Proste rysunki, krótkie sceny, minimalizm
Jestem fanką serialu "The end of the fucking world", więc jak tylko zobaczyłam w księgarni komiks, to od razu go kupiłam i nie zaglądałam do środka. Niestety tego typu komiksy to nie mój klimat, więc moja ocena nie jest zbyt obiektywna. Mogę za to stwierdzić, że jeszcze bardziej doceniłam serial. Czytając komiks, nie czułam żadnych emocji. Nie przywiązałam się do bohaterów, nie dopingowałam ich ani nie negowałam ich zachowań. Wydaje mi się, że moje odczucia powinny być zupełnie inne, stąd moja dość niska ocena.
Komiks był w porządku, ale ciężko mi powiedzieć o nim coś więcej. Akcja leciała zbyt szybko, choć może słowo "akcja" nawet nie jest tu adekwatne. Wydarzenia przewijały się zbyt szybko. W związku z tym, jacy są główni bohaterowie, można było o wiele lepiej ich rozwinąć i pokazać, a niestety całość da się szybko przewertować i zapomnieć co właściwie działo się w środku. Po części taka forma jest w porządku, ale jednak ten efekty końcowy wszystko psuje; gdy czytelnik wychodzi z historii, to szybko wraca do siebie, a ja jednak wolę mieć momenty autorefleksji i poruszenia emocjonalnego - czy to w trakcie czytania czy po lekturze. Tu niestety mi tego zabrakło.