgą, Kostromie i Wołogdzie. Potem, na polecanie bpa Jana Cieplaka udał się do Turkiestanu, gdzie zamieszkał w Taszkiencie. Tu roztoczył opiekę nad miejscowymi katolikami, zorganizował życie polskie oraz pierwszy zjazd Polaków Wojskowych. W czasie I wojny światowej rozwinął szeroką działalność charytatywną na rzecz uchodźców polskich w Rosji, szczególnie dzieci.
W 1917 r. ks. Tokarzewski powrócił na Podole i został proboszczem w Barze. Utworzył tu pierwszą od 80 lat polską szkołę początkową, którą po roku przekształcił w gimnazjum. Zorganizował także wakacyjne kursy dla nauczycieli oraz założył 11 polskich szkół na Podolu. W czasie organizowanych przez Ukraińców pogromów ludności żydowskiej, udzielał schronienia prześladowanym ratując wiele rodzin przed śmiercią. Czynnie uczestniczył w polskiej podziemnej pracy niepodległościowej na Podolu. Był dwukrotnie skazany na śmierć przez bolszewików i uwolniony dzięki stanowczemu żądaniu tłumu złożonego z mieszkańców Baru różnych wyznań. Wśród domagających się jego uwolnienia byli także miejscowi Żydzi. Jego biograf Marek Cabanowski opisywał : „Był wspaniałym człowiekiem, kapłanem, Polakiem. Wysoki, postawny, o pięknej, rasowej twarzy, reprezentował typ kresowego żołnierza-szlachcica, którego żywiołem była walka. Prowadził ją z caratem o polskość i katolicyzm na naszych kresach. Znał go cały Wołyń i Podole. Nieulękły, nie dał się niczym zastraszyć. (...) Całe otoczenie żywiło do niego szacunek i poważanie. Człowiek o niepospolitej dobroci, ale surowy dla innych i dla siebie”.
Wiosną 1920 r., gdy polskie wojska zajęły Podole, ks. Tokarzewski wyjechał wraz z matką do Warszawy. Odwrót wojsk polskich uniemożliwił mu powrót do Baru. W tej sytuacji podjął służbę wojskową jako kapelan, najpierw kadry polskiej marynarki wojennej w Toruniu, potem warszawskiego garnizonu. 8.11.1920 r. bp polowy Stanisław Gall mianował go kapelanem Naczelnego Wodza, Józef Piłsudskiego. W listopadzie 1922 r. złożył na ręce ministra spraw zagranicznych Gabriela Narutowicza memorandum na temat bezprawia i nadużyć popełnionych przez władze sowieckie w stosunku do Polaków i Kościoła na terenie diecezji łucko – żytomierskiej i kamienieckiej. W 1922 r. został kapelanem prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego.
Po zamachu majowym, ks. Tokarzewski zrzekł się funkcji kapelana Prezydenta RP i został proboszczem oraz dziekanem w Grodzisku Mazowieckim. W 1930 r. podjął posługę jako wykładowca homiletyki i teologii pastoralnej w wyższym seminarium duchownym w Łucku. W 1931 r. został proboszczem w Kowlu, gdzie dokończył budowę kościoła. Jego złotouste kazania sprawiły, że wierni nazywali go „Kresowym Skargą”. W 1931 r. opublikował pracę „Przyczynek do historii męczeństwa Kościoła Rzymsko-Katolickiego w diecezjach kamienieckiej i łucko-żytomierskiej (1863-1930)”, którą dedykował „Klerykom Seminarium Duchownego w Łucku na pamiątkę i ku rozwadze...”. We wstępie pisał: „Broszurka ta, którą Wam poświęcam, Drodzy Klerycy, ma na celu 1) przypomnienie ofiarnej pracy poprzedników waszych, kapłanów kresowych, rozżarzyć w szlachetnych sercach waszych już dziś gorejącego ducha poświęcenia, oraz spełnić rolę nici złotej, wiążącej młodsze pokolenie ze starszem, 2) zachęcić do zainteresowania się historią diecezji kresowych, 3) w końcu pobudzić serca braci kapłanów i rodaków w Polsce całej i Ameryce do ofiar na budowę kościołów i pracę misyjną na Wołyniu. Przez wstawiennictwo św. Teresy, patronki diecezji, pokornie błagam Serce Jezusowe, by tym zamiarom moim pobłogosławiło”.
