Książka, która pokazuje jak Kościół podchodzi do poważnego problemu na skale globalną.
Zamiatanie problemów pod dywan i twierdzenie, że nic się nie dzieje to nie jest rozwiązanie. Książka oparta na faktach autentycznych jest zawsze czytana z wielkimi emocjami. Zawsze zadajemy sobie nurtujące pytania, na które ciężko znaleźć odpowiedź.
Protesty w Irlandii, śledztwo w Pensylwanii jak z sensacyjniaka, tysiące świadectw o przemocy doznanej od tych, którzy mieli strzec niczym dobry pasterz - niewiele brakuje, by znany nam Kościół runął z hukiem. Śledząc obecny rozwój sytuacji warto wrócić do korzeni tego kryzysu, czyli bostońskiego śledztwa dziennikarskiego sprzed 15 lat.
Po książkę polecam sięgnąć także (a może zwłaszcza?) tym, którzy widzieli już film, jako że mocno różnią się od siebie. Książka - choć nie szczędzi z początku ostrych słów - stara się być zdystansowana i daje mówić faktom samym za siebie. Przerażające odkrycia chowają się przede wszystkim w statystykach, listach, notatkach służbowych, e-mailach. Choć nie brakuje krótkich wypowiedzi ofiar przypominających, że w centrum tego wszystkiego stoją skrzywdzone na całe życie dzieci, autorzy starają się przede wszystkim pokazać skalę biurokratycznego skrzywienia i uregulowane odgórnie mechanizmy postępowania w celu chronienia reputacji Kościoła. Książka rzuca też światło na to, co było przed i po kryzysie bostońskim - znajdzie się więc miejsce i na historię miasta z analizą, jak biskupi zdobyli władzę łamiącą prawa świeckie, jak i rozdział opisujący reakcje wiernych domagających się odhierarhizowania ich wiary czy dyskusje dotyczące celibatu.
"Spotlight" to już legenda reportażu, w dodatku dotycząca bieżającej sprawy. Warto po tylu latach przypomnieć sobie, jak staliśmy się świadkami dzisiejszych wydarzeń i dołączyć do dziejących się właśnie zmian. Tak jak zostało wspomniane: bezpośrednie relacje ofiar są tu zdecydowanie w mniejszości, jednak opisy przemocy seksualnej wciąż potrafią być dosadne - wrażliwi na ten temat powinni wziąć to pod uwagę przed lekturą.