Najnowsze artykuły
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant11
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
- ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
- ArtykułyLiteratura młodzieżowa w Polsce: Słoneczna wiosna z Martą ŁabęckąLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Ziółkowski
2
7,0/10
Jerzy Ziółkowski jest jednym z pięciu uczestników pierwszej polskiej grupy desantowo-wywiadowczej, która w sierpniu 1941 roku została spoza linii frontu radziecko-niemieckiego zrzucona na teren okupowanego kraju. Grupa ta, której dowódcą był znany przed wojną dziennikarz - kpt. rez. Mikołaj Arciszewski, pseudonim "Michał", przez blisko rok prowadziła aktywna i ofiarną działalność wywiadowczą, przesyłając radzieckiemu dowództwu drogą radiową cenne informacje i dane dotyczące rozmieszczenia wojsk hitlerowskich, ruchu transportów wojskowych, stanu sieci kolejowej na zapleczu frontu itp.
7,0/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
5 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Na lotowskich szlakach Jerzy Ziółkowski
7,0
Okres odbudowy lotnictwa cywilnego w Polsce po II wojnie światowej był z pewnością najtrudniejszym okresem polskiego lotnictwa czasu pokoju. Nim na wyzwolonych terenach na dobre ucichły odgłosy odchodzącego frontu, już przedwojenni ludzie lotnictwa ostro brali się do pracy. Pierwsze konstrukcje „biura” T. Sołtyka, organizacja aeroklubów i szkół szybowcowych, odbudowa warsztatów i wytwórni lotniczych. Wszystko to bazowało w zniszczonym kraju na zapale i poświeceniu zapaleńców, których działania śmiało można nazwać partyzanckimi. Lotnictwo gospodarcze i linie lotnicze PLL LOT wyewoluowały natomiast z lotnictwa wojskowego poprzez stopniowe przesuwanie sprzętu i ludzi do tworzonych struktur cywilnych. W proces ten wplata się lotnicza kariera Jerzego Ziółkowskiego, autora książki Na lotowskich szlakach. Jako osoba posiadająca przedwojenne podstawowe przeszkolenie lotnicze, spadochroniarz zrzucony w czasie wojny na terytorium polskie i osoba o znacznej wiedzy technicznej szybko znalazł zajęcie w służbie technicznej najpierw przy obsłudze samolotów Li-2 w wojsku, a później w Locie. Dramatyczny brak fachowców otworzył przed ambitnym młodzieńcem szybką ścieżkę kariery, na której dość szybko pojawiły się stanowiska kierownicze, z dyrektorskim fotelem na horyzoncie. Jednakże niepohamowana chęć latania przeważyła i przy pierwszej nadarzającej się okazji zamienił biurko na kabinę samolotu, której pozostał wierny do ostatniego dnia lotniczej kariery.
Autor opisuje trudne czasy latania na Li-2 i DC-3 bez pomocy nawigacyjnych, jedynie z widocznością ziemi, co przy złej pogodzie było bardzo trudne i niebezpieczne, z dzisiejszej perspektywy wręcz nie do pomyślenia. Przekładało się to zresztą na liczne wypadki. Ze względu na dobrą znajomość języka angielskiego Autor szybko rozpoczyna loty zagraniczne i przesiada się na fotel kapitański. Poznaje prymitywne systemy wspomagające lądowanie, które z czasem pojawiły się na polskich lotniskach i olbrzymią przepaść pomiędzy nimi, a szybko rozwijającymi się na zachodzie nowoczesnymi systemami nawigacyjnymi. W kolejnych latach opanowuje nowe typy samolotów: SE.161 Languedoc, Vickers 804 Viscount, Ił-12, Ił-14 i Ił-18. Szczególnie cenne są wspomnienia związane z eksploatacją samolotów zachodnich – bardzo krótką karierą zupełnie nieudanych maszyn francuskich oraz niezbyt szczęśliwą brytyjskich. Bardzo ciekawe są wspomnienia z przeszkolenia na Viscounty w Wielkiej Brytanii oraz przyczyny ich katastrof. Nie mniej interesujące są wspomnienia ze służby na Iłach-18, zwłaszcza z lądowań na egzotycznych lotniskach, na przykład w Jemenie i Japonii. Ten ostatni przelot, praktycznie szlakiem legendarnego lotu Bolesława Orlińskiego wzbudził mocne emocje, nie tylko ze względu na trasę, ale też bardzo trudne warunki lotu.
W swojej książce J. Ziółkowski bardzo często wspomina o wielkim zaangażowaniu pracowników LOTu w rozwój firmy. Nie pomija też ludzi małych, karierowiczów i przydupasów, nie wymieniając ich zwykle z imienia i nazwiska. Wspomina o brakach w systemie szkolenia, wyposażeniu pokładowym czy serwisie maszyn. Często nawiązuje do pionierskich czasów partyzanckich lotów z początku swojej kariery. Nieustannie przypomina także o najważniejszej w tym fachu sprawie - trosce o bezpieczeństwo pasażerów. Stoi to, niestety w sprzeczności z licznymi wspomnieniami lotów, w których chęć wykonania zadania przeważała nad tą troską, a nawet nad obowiązującymi procedurami. Ciarki po plecach przechodziły, gdy wspominał o lądowaniach kiedy podejmował decyzję o lądowaniu w warunkach poniżej swojego minimum, tłumacząc to tym, że lądował już w dużo gorszych warunkach i wtedy też się udało. Szczytowym przykładem braku odpowiedzialności był lot Viscountem do Londynu z wicepremierem polskiego rządu na pokładzie. Czytając jego opis łatwiej zrozumieć, dlaczego to Polska prowadzi w niechlubnym rankingu zabitych w katastrofach lotniczych: prezydentów, premierów, marszałków, generałów … .
Jedyny problem z książką polegał na jej rozpadzie na strony w trakcie czytania. Wydana w czasach schyłku epoki słusznie minionej książka sklejona jest fatalnie. Pomimo tego, Na lotowskich szlakach należy przeczytać, gdyż wnosi bardzo dużo do poznania historii naszego narodowego przewoźnika.
Lot-nisko.blogspot.com