Dziennikarka, od 2003 roku kieruje miesięcznikiem „Narcomafie”. Od wielu lat bada rozprzestrzenianie się mafijnych klanów na północy Włoch oraz rolę kobiet wewnątrz organizacji kryminalnych.
Książka napisana w formie listu do córki. Najwidoczniej autorka czuła potrzebę wytłumaczenia się przed nią, dlaczego nie uchroniła siebie i jej przed szponami ndranghety. Nie umiała w inny sposób opowiedzieć ze szczegółami historii rodzinnej daleko sięgającej wstecz.
"Choć maltretowana siedzisz cicho, bo widzisz, że znajome spotyka ten sam los; wiesz też, że nikt nie może ci pomóc. I że nie wesprzesz też swojej córki, kiedy padnie ofiarą przemocy". Tymi słowami chciała udowodnić, że poprzez zmuszanie do posłuszeństwa, znalazła się w sytuacji bez wyjścia. I tylko nieliczne kobiety miały odwagę się wyłamać, płacąc za to najwyższą cenę. Sytuacja faktycznie nie do pozazdroszczenia. Maria wychowała się w rodzinie włoskich mafiozow, jest to o tyle trudniejsze aniżeli wejść jako dorosły człowiek na własne życzenie do familii, cieszącej się złą sławą.
Przemyt narkotyków, haracze, lichwy, zwyrodnialcze postępki, porwania. Machina mafijna się kręci.
Nie podobały mi się bardzo intymne szczegóły niektórych sytuacji, autorka nie powinna aż tak dobitnie przekazywać ich córce (bo i po co?) A zarazem czytelnikowi.
W pewnym momencie Maria nabiera wystarczającej siły by odciąć się od dotychczasowego życia. Na pewno tą siłą była jej córka, dla której nie chciała takiego losu jak swój. Uważała, że swoje życie przegrała ale jej obowiązkiem jest uratowanie honoru i życia swojego dziecka.
Zdecydowała się zeznawać i tym samym przystąpić do programu ochrony świadków. Jak zawsze idzie za tym zmiana miejsca zamieszkania, tożsamości i brak kontaktów z rodziną.
Trochę ciężko mi się czytało tą książkę. Ogrom zła i nieszczęść aż wrze do tego stopnia, że niektóre fakty musiałam pomijać, było tego zdecydowanie za dużo. Ogólnie książka nie jest najgorsza ale i nie na tyle ważna by ją rozpamiętywać.
Jeżeli ktoś szuka obrazu włoskiej mafii, jej działania, sposobów podporządkowania sobie kolenych terenów, wzbogacania się czy hierarchii to niestety w tej książce tego nie znajdzie. Maria Stefanelli opisuje bowiem głównie aspekt przemocy domowej, za tło obierając sobie wprawdzie mafię, jednak nie poświęcając zbyt wiele uwagi działaniom największych przestępców. To historia jej życia, trudnego dzieciństwa naznaczonego biedą, przemocą, przyzwoleniem dla gwałtów na dzieciach, ustawionym tak aby mężczyzna mógł być zawsze panem i władcą. Chociaż autorka była (a przynajmniej tak deklaruje) świadkiem koronym w procesie "Minotaur," w którym rozprawiono się z mafią kalabryjską to z jej książki nie dowiemy się zbyt wielu szczegółów ani o sposobach działania bossów mafijnych ani samym procesie. Jest to natomiast intymna historia katowanej latami kobiety, która w nikim nie mogła znaleźć oparcia i w obliczu śmiertelnego niebezipeczeństwa, aby ratować siebie i małą córeczkę, zdecydowała się na życie w ukryciu korzystając z rządowego programu ochrony świadków koronnych.
W procesie "Minotaur" suma wyroków wynosiła 609 lat, tego jednak dowiedziałam się z internetu, sprawdzając po skończeniu lektury fakty.
Język prosty, momentami wręcz toporny. Tłumacz pisze jakby siekał tekst tępym narzędziem. Zero polotu.