Po zajęciu Wołynia przez wojska sowieckie we wrześniu 1939 r., ks. Tokarzewski pozostał w swojej parafii otaczając czułą opieką wszystkich uchodźców i innych potrzebujących. W nocy z 28 na 29.06.1940 r. został aresztowany przez NKWD. Osadzony w więzieniu w Łucku przez 42 dni był trzymany w celi z wodą na posadzce. Przesłuchujący go byli przekonani, że jest krewnym gen. Michała Karaszewicza Tokarzewskiego. Jego proces odbył się w Łucku w dniach od 1 do 2.11.1940 r. Oskarżony o antysowiecki spisek został skazany na karę śmierci z zamianą na 10 lat łagrów. Po ogłoszeniu wyroku powiedział: „Osądziliście mnie za to, że jestem kapłanem katolickim i Polakiem. Dziękuję p. prokuratorowi, że mnie oskarżył. (Ukłonił się p. Tierientiew). Pani obrońcy dziękuję, że mnie broniła, p. sędziemu, że mnie skazał na śmierć”. Odmówił podpisania prośby o ułaskawienie.
1.04.1941 r. ks. Tokarzewski został wywieziony z więzienia w Łucku do Kijowa. Brak pewnych relacji co do jego dalszych losów i okoliczności śmierci. Według niepotwierdzonej relacji zginął zepchnięty przez konwojenta do dołu z wapnem, jako niezdolny do dalszego marszu, na jednym z etapów. Był odznaczony Orderem
Inteligencja nasza kresowa była w znacznej większości kompletnym analfabetą religijnym. Na podstawie 17-letniej obserwacji stwierdzam, że ta...
Inteligencja nasza kresowa była w znacznej większości kompletnym analfabetą religijnym. Na podstawie 17-letniej obserwacji stwierdzam, że tak, jak lud przy polskości utrzymywał katolicyzm, tak znowu inteligencję przy katolicyzmie utrzymywała polskość.
Jeśli myślałam, że wiedziałam już trochę o realiach na Kresach i w tworzącej się II RP, to po przeczytaniu I części wspomnień ks. Tokarzewskiego jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu jak bardzo się myliłam. Dopiero ta lektura otworzyła mi oczy na wiele procesów, które tam następowały, chociażby jak akcje bolszewików, kwestia mieszanych małżeństw, podejścia Popów do Polaków. Po „połknięciu” Straży chce się jeszcze więcej, mimo, że język nie jest najprostszy (ale bardzo plastyczny). Skutek – przeczytanych kilka innych, a lista tych do przeczytania długa.
Mogę tylko skonstatować, że bez czytania wspomnień z tamtego okresu takich właśnie jak Straż Przednia, pozostawionych, w tym przypadku przez niezwykłego człowieka, mającego szeroki ogląd sytuacji, świadkującego ważnym wydarzeniom, nie rozumie się ani kresów, ani II RP czy wagi religii w przetrwaniu polskości i jest się łatwym celem dla propagandy fałszywej historii.
Dobrze, że ksiądz Marian Tokarzewski był zesłany do klasztoru w Zasławiu na początku XX wieku. Dzięki temu mógł odkryć i ocalić od niewątpliwego zniszczenia kroniki klasztoru Bernardynów. Wiele razy cytuje wpisy kronikarzy, co podnosi wartość jego dzieła. Najciekawsze według mnie są opisy nabożeństw pogrzebowych odprawianych za dobroczyńcę klasztoru księcia Janusza Sanguszko. Wystrój świątyni, iluminacja kościoła, i wiersze pogrzebowe pisane po łacinie, a przetłumaczone przez autora. Bardzo wzruszające świadectwo osiemnastowiecznych egzekwii. Serdecznie polecam i dziękuję za uwagę!