Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński5
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dominik Kaniewski-Smulczyk
0
0,0/10
Pisze książki: czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
0,0/10średnia ocena książek autora
29 przeczytało książki autora
7 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Magazyn Histeria XLV
Mikołaj Kołyszko, Dominik Kaniewski-Smulczyk
7,0 z 2 ocen
8 czytelników 0 opinii
2021
Najnowsze opinie o książkach autora
Magazyn Histeria XVIII Edgar Allan Poe
6,9
Zasadniczym problemem magazynu „Histeria” jest to, że cierpi na niedobór recenzji. Z tego co się orientuję – a śmiem twierdzić, że w polskim horrorze orientuję się dość dobrze – „Histeria” cieszy się naprawdę niezłą renomą. Darmowy e-zin ukazuje się regularnie, regularnie też organizuje konkursy literackie, właściwie wydawać by się mogło, że premiera kolejnych numerów powinna spotykać się ze zdecydowanie większym rozgłosem. Tymczasem z jakiegoś powodu każdy kolejny numer przechodzi w Sieci właściwie bez echa. Nie dlatego, że „Histeria” ma niski poziom, broń Boże! Wręcz przeciwnie: każdy kolejny numer to coraz wyższy poziom, coraz lepsze opowiadania. Osobiście bardziej dopatrywałbym się problemu w wciąż dość sporej nieufności Polaków do e-booków oraz do darmowych publikacji. Tutaj niestety selfy i inne vanity zrobiły swoje.
Ale! Zapędzam się w niewłaściwe strony, bo ta recenzja, czy raczej opinia (recenzji nijak pisać nie umiem) nie ma wyrażać zdania na temat czytelnictwa w Polsce, ale bieżącego numeru. A co w nim znajdziemy?
Wyznania Histeryka
FILM Dominik Kaniewski-Smulczyk
GRANICA Adam Loraj
LAURA W MAKOWISKU Kamila Modrzyńska
LEPSZA PRZYSZŁOŚĆ Artur Grzelak
LUNA Jarosław Jakubowski
MIASTO W CIENIU SKĄPANE Marcin Mierzejewski
PORADNIA LECZENIA BÓLU Marianna Szygoń
RÓŻOWY KRÓLICZEK Sandra Gatt Osińska
TEORIA RZECZY: CZARNY LAS Piotr Kulpa
ZMYSŁY Iwona Matacz
Orwell patrzy Eliza Krzyńska-Nawrocka
PORTRET OWALNY E.A. Poe
Numer klasycznie otwiera – równie klasycznie dość oszczędny – wstęp od redakcji. W roli redaktorów jak zwykle Błażej Jaworski i Maciej Zawadzki.
Ale jeszcze zanim przejdę do opowiadań, to muszę wspomnieć o okładce: Swego czasu na Facebooku rozpętała się dyskusja, że okładki „Histerii” są… paskudne. I muszę przyznać, że coś w tym było, nie licząc pojedynczych wyjątków. Ale od jakiegoś czasu, a na pewno od numeru XV, okładki stają się coraz lepsze. Od utrzymanej w stylu korporacyjnego horroru okładki numeru XV, przez „kosmiczną” numeru XVI i „kolejową” nr XVII… Naprawdę miło popatrzeć. Wreszcie można się uśmiechnąć i powiedzieć, że „publikacja w tym czymś nie jest karą” (parafrazuję tutaj jednego z krytyków okładek „Histerii” ). Okładka numeru XVIII jest moim zdaniem nieco krokiem w tył w stosunku do miażdżącej ilustracji nr. XVI, ale i tak jest niezła.
Opowiadania. Opowiadania!
Wiecie, Histeria często (zawsze? Nie czytałem wszystkich numerów) sięga po klasyków grozy – robiła to zresztą bodajże jeszcze przed powstaniem świetnej „OkoLicy Strachu”. W numerze XV mogliśmy przeczytać Ligottiego w genialnym tłumaczeniu Wojciecha Guni, teraz można zapoznać się tekstem E.A. Poego, który… Nie jest najlepszym tekstem numeru. Co już samo powinno świadczyć o poziomie, jaki „Histeria” wypracowała przez lata.
Jeśli chodzi o opowiadania to numer otwiera „Film” Dominika Kaniewskiego Smulczyka. Nie jest to tekst numeru, ale bez wątpienia jest to opowiadanie przynajmniej dobre – fabuła jest osadzona w niecodziennej otoczce, jest dość karykaturalna momentami, ale… Czyta się to przyjemnie. Nie zostaje w pamięci na dłużej, to nie ta liga, nie jest to nawet horror. Ci nie zmienia faktu, że przynajmniej pod kątem warsztatowym jest na czwórkę, zwłaszcza w momentach, które przywodzą na myśl nieco groteskowe odbicie pisania Kinga. Napisałem to może nieco topornie, ale zdecydowanie jest to duży plus.
