The Amazing Spider-Man: Narodziny Venoma Louise Simonson 6,6
ocenił(a) na 63 lata temu 6/10 – DOBRY
FABUŁA - 6/10
Scenariusz: Tom DeFalco, Roger Stern, Louise Simonson, David Micheline
Historia narodzin Venoma jest takim komiksowym „składakiem”, czyli albumem pozszywanym z kilku często luźno powiązanych ze sobą zeszytów w serii „The Amazing Spider-Man” (plus jeden epizod z „Web of Spider-Man”) wydanych na przestrzeni czterech lat. Historia ta rozpoczyna się w momencie, gdy superboahterowie wracają na Ziemię po zamieszaniu z Beyonderem, opisanym w spektakularnym marvelowskim evencie „Secret Wars”. Pajęczak nie wie wtedy jeszcze, że przywieziony z Battleworldu nowy kostium, jest tak naprawdę kosmicznym symbiontem, który okaże się dla herosa źródłem sporych kłopotów. Czytając ten komiks zagłębiłem się więc nie tylko w prezentowany przez poszczególnych scenarzystów rozwój koncepcji na postać symbionta, która przeobraziła się w jednego z najgroźniejszych i jednocześnie najbardziej fascynujących wrogów Spider-Mana – Venoma, ale również doświadczyłem, jak przez te cztery lata ewoluował sposób prowadzenia fabuły w komiksach superbohaterskich. Nie da się bowiem ukryć, że pierwsze zeszyty składające się na ten album mocno cierpią na komiksową oldskulowość. Narracja jest pretensjonalna, dialogi rażą oczywistościami, zachowania i reakcje bohaterów bywają dziwne, a brak logiki momentami jest nader widoczny. Do tego niektóre z rozwiązań ocierają się o śmieszność – teoretycznie dowcipna akcja z zastępczym kostiumem pożyczonym od Fantastycznej Czwórki, okazała się być w praktyce żartem na poziomie marnego suchara. Na szczęście im dalej w las, tym jest coraz lepiej. Ostatnie epizody autorstwa Davida Micheline’a to już absolutny sztos. To jak scenarzysta wprowadza na scenę postać Venoma i przedstawia jego pierwsze starcie ze Spider-Manem zasługuje na słowa najwyższego uznania. Biorąc pod uwagę fakt, że są w tym komiksie momenty, kiedy motyw kosmicznego pasożyta stanowi jedynie tło fabuły, znalazło się w niej również miejsce dla rozwinięcia kilku innych wątków. Spider-Man stawia więc czoła kolejnym groźnym wrogom – Pumie i Vulturionsom, na tapecie pojawiają się też Kingpin, Hobgoblin oraz niejaki Rose. Bohatera nie omijają również perypetie miłosne, Peter Parker zostaje bowiem uwikłany w romantyczne relacje z Mary Jane oraz Felicią Hardy (Black Cat). Niestety w związku ze wspomnianym wcześniej formatem „składaka”, niektóre wątki nie doczekały się swojego rozwiązania, co w ostatecznym rozrachunku okazuje się być nieco rozczarowujące. Tak czy inaczej, dzieje się naprawdę sporo i często całkiem ciekawie.
ILUSTRACJE - 5/10
Szkic: Ron Frenz, Greg LaRocque, Todd McFarlane
Tusz: Brett Breeding, Josef Rubinstein, Jim Mooney, Todd McFarlane
Kolor: Glynis Wein, Christie Scheele, Bob Sharen, George Roussos
Identycznie jak w sferze fabularnej, również w warstwie graficznej widoczny jest spory postęp pomiędzy zeszytami inaugurującym i wieńczącym ten album. Ron Frenz jest autorem rysunków do pierwszych pięciu epizodów i to jego prace są wyznacznikiem dla ostatecznej oceny jaką przyznałem temu komiksowi za ilustracje. Niestety klasyczna kreska Frenza nie ma w sobie ani grama błysku, ponadto została wsparta przez zupełnie nieciekawą kolorystykę, więc trudno silić się na zachwyty. Dwa ostatnie zeszyty wyglądają już jednak pod tym względem dużo lepiej. Pierwszy, narysowany przez operującego przyjemnym klasycznym stylem Grega LaRocque’a jest bardzo miły dla oka, ale dopiero dzieła Todda McFarlane’a robią naprawdę świetne wrażenie. Prace Kanadyjczyka to prawdziwe klasyki komiksowej ilustracji. Fajnie było przypomnieć sobie tę oryginalną kreskę mistrza Todda, która wzbudzała mój zachwyt w czasach, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem.