Natomiast absolutnie kapitalna jest „Granica”. Ciężki klimat, sugestywne opisy (choć momentami nieco widać braki w warsztacie) i symbolika – to jest to co lubię. Zdecydowanie zasłużone miejsce na podium i nawet nie wiem, czy nie było to moje ulubione opowiadanie w numerze. Adam Loraj spisał się naprawdę na duże piwo.
„Laura w Makowisku” to miejsce, gdzie nieco poziom opowiadań „siada”, głównie ze względu na dość topornie naklepany wstęp. Krótkie, urywane zdania i jak teraz o tym myślę, to właściwie bez żadnego uzasadnienia. Potem kolejne fragmenty przechodzą kwiatki typu (…)Rozejrzałam się wokół siebie czy „mnie” powtórzone kilka razy.
Bardzo Orwellowska jest natomiast „Lepsza przyszłość” Artura Grzelaka. Też pojawiają się dziwne zdania, ale samo opowiadanie jest dużo bardziej dynamiczne od poprzedniego, jest też dobrze napisane, chociaż i tutaj pojawiają się kwiatki warsztatowe, lecz widać taka jest cena za darmowe publikacje. Niestety, takie rzeczy czasem przechodzą, ale wliczam to zazwyczaj w koszty. No i dialogi są – moim zdaniem naprawdę – dobre.
(…) -Jesteśmy funkcjonariuszami Wydziału Przyszłych Zbrodni. Zostałeś oskarżony przez Sąd Prekognicyjnyo spiskowanie przeciwko rządkowi. Zabieramy cię do centrali w celu przesłuchań.
— Ale… — Salzedo był w wyraźnym szoku. Nie miałem pewności, czy dotarły do niego moje słowa. — Ale ja nic przecież nie zrobiłem.
— Jeszcze nic. Lecz niedługo byś zrobił. — Uśmiechnąłem się. — Zabrać go i zwijamy się.
Kolejnym dobrym opowiadaniem jest „Luna”, której wstęp kojarzy mi się nieco z „Granicą”, co jest nieco krzywdzące, bo autorzy nic o sobie nie wiedzieli, więc nie można szukać tutaj inspiracji, zwłaszcza, że fabuły są całkiem inne. Tutaj też pojawia się syndrom „urywanych” zdań, to jest krótkich, następujących po sobie jak seria z karabinu, ale ma to uzasadnienie – ciężko mi to podać w tak krótkiej recenzji, lecz nie czułem tutaj rozdrażnienia jak przy „Laurze w Makowisku”. No i ten wstęp – niezwykle plastyczny opis.
„Miasto skąpane w cieniu” Marcina Mierzejewskiego zdecydowanie zdobywa medal za najdłuższe zdanie w historii „Histerii”. Nawet jeśli przesadzam, to tylko trochę – gdyby nie upór, nie przebrnąłbym dalej. A dalej jest nieco lepiej, chociaż zdecydowanie nie jest to opowiadanie proste w lekturze. Miejscami nasuwają się skojarzenia ze stylem Lovecrafta, jednak porównanie to wypada zdecydowanie na niekorzyść „Miasta skąpanego w cieniu”.
Zamieniłbym natomiast miejscami „Lunę” i „Poradnię leczenia bólu”. „Poradnia” jest opowiadaniem absolutnie fantastycznym. Może nie jest to mój klimat, ale poziom warsztatu stoi wysoko, a sama fabuła jest pomysłowa, choć kojarzy się nieco z konceptem gry „Happy we few”. Porównanie może nieco proste, może nawet infantylne, niemniej dobrze oddaje moje uczucia. Upiorny klimat miasta, gdzie WSZYSCY – SĄ – ZADOWOLENI. I końcówka moim zdaniem dobrze wpisuje się w treść opowiadania.
„Różowy króliczek” jakby dla równowagi jest opowiadaniem bardzo przeciętnym. Wstęp jest nieco zbyt dziecinny, ale nie pod względem językowym, lecz pod kątem montażu. Znów brakuje mi umiejętności właściwych recenzentowi, ale wystarczy rzucić okiem na wstęp, by zrozumieć, że „coś nie gra”. Zresztą imię Elwira – jeśli się nie pomyliłem – pojawia się 41 razy na… 7 stronach. Nie podeszło mi do gustu, po prostu nie dałem rady dokończyć tego opowiadania na raz.
„Teoria Rzeczy: Czarny las” Piotra Kulpy to jedno z lepiej napisanych opowiadań w „Histerii”, zresztą Kulpa w 2017 będzie miał wydaną powieść „T.T.”. Co tu dużo mówić – najwyższy czas, bo „Teoria…” jest bardzo dobra.
Opowiadanie „Zmysły” Iwony Matacz zostawiono na koniec numeru, pewnie dlatego, że wygrało konkurs i miało stanowić swoistą końcówkę z przytupem. I jest. Uwierzcie mi, opowiadanie Iwony Matacz jest tak dystopią, jak i horrorem. Kapitalna końcówka.