WYDANIE - 7/10
W bonusach tradycyjnie dla cyklu WKKM jest całkiem interesująco. Krótki tekst „Echa z przeszłości…” jest bardzo pożyteczny, zwięźle opisuje bowiem wydarzenia z eventu „Secret Wars”, który dość często przywoływany jest na kartach niniejszego komiksu. Jeśli ktoś nie miał okazji zapoznać się z tym wydarzeniem, szybko nadrobi najbardziej istotne fakty. Jeśli chodzi o galerię okładek wydań zeszytowych, to nie ma specjalnie na czym zawiesić oka, ponieważ większość z nich jest zwyczajne nijaka. Najciekawsze dodatki kryją się jak zwykle na samym końcu albumu. Artykuł „Początki – Venom” ujawnia kilka ciekawych newsów na temat genezy złoczyńcy, a tekst „Scenarzysta – Tom DeFalco” jest krótką biografią wielce zasłużonego dla serii „The Amazing Spider-Man” autora. Ostatnie strony zdobi rozkładówka przedstawiająca kilka nadprogramowych pajęczych kostiumów.
Dodatki:
• Wstęp autorstwa Marco M. Lupoi’ego – dyrektora wydawniczego Panini (Europa)
• Artykuł „Echa z przeszłości… Wydarzenia prowadzące do Spider-Man: Narodziny Venoma”
• Galeria okładek wydań zeszytowych
• Artykuł „Początki – Venom”
• Artykuł „Scenarzysta – Tom DeFalco”
• Galeria artystów – Kostiumy Spider-Mana
Szczegóły wydania:
• Wydawca: Hachette Polska
• Wydawca oryginalny: Marvel Comics
• Cykl: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela
• Seria: -
• Data wydania: 5 luty 2013
• Tłumacz: Marek Starosta
• Format: 170 x 260 mm
• Liczba stron: 160
• Okładka: Twarda
• Papier: Kredowy
• Druk: Kolor
• ISBN-13: 978-83-7739-754-1
• Cena okładkowa: 39,99 zł
Zawartość:
• The Amazing Spider-Man vol.1 #252 – „Homecoming” (maj 1984)
• The Amazing Spider-Man vol.1 #256 – „Introducing… Puma!” (wrzesień 1984)
• The Amazing Spider-Man vol.1 #257 – „Beware the Claws of Puma!” (październik 1984)
• The Amazing Spider-Man vol.1 #258 – „The Sinister Secret of Spider-Man’s New Costume!” (listopad 1984)
• The Amazing Spider-Man vol.1 #259 – „All My Pasts Remembered!” (grudzień 1984)
• Web of Spider-Man vol. 1 #1 – „Til Death Do Us Part!” (kwiecień 1985)
• The Amazing Spider-Man vol.1 #300 – „Venom” (maj 1988)
PODSUMOWANIE
„Narodziny Venoma” to całkiem przyzwoity wielowątkowy komiks, którego główną osią fabularną jest geneza jednej z najciekawszych postaci z panteonu wrogów Spider-Mana. Mimo kilku widocznych wad, album ten daje jednak całkiem sporo czytelniczej satysfakcji. Poziom rośnie z każdą kolejną stroną, a składający się nań ostatni zeszyt jest już absolutnie hitowym wydarzeniem. Cenię ten komiks tym bardziej, że stanowi on dla mnie sentymentalną podróż do czasów młodzieńczych, kiedy zaczytywałem się w opowieściach graficznych publikowanych przez kultowe wydawnictwo TM-Semic. Polecam, szczególnie takim dinozaurom jak ja.