I tyle z opowiadań: dr Eliza Krzyńska-Nawrocka napisała wprawdzie jeszcze tekst publicystyczny, ale brak mi dostatecznej wiedzy, żeby się do niego odnieść.
Słowo o ilustracjach: mam mieszane odczucia, ale tutaj akurat trafiają się znakomite (ilustracja do Granicy) i jak i nie trafiające w mój gust (vide obrazek do „Lepszej przyszłości”).
Podsumowanie? A jakże! „Histeria” zrobiła ogromny, powtarzam to, OGROMNY, krok od czasów pierwszego numeru. Zaczęły w magazynie pojawiać się teksty publicystyczne, znane nazwiska (vide Gunia w numerze XV, gdzie zresztą pojawił się też Ligotti) i naprawdę dobre opowiadania. „Histeria” nie spotyka się z dużym zainteresowaniem w Internecie, głównie ze względu na powody, które podałem na wstępie, ale jest to bardzo krzywdzące dla tego magazynu, który od jakiegoś czasu ma poziom komercyjnych publikacji. Zresztą, moim zdaniem świetnie funkcjonuje obok papierowej „OkoLicy strachu”, które to funkcjonowanie uważam za pokojową koegzystencję, a nie konkurencję. Darmowa „Histeria” ma bardzo wysoki poziom i jeżeli kogoś akurat z różnych względów nie stać na „OLSa”, to może spokojnie sięgnąć po „Histerię”. Dużo dobrego też magazyn „Histeria” robi dla młodego pokolenia polskich pisarzy: to właśnie w e-zinie mogliśmy przeczytać opowiadanie Karola Zdechlika, który później pojawił się w OLS. To właśnie w „Histerii” pojawił się Damian Zdanowicz ze znakomitym „Zbierali się w piwnicy tego budynku wieczorami” (Tchnienie Grozy nagrało zresztą słuchowisko na podstawie tego opowiadanie). A takich przykładów jest jeszcze wiele!
Nie sposób ocenić wkładu, jaki robi „Histeria” dla młodego pokolenia miłośników horroru. Na jej łamach przewinęło się wiele znanych dzisiaj nazwisk. I dlatego mówię: Czytajcie „Histerię”! Bo to jest po prostu dobry magazyn .
Magazyn Biały Kruk #15 Ilona Myszkowska
7,9
Biały Lisioł vol 2
Lisioł z dumą prezentuje Wam nr15 czasopisma Biały Kruk, w którym miał swój debiut. Lisioła znajdziecie pod tytułem Lisioł Gościnnie, gdzie wepchnął DŁUGĄ recenzję książki Kulawy Szermierz. W skrócie więcej Lisioła w Lisiole! Ale, co jeszcze można znaleźć w tym numerze? Otóż Lisioł postanowił sam się o tym przekonać, wsadzając swój ciekawski nos pomiędzy stronice, poświęcone różnym tematom miłości.
.
Już w pierwszym opowiadaniu Lisioł zrozumiał, że miłość aż do śmierci bywa niebezpieczna, zwłaszcza jeżeli nie jest się ekspertem w starobabilońskim. Następnie Lisioł przeskoczył do mało ciekawej kłótni w boskiej rodzinie rogaczy, machnął więc na nich łapą i potuptał dalej. W ten sposób Lisioł przebiegł przez filozofię egzystencjalną umysłu potwora, wmieszanego w sieć Internetu, żeby trafić do Wiecznej Studni pełnej piasku, i to bez truskawek! Piękna elfka nie była w stanie Lisiołowi wynagrodzić tak wielkiej straty, dlatego futrzak umknął... prosto w objęcia nicości, strasznie dużej nicości.
.
Nieco zaniepokojony, Lisioł zrobił sobie z ogona śmigło i tak znalazł się w świecie, gdzie miłość można kupić. Wystarczy iść do odpowiedniego handlarza i uiścić opłatę. Lisioł jednak zbyt bardzo ceni sobie pewną część ciała, dlatego grzecznie odmówił, po czym potuptał dalej, pogrążając się w mroku ludzkiej natury. Owe ciemności nie przypadły mu do gustu, dlatego włączył latarkę i w ten sposób trafił na zakochanego bożka miłości, którego nieporadność wręcz go zachwyciła. Z nieskrywaną ciekawością Lisioł śledził postępy Amora, piszcząc mu do ucha słodkie rady na temat randek z ludzkimi kobietami, a co się dzieje, gdy zakochasz się w mniej ludzkiej piękności? O tym przekonał się pewien wioskowy olbrzym, od którego lepiej trzymać się z daleka, dlatego Lisioł zgrabnie przeskoczył na tematykę matczynej i ojcowskiej miłości. Na koniec dołożył sobie podwójną miłością małżeńską prosto w pyszczek, z czego kieliszek samowaru z krasnoludem był przyjemną osłodą dla całej podróży, która, chociaż była trudna i nie zawsze dla Lisioła interesująca, to jednak warta zachodu.